"Czasami krótkie chwile znaczą więcej niż połowa życia"
AMANDA
Mijały dni, Emilia wyszła ze szpitala, jednak musiała wrócić do domu. Bałam się o nią. Śledztwo policji nie dawało skutków. Dalej nie znaleziono sprawcy. Przyjęłam pracę dla Austriackich skoczków, Gregor nie był zadowolony, ale musiał zaakceptować moją decyzję. Najgorsze było to, że mięliśmy coraz mniej czasu dla siebie. On rehabilitacja, ja praca. Czekałam tylko na moment kiedy będziemy mogli być ciągle razem. Kiedy Gregor wróci do skoków. Czekałam też na to kiedy w końcu będziemy mogli spędzić ze sobą cały dzień. Dziś miał taki nadejść.
Wstałam wcześnie rano i udałam się na śniadanie. W restauracji panował spokój, wszyscy byli zmęczeni wczorajszym "balowaniem", no w końcu Kraft stanął na podium. Nawet sam Kuttin narzekał na ból głowy. A ja? Ja byłam tak podekscytowana tym, że w końcu zobaczę się z ukochanym, że potrafiłam się bawić i bez alkoholu. Możesz być z siebie dumna Amando! Tak jestem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i powędrowałam w stronę stolika gdzie siedział sztab. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam jeść swoją porcję. Spojrzałam na zegarek, cztery godziny do odlotu. Już nie mogłam usiedzieć na miejscu. Ta świadomość, że ujrzę dzisiaj Gregora...
Po kilku minutowym śniadaniu i czasu na spakowanie się, ruszyliśmy w stronę lotniska. Musieliśmy czekać jeszcze dwie godziny na samolot, ciągle przebierałam nogami. A mój towarzysz nie umilał mi czasu.
- Hej, siku ci się chce? - zapytał. - Tam są toalety - wskazał palcem.
- Nie, Kraft - warknęłam.
- To co jest?
- Zimno mi i chcę być już w domu.
- Oj kochana, musisz się przyzwyczaić.
Przewróciłam oczami.
- Jak kocha to poczeka - powiedział Hayboeck i usiadł obok mnie.
Nie miałam zamiaru mu nawet odpowiadać. Między nami nie było ostatnio za dobrze.
- Ej słuchaj, Amanda. Nie chcę stawać pomiędzy tobą i Gregorem. Wiem, że to co się stało na imprezie nie powinno się zdarzyć. Ty jesteś moją przyjaciółką, a Gregor przyjacielem i uwierz mi nie chcę was stracić.
- Wiem, Michael. Ale ja potrzebuje czasu i Gregor tak samo - uśmiechnęłam się blado. - Ale cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Ej Hayboeck weź skocz mi po batona! - krzyknął Heinz.
- Widzisz? Znowu jestem chłopcem na posyłki - zwrócił się do mnie i wstał. Zaśmiałam się cicho i powróciłam do czytania czasopisma. Niestety nie na długo. Tym razem obok mnie znalazł się trener.
- I jak ci się u nas podoba? Wytrzymujesz jakoś? - zapytał.
- Tak, jest dobrze - zaśmiałam się.
- To dopiero początek. Na razie cię oszczędzają - uśmiechnął się chytrze.
- Czyli będzie jeszcze gorzej?
- Jak ze Schlierenzauerem wytrzymujesz, to i z nimi wytrzymasz - zaśmiał się. - A właśnie, co tam u niego?
- Rehabilitacja i od czerwca chce wznowić treningi.
- To słyszałem, a coś więcej?
- Nie wiem... - w tym właśnie momencie, zadałam sobie sprawę, że nic o nim nie wiem.
Dolecieliśmy do Innsbrucka. Od razu co zobaczyłam po otworzeniu oczu, to pasmo zaśnieżonych gór. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kraft pomógł mi z walizką i wszyscy udaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska. W oddali dostrzegłam mojego ukochanego. Gregor stał z bukietem czerwonych róż. Szczerze? Nie spodziewałam się tego po nim. Nigdy nie był taki romantyczny. Uśmiechnęłam się do niego i rzuciłam na szyję. Prawie przewróciłam tego chuderlaka. Nie moja wina. Mógł więcej jeść! Chłopaki zaczęli się z nas śmiać. Szatyn przywitał się z każdym po kolei i oboje udaliśmy się do samochodu. Zdałam mu relację z wyjazdu i odtworzyłam rozmowę z Michaelem. Widziałam w jego oczach, jak bardzo chce się z nim pogodzić. W końcu, każdy potrzebuje przyjaciela. Czułam się winna, że stanęłam między nimi, ale może tak musiało być...
Zaparkowaliśmy pod moim mieszkaniem. Gregor wziął moje walizki i udaliśmy się na górę. Otworzył mi drzwi, a ja od razu zobaczyłam nakryty stół i świeczki. No, no Schlierenzauer postarałeś się! Bez słowa podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Poczułam jego perfumy i nie chciałam się "odkleić".
- Stęskniłem się wiesz?
- Nawet nie wiesz jak ja - zaśmiałam się nie odrywając się od bruneta.
- To może coś zjemy?
- Może później?
- Co masz na myśli? - spojrzał mi w oczy, a ja zbliżyłam moje usta do jego warg i zaczęłam całować. Na początku delikatnie, ale z czasem coraz namiętniej. Oddawał pocałunki, a ja rozpływałam się w jego objęciach. Przejechałam rękoma po jego torsie, które po chwili zatrzymał. Spojrzał na mnie.
- Najpierw coś zjemy, nie możesz być głodna - powiedział spokojnie i zaprowadził mnie do stołu.
Oh Greg!
Posłusznie usiadłam na krześle, a on na przeciwko mnie. Dalej nie rozumiałam przemiany, jaka w nim zaszła. Widział, że nad czymś się zastanawiam.
- Dawno się nie widzieliśmy, dlatego chciałem z tobą spędzić więcej czasu.
- Kocham cię wiesz? - uścisnęłam jego dłoń.
- Ja ciebie bardziej.
Już nic nie powiedziałam, tylko się uśmiechnęłam, a skoczek zaczął podawać danie. Gregor był naprawdę urodzonym kucharzem, talent po mamie. Od razu przypomniała mi się wigilia.
- Co jest? - zauważył, że śmieje się do siebie.
- Nic, coś mi się przypomniało.
- Co takiego?
- Nasze święta - zaśmiałam się.
- Było cudownie, powinnaś zostać aktorką. Jeszcze tak daleko do następnych...
- Spędzimy je razem? - zapytałam.
Gregor ujął moją dłoń i uśmiechnął się ciepło.
- Obiecuję.
Odwzajemniłam uśmiech i zajęłam się jedzeniem. Brakowało mi go i cieszyłam się, że mogę spędzić z nim choć dzisiejszą noc. Na szczęście w następnym sezonie będzie mógł startować i będziemy mięli siebie na co dzień.
Po skończonej kolacji Gregor posprzątał, a ja zajęłam się wybieraniem filmów. Padło na komedię romantyczną i oboje położyliśmy się w sypialni. Niestety była tak nudna, że zasnęłam wtulona w skoczka, który odpłynął już na początku filmu.
___________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale już jestem. Powiem wam, że to opowiadanie staje się już takie nudneeee.... Ale mam plany... Niestety musicie się troszkę pomęczyć z kilkoma słodkimi rozdziałami jeszcze przez chwilę.
KOMENTUJCIE MOTYWUJCIE!
Pozdrawiam Marysiaa :))
Wstałam wcześnie rano i udałam się na śniadanie. W restauracji panował spokój, wszyscy byli zmęczeni wczorajszym "balowaniem", no w końcu Kraft stanął na podium. Nawet sam Kuttin narzekał na ból głowy. A ja? Ja byłam tak podekscytowana tym, że w końcu zobaczę się z ukochanym, że potrafiłam się bawić i bez alkoholu. Możesz być z siebie dumna Amando! Tak jestem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i powędrowałam w stronę stolika gdzie siedział sztab. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam jeść swoją porcję. Spojrzałam na zegarek, cztery godziny do odlotu. Już nie mogłam usiedzieć na miejscu. Ta świadomość, że ujrzę dzisiaj Gregora...
Po kilku minutowym śniadaniu i czasu na spakowanie się, ruszyliśmy w stronę lotniska. Musieliśmy czekać jeszcze dwie godziny na samolot, ciągle przebierałam nogami. A mój towarzysz nie umilał mi czasu.
- Hej, siku ci się chce? - zapytał. - Tam są toalety - wskazał palcem.
- Nie, Kraft - warknęłam.
- To co jest?
- Zimno mi i chcę być już w domu.
- Oj kochana, musisz się przyzwyczaić.
Przewróciłam oczami.
- Jak kocha to poczeka - powiedział Hayboeck i usiadł obok mnie.
Nie miałam zamiaru mu nawet odpowiadać. Między nami nie było ostatnio za dobrze.
- Ej słuchaj, Amanda. Nie chcę stawać pomiędzy tobą i Gregorem. Wiem, że to co się stało na imprezie nie powinno się zdarzyć. Ty jesteś moją przyjaciółką, a Gregor przyjacielem i uwierz mi nie chcę was stracić.
- Wiem, Michael. Ale ja potrzebuje czasu i Gregor tak samo - uśmiechnęłam się blado. - Ale cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Ej Hayboeck weź skocz mi po batona! - krzyknął Heinz.
- Widzisz? Znowu jestem chłopcem na posyłki - zwrócił się do mnie i wstał. Zaśmiałam się cicho i powróciłam do czytania czasopisma. Niestety nie na długo. Tym razem obok mnie znalazł się trener.
- I jak ci się u nas podoba? Wytrzymujesz jakoś? - zapytał.
- Tak, jest dobrze - zaśmiałam się.
- To dopiero początek. Na razie cię oszczędzają - uśmiechnął się chytrze.
- Czyli będzie jeszcze gorzej?
- Jak ze Schlierenzauerem wytrzymujesz, to i z nimi wytrzymasz - zaśmiał się. - A właśnie, co tam u niego?
- Rehabilitacja i od czerwca chce wznowić treningi.
- To słyszałem, a coś więcej?
- Nie wiem... - w tym właśnie momencie, zadałam sobie sprawę, że nic o nim nie wiem.
Dolecieliśmy do Innsbrucka. Od razu co zobaczyłam po otworzeniu oczu, to pasmo zaśnieżonych gór. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kraft pomógł mi z walizką i wszyscy udaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska. W oddali dostrzegłam mojego ukochanego. Gregor stał z bukietem czerwonych róż. Szczerze? Nie spodziewałam się tego po nim. Nigdy nie był taki romantyczny. Uśmiechnęłam się do niego i rzuciłam na szyję. Prawie przewróciłam tego chuderlaka. Nie moja wina. Mógł więcej jeść! Chłopaki zaczęli się z nas śmiać. Szatyn przywitał się z każdym po kolei i oboje udaliśmy się do samochodu. Zdałam mu relację z wyjazdu i odtworzyłam rozmowę z Michaelem. Widziałam w jego oczach, jak bardzo chce się z nim pogodzić. W końcu, każdy potrzebuje przyjaciela. Czułam się winna, że stanęłam między nimi, ale może tak musiało być...
Zaparkowaliśmy pod moim mieszkaniem. Gregor wziął moje walizki i udaliśmy się na górę. Otworzył mi drzwi, a ja od razu zobaczyłam nakryty stół i świeczki. No, no Schlierenzauer postarałeś się! Bez słowa podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Poczułam jego perfumy i nie chciałam się "odkleić".
- Stęskniłem się wiesz?
- Nawet nie wiesz jak ja - zaśmiałam się nie odrywając się od bruneta.
- To może coś zjemy?
- Może później?
- Co masz na myśli? - spojrzał mi w oczy, a ja zbliżyłam moje usta do jego warg i zaczęłam całować. Na początku delikatnie, ale z czasem coraz namiętniej. Oddawał pocałunki, a ja rozpływałam się w jego objęciach. Przejechałam rękoma po jego torsie, które po chwili zatrzymał. Spojrzał na mnie.
- Najpierw coś zjemy, nie możesz być głodna - powiedział spokojnie i zaprowadził mnie do stołu.
Oh Greg!
Posłusznie usiadłam na krześle, a on na przeciwko mnie. Dalej nie rozumiałam przemiany, jaka w nim zaszła. Widział, że nad czymś się zastanawiam.
- Dawno się nie widzieliśmy, dlatego chciałem z tobą spędzić więcej czasu.
- Kocham cię wiesz? - uścisnęłam jego dłoń.
- Ja ciebie bardziej.
Już nic nie powiedziałam, tylko się uśmiechnęłam, a skoczek zaczął podawać danie. Gregor był naprawdę urodzonym kucharzem, talent po mamie. Od razu przypomniała mi się wigilia.
- Co jest? - zauważył, że śmieje się do siebie.
- Nic, coś mi się przypomniało.
- Co takiego?
- Nasze święta - zaśmiałam się.
- Było cudownie, powinnaś zostać aktorką. Jeszcze tak daleko do następnych...
- Spędzimy je razem? - zapytałam.
Gregor ujął moją dłoń i uśmiechnął się ciepło.
- Obiecuję.
Odwzajemniłam uśmiech i zajęłam się jedzeniem. Brakowało mi go i cieszyłam się, że mogę spędzić z nim choć dzisiejszą noc. Na szczęście w następnym sezonie będzie mógł startować i będziemy mięli siebie na co dzień.
Po skończonej kolacji Gregor posprzątał, a ja zajęłam się wybieraniem filmów. Padło na komedię romantyczną i oboje położyliśmy się w sypialni. Niestety była tak nudna, że zasnęłam wtulona w skoczka, który odpłynął już na początku filmu.
___________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale już jestem. Powiem wam, że to opowiadanie staje się już takie nudneeee.... Ale mam plany... Niestety musicie się troszkę pomęczyć z kilkoma słodkimi rozdziałami jeszcze przez chwilę.
KOMENTUJCIE MOTYWUJCIE!
Pozdrawiam Marysiaa :))
Witaj!
OdpowiedzUsuńDobrze, że pojawił sie tu rozdział, bo już tęskniłam. Cieszę się więc niesłychanie, że napisałaś :)
Czyli uczucie Grega i Amandy rozkwita. To świetnie! Tak miło widzieć ich razem, zakochanych i zapatrzonych w siebie nawzajem. To powoduje wiele uśmiechu, kiedy się czyta.
Zmartwiło mnie, że na razie musimy pocieszyć się tymi miłymi rozdziałami, bo zapewne czeka nas jakaś rewolucja. Jaka? Zostawiam to Tobie. Ale proszę, nie namieszaj w ich związku tak bardzo, bo uwielbiam tę parę!
Pozdrawiam :)
Jestem!
OdpowiedzUsuńMi te słodkości wcale nie przeszkadzają. Jest bardzo fajnie ^^
Aż miło się patrzy na Gregora i Amandę. Widać, że ich miłość jest coraz silniejsza i rozkwita z każdym kolejnym rozdziałem.
Hmm, wiesz co, jak zapowiedziałaś te plany, że zaczynam się bać, co tam kombinujesz... :)
Czekam!
Buziaki :**
Ja również przepraszam za długą nieobecność. :(
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba! :)
Gregor i Amanda są naprawdę szczęśliwi.❤ Bardzo podobała mi się obietnica, że przyszłe święta również spędzą razem. ❤
A i Michi przeprosił. :) Greg i Am wszystko sobie wyjaśnili, teraz czas, by Michi i Gregor porozmawiali. ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny! 😍
Buziaki! :*