czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 15

Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

GREGOR
Przed oczami miałem tylko, jej smutny wyraz twarzy po głowie chodziły mi słowa "KOCHAM CIĘ". Tak ona mnie kochała, a ja? A ja zachowałem się jak skończony dupek, idiota, debil. Tak właśnie skończyła się era Gregora Schlierenzauera. Popijałem wolno bursztynową whisky i zastanawiałem się nad sensem życia. Wiem jestem głupi, ale co ja na to poradzę? Ciągle coś staje mi na drodze. Wiem, że nie byłem dobrym człowiekiem, ale chyba na coś takiego nie zasłużyłem. No, ale kogo ja oszukuję? Właśnie, że zasłużyłem, ale było już za późno. Teraz to już jej nie odzyskam.
Spoglądałem tępo w szklankę i zastanawiałem się co może teraz robić. Nie, nie miałem prawa o niej myśleć, nie teraz. Zacisnąłem dłonie i obejrzałem się za jakąś  dziewczyną. Co ty robisz Gregor? Zwariowałeś?! Uwiodła mnie spojrzeniem. Nie, nie, nie! Nie możesz. Ale co mi szkodzi. Powędrowałem za nią. Po chwili znaleźliśmy się już w męskiej ubikacji. Uśmiechnęła się do mnie łobuzersko. Zacząłem ją namiętnie całować. Oplotła ręce wokół mojego karku. A ja ścisnąłem jej talię. Kurwa! Schlierenzauer! Zacząłem całować ją coraz mocniej. Widać, podobało jej się to, jęknęła cicho.  To powinna być Amanda. Zaraz, chwila, stop! Oderwałem się od blondynki. Spojrzałem na nią tępo. To właśnie tu! To w tym miejscu się wszystko zaczęło. Tu poznałem moją Amandę. MOJĄ. Uratowałem ją. Ja ją URATOWAŁEM. Wybiegłem z łazienki. Schlierenzauer, jesteś kretynem! A teraz idź i zawalcz o nią! Przecisnąłem się przez tłum bawiących się ludzi. Otworzyłem drzwi i BUM! W kogoś trafiłem. Cudownie! Dziewczyna zwijała się z bólu. W ręce trzymała dopalającego się papierosa. Stwierdzam, że była już po imprezie. Pierwszy raz spojrzałem na jej bladą twarz. O nie! To nie mogła być ona! 
- Boże, co ty tu robisz?! - uniosłem ją delikatnie.
Chyba już nie kontaktowała. Wezwałem szybkim ruchem taksówkę.  Zabrałem ją do siebie. Musiała wypocząć. Do czego ty Gregor doprowadziłeś?!

AMANDA 
- Zaraz umrę! - jęknęłam cicho. 
- Nie umrzesz. Wypij to - usłyszałam jego ciepły głos.
Co?! To niemożliwe? Rozchyliłam lekko oczy, jednak tego szybko pożałowałam.
- Co ty tu do cholery robisz?! Gdzie ja jestem?!
- Wszystko ci wyjaśnię, zejdź na dół, na śniadanie.
Usiadłam powoli na wygodnym i wielkim łóżku, w którym miałam ochotę spać całe życie. Wypiłam napój, który postawił mi szatyn i posłusznie zeszłam na dół. W kuchni pachniało babeczkami. Krzątał się po kuchni, zaśmiałam się pod nosem. Ale nie pokazałam mu tego. Usiadłam przy stoliku. Odwrócił się do mnie i nie pewnie spojrzał. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, jak zacząć. Było mi wstyd, że widział mnie wczoraj w takim stanie. 
- Posłuchaj mnie... - zaczął.
- Nie Gregor. Nie chcę ciebie słuchać. Pozwolisz, że zostawię ciebie i twoje popaprane życie w spokoju? Nie będziesz musiał znosić mojego widoku.
- Ale ja nie chcę! - krzyknął. Na co podskoczyłam na krześle. Zdziwiłam się, ponieważ jeszcze wczoraj mówił co innego.
- Gregor do cholery spójrz na mnie! - krzyknęłam, ale nic. - Kocham cię idioto! 
- A ja ciebie nie! Wynoś się!
Podszedł do mnie, zbyt blisko. Poczułam zapach jego perfum. Ciepły strumień jego oddechu otulał płatek mojego ucha. Zaraz się na ciebie rzucę! PRZYSIĘGAM! 
- Amando. Kocham cię.
Te trzy słowa, doprowadziły mnie do szału! Ale chwila. Co on sobie myślał?! Pocałuj go. Tak jak o tym marzyłaś. 
- Nie rozumiem ciebie Gregor? 
Odsunął się ode mnie na niewielką odległość.
- Brakuje mi ciebie Amando. Brakuje mi tego, jak z każdym dniem stawałaś mi się coraz bliższa. Rozumiesz? Kocham cię! Kocham cię jak nikogo innego. Kiedy jestem z tobą wszystko inne nie istnieje. Jesteś tylko ty i ja! My! 
Co teraz Amando? Odrzucisz go? Dawaj! Czekam na twój ruch. 
- Gregor ja... - nie pozwolił mi dokończyć.
Jego ciepłe usta wpiły się w moje. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Czy właśnie nie tego pragnęłaś?
- Też cię kocham - dokończyłam, po czym wtuliłam się w niego.
Ta chwila może trwać wiecznie! Nie mam nic przeciwko. 
- Gregor zawieziesz mnie do domu? Pewnie Emilia się martwi, nie chcę żeby się stresowała. 
- Może najpierw zjesz - powiedział i zaczął nakrywać do stołu.
Och, jego ruchy tak kusiły! Jeszcze nie wierzyłam co stało się kilka minut temu. Nie docierało to do mnie. A może to tylko piękny sen. No uszczypnij mnie. Nie to nie sen! Nie, to nie sen Amando! Zapiszczałam. O mój Boże nagłos. Jak szalona fanka, która właśnie przytuliła swojego idola. Gregor spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Od razu przybrałam poważną minę.
- No bo pewnie słyszałeś, że Ryan Gosling ma zagrać w nowym filmie z Leonardo Di Caprio - wymyśliłam coś szybko. On tylko zaprzeczył. Odetchnęłam z ulgą. Zjedliśmy śniadanie przygotowane przez skoczka. Naprawdę było bardzo dobre. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie skoczka. 
- To co teraz? - zapytał, zauważył moje zaciekawione spojrzenie. - Mówimy im?
- Myślę, że nie ma co ukrywać - uśmiechnęłam się.
- A mogę Hayboeckowi dać w mordę? - zapytał.
- Gregor, proszę cię nie - poprosiłam. 
Nie chciałam aby się kłócili.
- Dobra, ale to nie zmienia faktu, że... - nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Stop Gregor, było minęło. On był pijany. nie rozmawiajmy już o tym. 
- Jak sobie życzysz - uśmiechnął się. - Jesteśmy na miejscu - powiedział, kiedy dojechaliśmy do domu. 
- Wejdziesz?
- A mogę?
- Głupio się pytasz - zaśmiałam się. - Chodź. 
Na szczęście drzwi były otwarte, nawet nie wiem czy wzięłam klucze. Z salonu dochodził dźwięk telewizora.
- Hej - powiedziałam do dziewczyny siedzącej na kanapie.
- Boże, dziewczyno! Gdzieś ty była?! Wiesz jak się martwiłam. Przez ciebie nie mam już paznokci! - podeszła do mnie i się przytuliła. Spojrzała na Gregora.
- A ten idiota co tu robi?! 
Po raz kolejny spaliłam się ze wstydu.
- Ten idiota odwiózł twoją przyjaciółkę do domu. 
- Wyjaśnisz mi o co tutaj chodzi? - tym razem spojrzała na mnie.
- No bo tak wyszło, że...
- Widzisz, ja i Amanda jesteśmy razem - dokończył za mnie, za co dziękowałam mu w duszy.
- Tak, że razem? Razem?
- Razem - potwierdziłam.
- Słuchaj Schlierenzauer - podeszła do niego. - Jeśli ją skrzywdzisz dostaniesz ode mnie po tyłku tak, że polecisz na tych swoich nartach prosto do ... - położyłam dłoń na jej ustach, aby uniemożliwić jej mówienie.
- Nie skrzywdzę jej, bo ją kocham - spojrzał na mnie tymi czekoladowymi tęczówkami. O nie! Znowu te rumieńce. Schowałam głowę i puściłam moją przyjaciółkę, która już nic nie powiedziała, tylko wróciła na kanapę. Gregor podszedł do mnie i objął w tali. 
- Muszę już lecieć, jadę do rodziców. Ale mam nadzieję, że się zobaczymy wieczorem.
- Zobaczymy! - przytaknęłam.
Pocałował mnie namiętnie.
- O tylko nie tutaj gołąbeczki - powiedziała Emilia. 
Wyglądała zabawnie. W dresie z wielkim brzuchem i z pudełkiem lodów. Jak ja ją kocham!
- Zaraz do ciebie dołączę - powiedziałam.
- To do zobaczenia - powiedział i cmoknął mnie w policzek. 
Stałam jeszcze przez chwile przed tymi drzwiami, jak idiotka. 
Idiotka, która w końcu kochała. O tak. 
________________________
Chyba troszkę za romantycznie, co? Szybko się pogodzili :D No więc chciałam was przeprosić, na razie na nowym blogu nie pojawi się nic nowego, ponieważ nie wiem jakim cudem, ale mój komputer aktualnie znajduje się w śpiączce. Przepraszam jeszcze raz, a i chciałabym wam życzyć SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Pozdrawiam Marysiaa :)


wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 14

AMANDA
Zacisnęłam po raz kolejny dłoń na szklance wody. Moja przyjaciółka próbowała uśmierzyć ból mojej głowy spowodowany wczorajszą imprezą. No panowie i panie mamy NOWY ROK. Obyś okazał się być lepszy od poprzedniego - modliłam się w myślach. Od godziny próbowałam dodzwonić się do Gregora. Jego telefon milczał. Powoli zaczynał mnie denerwować. Mówię poważnie. Ja tu mu życzenia noworoczne chcę złożyć, a on nic. Nie tylko to zaprzątało moje myśli...
Przybliżył się lekko, nasze usta dzieliły milimetry. Zaczął mnie delikatnie całować. Tak jakby chciał sprawdzić czy go nie odtrącę. Ale nic takiego się nie stało. Później zaczął coraz mocniej pieścić moje usta. Podobało mi się. Cholernie mi się to podobało! Boże Amanda w co ty grasz? To musiało się skończyć! Odepchnęłam go szybko i odeszłam bez słowa, zostawiając go samego na balkonie. 
Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Niby nic takiego się nie stało. Ale...Ale czułam, że oszukuję Gregora. Coś mi nie pozwalało. Wiem, że nie byliśmy razem, ale nie potrafiłam tego opisać. Sunęłam palcem po krawędzi szklanki i wpatrywałam się w tafle wody.
- Co jest? - zapytała przyjaciółka, kiedy zauważyła, że nad czymś głęboko myślę.
- Próbuję dodzwonić się do Gregora, ale on nie odbiera. Boje się, że coś się stało. Zawsze odbierał już po pierwszym sygnale - nie żeby coś, ale naprawdę się o niego martwiłam, to było zupełnie do niego nie podobne.
- Rozmawiałaś z nim wczoraj? - zapytała niepewnie.
- Tak rano, zawsze rozmawiam z nim o tej porze, bo ma wtedy wolne.
- A wczoraj wieczorem jak przyszedł?
Spojrzałam na nią, moje usta zadrżały.
- Gdzie przyszedł? - nie odrywałam od niej wzroku.
- Do do Michaela. Szukał ciebie, powiedziałam, że jesteś na balkonie.
O nie! To nie może być prawda! Złapałam się za głowę. Ale... Ale chyba to nie było powodem do nieodbierania ode mnie telefonu. No halo?! Byliśmy tylko pieprzonymi przyjaciółmi, którzy przez chwilę udawali, że są w związku. Wstałam z krzesła i wypiłam do końca wodę. Ubrałam szybko kurtę i rzuciłam Emilii krótkie: "cześć". Wiedziałam gdzie muszę się udać.

GREGOR 
Przespałem się z tym, ale dalej to nie rozwiązało mojego problemu. Ciągle przed oczami miałem ten obrazek. Ją i mojego przyjaciela. Czyli, jednak woli jego - ta myśl mnie najbardziej pogrążała. Ale to on, ON doskonale wiedział, że kocham Amandę! Chyba to koniec. Co ja mogłem zrobić? Walczyć o nią? Ona już raczej wybrała...
Usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
"Mama <3" 
Nie to nie czas na to. Zignorowałem i zablokowałem telefon. Chyba pora, aby wyjść z tego domu. Ubrałem kurtkę, buty i wsiadłem do samochodu. Czułem gniew, żal, a nawet strach. Zacisnąłem palce na kierownicy i ruszyłem w stronę dobrze znanego mi obiektu. Przywitałem się z ochroniarzem i ruszyłem w stronę windy. Kiedy w końcu dojechałem na samą górę mogłem podziwiać Innsbruck. Nie miałem zamiaru się na nikim mścić.  Powinienem puścić to w niepamięć , nikim dla mnie nie była przecież. Na co ja liczyłem? Byłem taki naiwny... Usiadłem na belce i przypominałem sobie każdą chwilę z dziewczyną...

AMANDA 
Dojechałam do domu, skoczka. Miałam nadzieję, że go tam zastanę. Jednak na nic moje walenie w drzwi i zamarzanie. Wsadziłam ręce do kieszeni i wsiadłam do samochodu. Miałam nadzieję, że pan piękny się zaraz pojawi. Ale po pół godzinie nic. Zastanawiałam się gdzie może być. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
"Nieznany"
Niepewnie nacisnęłam zielony przycisk.
- Dzień dobry, z tej strony Heinz Kuttin.
Co?
- Tak?
- Michael mi wspominał, że poszukuje pani pracy.
- Tak, to prawda - mówiłam z chrypą w głosie.
- Chciałem pani zaproponować pracę u nas w sztabie, media, strony internetowe, zdjęcia, artykuły i te sprawy.
Dobra facet, jasne, ale teraz nie mam czasu na pogaduchy.
- Mhm jasne!
- Własnie zaczęliśmy Turniej Czterech Skoczni, za kilka dni będę w Innsbucku, byśmy mogli omówić szczegóły?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- To do zobaczenia.
- Do widzenia - powiedziałam i kliknęłam czerwony przycisk.
Już wiem! Tylko tam mógł być! Dodałam gazu i ruszyłam z pod domu skoczka. Jechałam coraz szybciej modląc się, żeby tam był.
Brawo Amanda! Twój instynkt coraz mniej zawodzi! Zobaczyłam jego samochód pod skocznią. Kurcze, tylko teraz jak prześlizgnąć się przez ochroniarza?! Idź facet na kawkę czy papieroska.
Po raz kolejny punkt dla Amandy!  Wysiadłam z samochodu i szybko pobiegłam w stronę bramki. Naturalnie weszłam na teren obiektu. Spojrzałam w górę na rozbieg. Nie miałam już tak dobrego wzroku. Bergisel naprawdę była ogromna. Pamiętałam drogę do windy. Weszłam po schodkach. Siedział tam. Widziałam go, ale on mnie nie. Wyraźnie nad czymś myślał.
- Gregor, coś się stało?
Ups! Wystraszyłam go o mało co nie zleciał z belki. Wyglądało to przekomicznie, jednak mu nie było do śmiechu.
- Kto cię tu wpuścił? - zapytał z pogardą.
- Powiesz mi o co ci chodzi, bo dalej nie rozumiem?! - powiedziałam już bardziej zdenerwowana.
Mamy bawić się w kotka i myszkę? No sorry panie Schlierenzauer, ale ja z tego wyrosłam.
- Gdzie masz Michaela? - zapytał.
- No tak! A więc o to chodzi? Jesteś zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny, przestań. Żyjcie sobie jak chcecie, ale mnie zostawcie w spokoju.
- Gregor, proszę nie mów tak.
Cisza! Głupia, głucha cisza. No i co miałam zrobić? Popatrzyłam w dół. Nie, Amanda nie myśl o tym! Usiadłam na belce obok niego. Mając nadzieję, że mnie nie zrzuci.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny i ty wiesz o tym doskonale - powiedziałam cicho.
On tylko spojrzał na mnie, w jego oczach była pustka.
- Gregor, proszę cię - z moich oczu poleciały ciepłe łzy. - To ten alkohol- zaczęłam się usprawiedliwiać, jak po jakiejś zdradzie. A tak naprawdę przecież pomiędzy nami nie było nic. Tylko przyjaźń (?), ale naprawdę zależało mi na skoczku.
Nadal cisza. Już nie patrzył na mnie, tylko w dół.
- Gregor do cholery spójrz na mnie! - krzyknęłam, ale nic. - Kocham cię idioto!
- A ja ciebie nie! Wynoś się!
Ałć. Zabolało, naprawdę. Po tym już nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie byłam silna. Nie miałam siły już na niego patrzeć. Wróciłam zapłakana do samochodu, zostawiając ochroniarza ze zdziwioną miną.
Czyli to koniec Gregor? ... 
_______________________________
Ta dam! Mamy czternastkę! Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie zanudziłam! :)
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
PS. Zapraszam nowe opowiadanie ROZDZIAŁ 1 





niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 13

Niebo to miejsce na ziemi z tobą. 

Amanda
Święta, święta i po świętach. Wszystko mijało tak szybko, a ja nadal nie miałam pracy. Praca u Gregora odpada. Nie nadawałam się na modelkę, chciałam pisać. Siedziałam właśnie w poczekalni na lotnisku i czekałam na moją ukochaną przyjaciółkę. Naprawdę się za nią stęskniłam. Gregor po świętach wyjechał na tygodniową rehabilitację. Zdania nie zmienił, nadal chciał skakać co mnie bardzo cieszyło. Na razie będzie wracał tylko na weekendy do Innsbrucka, co mnie bardzo martwiło, bo chciałam z nim spędzać jak najwięcej czasu. Po wizycie w jego rodzinnym miasteczku, zbliżyliśmy się do siebie. Codziennie pisaliśmy, rozmawialiśmy, skype i te sprawy... Oczywiście ani Michael, ani Emilia nic nie wiedzieli. Jak na razie nie było potrzeby o tym mówić. 
- Jesteś w reszcie! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam moją przyjaciółkę. - Prawie tu zamarzłam.
- Oj nie przesadzaj - uścisnęła mnie.
Udałyśmy się do samochodu zawzięcie rozmawiając, Emilia opowiadała mi co słychać u moich "rodziców". Szczerze to nie chciałam słuchać, ale nie dawała za wygraną. Może to przez tą ciążę?
- Dzwonił do ciebie Mitch? - zapytała.
- Nie, dawno nie rozmawialiśmy - odpowiedziałam. 
- Spędza z nami sylwestra - uradowała się. 
- Tak? Ale ty chyba powinnaś być ostrożna, co? - spojrzałam na jej już zaokrąglony brzuch.
- Dlatego urządzamy go u niego. Przyjdą chłopaki z kadry. 
- No, no zapowiada się niezła impreza - powiedziałam.
Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy, podziwiając zaśnieżone drogi Innsbrucka. 
Kiedy dojechałyśmy w końcu mogłyśmy na spokojnie porozmawiać przy filiżance dobrej kawy. I oczywiście pierniczkach. Nagle poczułam, że w mojej kieszeni coś wibruje.
"Schlierenzauer"
O nie! Nie mogłam teraz odebrać, nie przy Emi. Ale musiałam usłyszeć jego głos...
- Kochana, przepraszam cię na chwilę - powiedziałam i udałam się na górę
Przycisnęłam zielony przycisk.
- Halo - usłyszałam jego ciepły głos.
- Cześć - powiedziałam uśmiechnięta.
- Hej, jak tam? Emilia już przyjechała? - zapytał.
- Tak, nareszcie. A ty przypadkiem nie powinieneś się rehabilitować?
- Powinienem, ale wolałem zadzwonić do ciebie.
- Nie mam ci tego za złe.
- Przyjedziesz na Nowy Rok?
- Mam nadzieję, że uda mi się stąd wyrwać - zaśmiał się.
- Ja też.
- Jak nie to ucieknę im, ok?
- Ok.
- A jak będą mnie ścigać, powiem, że to twoja wina. I ty mnie do tego namówiłaś, ok?
- Nie ok!
- Ok, ok. Ej dobra muszę już kończyć, bo ta pani Jasia się strasznie niecierpliwi. Do tego robi nie dobre obiady, ale cicho.
- Gregor. Leć już. - powiedziałam.
- Pa - rozłączył się.
Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Nawet nie zauważyłam mojej przyjaciółki stojącej w futrynie drzwi.
- Z kim tak aktywnie konwersowałaś? - zapytała z rozbawieniem.
- Z nikim. Nie ładnie tak podsłuchiwać.
- Nie podsłuchiwałam! - zaprzeczyła.
- Jasne - powiedziałam. - Idę coś zjeść, chcesz coś?
- A naleśniki?
- No zrobię.... - przewróciłam oczami.
Zanim zdążyłam zejść na dół do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Sprawnym ruchem nacisnęłam na klamkę.
- OOO Kogo moje oczy widzą! - krzyknęłam.
- Cześć - podszedł i uścisnął mnie.
- Siadaj, zaraz zawołam Emilie. Słyszałam, ze urządzasz imprezę.
- Tak i mam zamiar was oficjalnie zaprosić.
- Przyjmuję zaproszenie! - krzyknęła z góry Emilia.
- A ty? - zwrócił się do mnie.
- Chyba tak, nie puszczę jej samej.
- No i cudownie - klasnął w dłonie jak niemowlak, co mnie rozbawiło, jednak on nie zrozumiał.
- Nie ważne - powiedziałam. - Napijesz się czegoś?
- Nie, nie, nie. Zaraz lecę na trening! Trzeba zrzucić kilogramy po daniach mamusi - uśmiechnął się.
- To cześć - powiedziałam.
- Do zobaczenia - powiedział i wyszedł.
Usłyszałam głośne kroki schodzącej ze schodów Emilii.
- Hej! A gdzie Michael?!
- Poszedł zrzucić kilogramy! Ej po za tym chodzisz jak słoń - zaśmiałam się.
- Amando - powiedziała poważnie. - Pragnę ci przypomnieć, ze to nie ty jesteś w ciąży!
- Dobra, dobra. Siadaj i nie gadaj!
Przyłożyłam się do gotowania.
[...]

31 stycznia 
Odstawiłam pusty kieliszek na drewniany barek Michaela. Jego dom był naprawdę ogromny i urządzony w nowoczesnym stylu. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy świetnie się bawili. Chyba tylko oprócz mnie. Kraft na wszelkie sposoby próbował mnie rozruszać, ale bez skutku. Próbował nawet tańczyć na stole, jednak skończyło się w ramionach Dietharta. Brakowało mi go. Bardzo, ale wiedziałam, że przygotowuje się, aby powrócić na skocznie, więc czym mam się przejmować? Po chwili podszedł do mnie Michael. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Tylko wpatrywał się we mnie. Był już naprawdę pijany, mimo to wyciągnął do mnie rękę.Chciał tańczyć?! W tym stanie?! Oj Hayboeck... Pokręciłam głową. No, ale co miałam do stracenia? Pociągnęłam skoczka za sobą. Własnie leciała wolna piosenka. Przybliżyliśmy się do siebie. I powoli kołysaliśmy się w rytm muzyki. Nagle poczułam głowę chłopaka na swoim ramieniu. On już nie miał siły. Postanowiłam, że wyprowadzę go na balkon, w takim stanie nie mógł tam wrócić. Oparł się o poręcz, ciągle go przytrzymywałam. Nagle się ocknął. Spojrzał mi prosto w oczy i chwilę się wpatrywał. Przybliżył się lekko, że nasze usta dzieliły milimetry. I...

GREGOR 
Wszedłem do zatłoczonego pomieszczenia. Wszędzie waliło alkoholem. Oj zabalowali! Szybko odnalazłem Krafta i Dietharta pijących różowy napój.
- OOO nasz Gregorek! - krzyknął.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Brakowało mi ich.
- Cześć, wiedzieliście Michaela? - zapytałem.
- Nie, ale Morgi siedzi i rozmawia z tą uroczą panią - wskazał Didl.
Mój wzrok poszedł za palcem skoczka. Morgi siedział na kanapie z Emilią. Raczej tylko oni byli trzeźwi.
- Cześć - powiedziałem.
Blondynka posłała mi promienny uśmiech, a Thomas wstał.
- Gregor, brachu! Tęskniłem za tobą - uścisnął mnie.
- Po mojej rehabilitacji umówimy się na piwo. A teraz muszę kogoś znaleźć - rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Widziałaś może Amandę? - zwróciłem się do Emilki.
- Chyba jest na balkonie z Michaelem, nieźle zabalował! - powiedziała roześmiana.
- Dzięki - powiedziałem i pomachałem do nich ręką.
Próbowałem przebić się przez tłum tańczących ludzi. Na szczęście udało mi się dobić do szklanych drzwi. Przystanąłem na chwilę. Musiałem wziąć głęboki oddech. Podniosłem lekko głowę. Spostrzegłem blondyna i ... I moją Amandę. Całowali się. Co? Całowali się. Tak namiętnie. Jego ręce błądziły po jej tali, a jej trzymały jego klatkę piersiową. O nie! Nie mogłem znieść tego widoku. Wyszedłem powoli, tak aby nikt mnie nie zauważył. W mojej głowie był tylko szum. Jak on mógł mi to zrobić?! 
________________________
Koniec. Dzisiaj taki troszkę krótki. Napisany na szybko. Miał się pojawić po nowym roku, ale postanowiłam, że napiszę coś wcześniej. No więc jak mówiłam zaczęłam pisać w pierwszej osobie, nie wiem jak wam się podoba.
Chciałam was SERDECZNIE ZAPROSIĆ na nowego bloga również o Schlierenzauerze (http://spotkanie-polatach.blogspot.com/), pojawili się już bohaterowie. Jutro zaczynamy TCS! Gregor wraca do gry! :) Pozdrawiam Marysiaa :)
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 



środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 12 Wesołych Świąt!

"You are my present, 
All I want for christmas is you"

- Trzymaj się - powiedziała brunetka przytulając swoją przyjaciółkę, która chwyciła za walizki.
- A ty uważaj na siebie - uśmiechnęła się.
- Na co mam uważać? - zapytała.
- Widziałam. 
- Ale co?
- Muszę już iść. Kocham cię pa - posłała przyjaciółce buziaka w powietrzu i ruszyła w stronę odprawy.
Amanda przez całą drogę do domu zastanawiała się o co chodziło blondynce. 
EMILIA <3 
- Widziałam was. :)
Gdy Amanda zobaczyła tego sms'a mimowolnie uśmiechnęła się na samo wspomnienie czasu spędzonego ze skoczkiem.
Wstawiła pierniki do piekarnika i modliła się, żeby nie przypaliła. Kiedyś kiedy spędzała święta w domu, ze swoją "rodziną", zawsze przed świętami robiła pierniki z babcią, czasami im wychodziły, jednak większość z nich była przypalona. W powietrzu unosił się zapach pieczonych pierniczków. Dzisiaj była samotna i mogła odetchnąć. Emilia u jej "rodziców", Michael pojechał do Linz, a Gregor nie wiadomo gdzie. Z namysłu wyrwał ją dźwięk kończącego pracę piekarnika. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że pierniki się nie spiekły. Wyjęła szybko tacę z piekarnika i położyła na blacie. Prace w kuchni przerwał jej dzwonek do drzwi. Zdziwiła się. Nikogo nie spodziewała się dzisiaj. Wytarła ręce o sweter z reniferami i otworzyła drzwi. Jej zdziwienie podwoiło się kiedy ujrzała w drzwiach Gregora.
- Witaj, co tu robisz? - zapytała.
- Mam, wielką i ogromną prośbę.
- Wejdź - zaprosiła go do środka. - W sumie to dobrze, że jesteś, pomoże mi ktoś zjeść te pierniki - uśmiechnęła się.
- A dużo ich zrobiłaś?
- Bardzo!
- To dobrze, pakuj je i jedziemy do moich rodziców.
- Co? Dlaczego? Po co?
- No właśnie... Dzisiaj jesteś moją dziewczyną i zostaniesz nią przez trzy dni.
- Co proszę? - Amanda zakrztusiła się własną śliną.
- Narozrabiałaś ostatnio i musisz to naprawić.
- Gregor rozmawialiśmy już o tym.
- Wiem, ale jutro wigilia i zjedzie się cała rodzina...
- Nie możesz im powiedzieć, że nie masz dziewczyny?
- Uwierz mi, nie chcę słuchać później lamentowania babci, że chce już mieć prawnuki, a mama, przygotowywać salę na weselę i załatwiać termin w kościele.
Amanda nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
- Gregor, ale to nie mój problem. Może mam jeszcze powiedzieć, że spodziewamy się małego skoczka, co?
- A chciałbyś mieć takiego małego Schlierenzauera Juniora? - poruszył znacząco brwiami. - Ale ok, nie chcesz mi pomóc to nie. Idę sobie - udał obrażonego i udał się do wyjścia, a dziewczyna ruszyła za nim. W pewnym momencie się zatrzymał. - No proszę... Wiem, że to dziecinne, no ale...
- Dobra, dzieciaku, zgadzam się... - powiedziała. Gregor zamknął ją w mocnym uścisku i uniósł w górę.
- Dziękuję! - krzyknął.
- Teraz mi pomóż. Ty spakujesz te pierniki do tego słoika, a ja idę się ogarnąć i spakować.
Udała się do łazienki i spojrzała w lustro, nie była zachwycona pomysłem Gregora. Tak w skrycie wolała zostać jego oficjalną partnerką, ale  czas pokaże... Nie wiedziała jak ma się zachować, co powiedzieć tej rodzinie, oczywiście bała się także, spotkania z babcią skoczka. Zeszła na dół z torbą ubrań, którą od razu zabrał Schlieri. Udali się do samochodu, na początku jechali w ciszy, jednak kiedy Gregor wyczuł, że dziewczyna jest zdenerwowana przerwał milczenie.
- Czym się tak denerwujesz, będzie super - uśmiechnął się sztucznie co nie umknęło uwadze brunetki.
- Taaa... - powiedziała cicho.
- Damy radę - uśmiechnął się, tym razem już szczerze. I załapał dziewczynę za rękę. - Nie masz się czego bać - delikatnie ucałował jej dłoń. Zarumieniła się. Nie mogła opisać jak na nią działał.
- Trzeba ustalić jakąś wspólną wersję wydarzeń, co nie?
- Tak. no więc... Jesteśmy razem od miesiąca - zaczął.
- Wow, rzeczywiście długo - powiedziała z ironią.
- Poznaliśmy się wiadomo, że po wypadku. Na konkursie.
- To wszystko?
- Chyba tak, resztę ja będę mówił.
- A jak twoja babcia lub mama zapyta kiedy ślub i dzieci? - zapytała.
Gregor się uśmiechnął.
- Wiadomo, bez pośpiechu.
Westchnęła i spojrzała na płatki śniegu opadające na szybę. Święta ze śniegiem, to własnie były prawdziwe święta, dziewczyna nie spodziewała się, że spędzi je w gronie rodzinnym. Co prawda nie była to jej rodzina, ale nigdy nie spędzała świąt ze swoją prawdziwą rodziną.
Po godzinie byli już przed domem rodzinnym skoczka. Był mały, ale elegancki. Drewniany, z dużymi szklanymi oknami, ogromny balkon i dach w stylu góralskim.
- Ale śliczny - powiedziała kiedy wysiedli z samochodu.
- Podoba ci się? - zapytał i objął ją w tali.
"O Boże" - pomyślała. Czuła jego ciepło, chciała aby robił tak codziennie.
- Jest cudowny - powiedziała cicho, delektując się uściskiem szatyna.
- Chodź, rzeczy weźmiemy później - powiedział i złapał brunetkę za rękę.
Kiedy zapukał do drzwi, Amanda chciała uciec. Denerwowała się. Kiedy usłyszała po drugiej stronie głos wiedziała, że już nie ma ucieczki. Drzwi otworzyła młoda kobieta, zapewne siostra Gregora.
- Bracie! - krzyknęła i przytuliła się do skoczka.
- Cześć Gloria. Poznaj moją dziewczynę. Gloria to Amanda - zwrócił się do siostry. - Amanda to Gloria, moja siostra.
- Cześć miło mi cię poznać - powiedziała. - Wejdźcie, mama przygotowała już obiad - zaprosiła ich gestem ręki.
- Gregor, nareszcie - powiedziała rodzicielka kiedy para pojawiła się w korytarzu.
- Cześć mamo - uścisnął ją. - Poznaj, to jest Amanda moja dziewczyna.
- Witaj, miło mi ciebie poznać - uśmiechnęła się promiennie.
- Mi panią również - odwzajemniła uśmiech, czuła nieco skrępowanie.
- Lucas z tatą pojechali po choinkę, za godzinę powinni być - zwróciła się Gloria.
- Siadajcie do stołu, bo obiad wystygnie - powiedziała Pani Angelika i zaprosiła do salonu.
Pomieszczenie było ogromne, ale przytulne. Na środku ściany znajdował się kominek. Wszystkie meble były w odcieniu brązu. Na wielkim stole leżało już jedzenie przygotowane przez mamę skoczka. Obiad był naprawdę przepyszny, trzeba było przyznać, że pani Schlierenzauer naprawdę potrafiła gotować.
- Jutro przyjedzie babcia z dziadkiem i ciocia z wujkiem - powiedziała kobieta.
Amanda odetchnęła z ulgą, co nie uszło uwadze domowników.
- Aha! Czyli Gregor opowiadał ci już o naszej kochanej babci - zaśmiała się Gloria.
- Tak, wspominał.
- Spokojnie, nie masz się czego bać - uspokoiła ją pani Schlierenzauer. - A jak ci smakowało?
- Pyszne - odparła brunetka.
- Cieszę się, że ci smakuje, a Gregor już chwalił się swoimi umiejętnościami w kuchni? - zapytała.
- Nie, niestety jeszcze nie - Amanda spojrzała na skoczka.
- To jutro synu będziesz mógł się wykazać.
- Mamoo....
- No co? Niech dziewczyna wie, że takiego jak ty to ze świecą szukać!
Amanda i Gloria nie potrafiły powstrzymać śmiechu.
- Kochanie widzę, że cię nie doceniałam - brunetka posłała zabójczy uśmiech Schlierenzauerowi.
- Lepiej, chodźmy po walizki - powiedział i wstał z krzesła.
Amanda ruszyła za nim. Na dworze zrobiło się zimno, dlatego szybko okryła się swetrem.
- Tato! - rzucił w stronę mężczyzny idącego z choinką. - Lucas ! - zwrócił się do brata.
" O nie, znowu to samo uczucie. Strach? Ale przecież pani Schlierenzauer była taka miła." - pomyślała.
- Cześć, jestem Lucas - podał rękę dziewczynie.
- Amanda - uśmiechnęła się promiennie.
- Miło cię poznać Amando - tym razem odezwał się ojciec skoczka.
- Mi również - odpowiedziała.
- Idziemy po walizki, spotkamy się w domu - powiedział Gregor  i oboje z dziewczyną udali się do samochodu.
- Powiem ci, że naprawdę polubiłam twoją rodzinę - wypaliła. - Chociaż jeszcze nie poznałam twojej babci.
- Z mamą nawiązałaś kontakt to z babcią pójdzie ci łatwo - zaśmiał się.
- Oby.
Wrócili do domu i zaczęli się rozpakowywać.
- Mamy wspólny pokój?! - zdziwiła się Amanda.
- Jesteśmy parą. Zapomniałaś?
- Ugh... Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam - powiedziała.
- Oj nie przesadzaj - uśmiechnął się Gregor. - Chodź coś ci pokaże - załapał ją za rękę i udali się do ciemnego pomieszczenia (piwnicy(?)). Kiedy zapalił światło, Amanda ujrzała blask świecących się pucharów i medali. Widok był nie do opisania, nie spodziewała się, że skoczek mógł tyle osiągnąć. W pewnej chwili łzy napłynęły jej do oczu. Pomyślała, że chłopak może już nigdy nie skoczyć. Momentalnie wpadła w jego ramiona i wtuliła się najmocniej jak mogła. Gregor nie rozumiał, ale poczuł mokrą koszulkę. Odsunął się od dziewczyny. Wziął w dłonie jej zimną twarz.
- Ej, mała co jest? - zapytał z troską.
- Jesteś najlepszy Gregor - wydukała. Skoczek nadal nie rozumiał. - Obiecasz mi coś?
- Zależy co - powiedział.
- Nie rezygnuj ze skoków.
Szatyn spuścił ręce, odszedł i się zaśmiał.
- Wiesz doskonale, że nie mogę ci tego obiecać. Nie mogę już skakać.
- Ale przecież, po sezonie możesz zacząć rehabilitacje.
- I myślisz, że będzie tak jak dawniej? Będę tyle wygrywał?
- Może nie, ale...
- Nie rozumiesz, wygrywanie sprawia mi przyjemność. Jeśli nie wygrywam, to niepotrzebne mi to wszystko - przerwał.
- Myślałam, że skaczesz dla przyjemności...
- Już od dawna tak nie jest - powiedział i zamilkł. Amanda również nie wiedziała co powiedzieć dlatego, szybko udała się na górę. Usiadła na łóżku i analizowała wszystkie słowa Gregora. Po chwili wszedł do pokoju i usiadł obok niej. Siedzieli tak w ciszy i w sumie sprawiało im to radość, on też mógł pomyśleć.
- Słuchaj, Gregor ja...
- Nie... Przepraszam, możemy o tym teraz nie myśleć? Są święta...
- Masz racje - uśmiechnęła się do niego.
- Chodź na dół - powiedział i wyszedł z pokoju. Brunetka zrobiła to samo. W kuchni krzątał się Lucas wraz z Glorią. Amanda i Gregor usiedli na kanapie.
- To w co gramy? - zapytał skoczek i sięgnął po konsolę.
- Co?
- Fifa?
- Ale ja nie umiem! - krzyknęła brunetka.
- Dasz radę - zapewnił ją Gregor i podał jej sprzęt.
Oczywiście już po chwili prowadził pięć do zera.
- Kiedyś cię podszkolę - powiedział, kiedy skończyli grać.
- Mam nadzieję - odparła dziewczyna.
- Nie było tak źle - uśmiechnął się.
- Nie wmawiaj mi.
- Oj tam!
- Dobra, chyba już pójdę się wykąpać, bo padam - powiedziała brunetka i wstała z kanapy. |
W tej samej chwili do salonu weszła Gloria.
- Tak szybko? Myślałam, że sobie jeszcze poplotkujemy.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona.
- No dobra, dobra idź.
- Zaraz do ciebie dołączę - powiedział skoczek.
Gloria usiadła obok Gregora i przyglądała mu się uważnie, co nie umknęło uwadze skoczka.
- Co? - zapytał.
- Ale ty ją kochasz - stwierdziła.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział cicho.
- Co takiego? Bo chyba na razie nie masz zamiaru się jej oświadczać?!
- Nie, to zupełnie o coś innego chodzi. Tak naprawdę ja z nią nie jestem.
- Co?! - Gloria prawię krzyknęła jednak skoczek ją uciszył. - Jak to?
- To wszystko jest wymyślone, żeby babcia i jej spółka, myślały, że w końcu znalazłem sobie kogoś.
- Przecież one wiedzą, że po ostatnich wydarzeniach, potrzebujesz czasu... Myślę, że tu chodzi o coś innego. Zakochałeś się w niej!
- Co? Niee...
- Nie kłam mnie Gregor, przecież jestem twoją siostrą.
- Dobra idę spać. Dobranoc - powiedział i ucałował ją w czoło.
Wszedł po schodach i udał się do swojego pokoju, który dzielił z brunetką. Nie było jej, poszła do łazienki. Opadł zmęczony na kanapę, jednak po chwili ożywił go krzyk.
- Gregor! - uniosła głos Amanda, która była tylko owinięta ręcznikiem.
- Ups... - to tylko to co zdążył wydukać.
Była taka piękna, taka seksowna. Próbował się powstrzymać.
- Chodź tu do mnie kochanie - wymamrotał i wskazał miejsce na łóżku.
- Czy ty się czasem nie zapominasz? - zapytała Amanda.
- Przecież jesteśmy razem - przypomniał.
- Tak? Ale w tym układzie nie było napisane, że mam iść z tobą do łóżka - zwróciła.
- Wiem, ze tego chcesz.
- Idź już stąd i daj mi się ubrać.
Skoczek posłusznie wykonał polecenie i udał się do łazienki. Po chwili wyszedł. Oczywiście musiał zaprezentować się w samych spodenkach. " Cudownie!" - pomyślała. Amanda starała się nie patrzeć na szatyna, już wystarczająco była czerwona. Na szczęście tego nie zauważył. Bez słowa położył się na łóżku i zgasił światło. Dziewczyna wiedziała, że ta noc nie będzie należeć do spokojnych.
                                                 ***
Promienie słońca wpadały do pokoju Amandy i Gregora. Dziewczyna otworzyła oczy i zobaczyła, że skoczka już nie ma. Z kuchni dochodziły dźwięki tłuczących się naczyń. Brunetka szybko się ubrała i zeszła na dół. W kuchni zastała rodzeństwo, próbujące coś ugotować.
- Gregor mogłeś mnie obudzić, bym coś pomogła - powiedziała.
- Oj przestań! Spałaś tak słodko.
- Dobrze nam idzie - tym razem zwrócił się Lucas.
- Nie wątpię, jednak wolałabym coś pomóc.
- Jesteś naszym gościem - powiedziała Gloria.
- Mama z tatą pojechali po babcię, powinni być tak za pół godziny.
- A ciocia z wujkiem przyjadą pod wieczór.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk telefonu brunetki.
- Przepraszam - powiedziała i wyszła z kuchni.
- Cześć moja najukochańsza przyjaciółko! - powiedziała Emilia.
- Witaj - powiedziałam szczęśliwa.
- Co tam u ciebie? Co robisz?
- Em... - rozejrzała się po salonie rodziców skoczka. - Nic w sumie, leżę sobie i oglądam coś w telewizji.
- Telenowele Argentyńską? I myślisz o panu Schlierenzauerze, zapomniałaś dodać -przypomniała.
"Gdybyś tylko wiedziała..." - pomyślała Amanda.
- Taa.... A jak tam u ciebie?
- Dobrze robię właśnie z twoją mamą krokiety,
- O jaką mam ochotę na krokiety. Mmmm.... - rozmarzyła się brunetka.
- To dawaj do nas - zaśmiała się.
- Niestety nie mogę.
- Wyjaśniłabyś sobie z rodzicami sprawę.
- Nie oto chodzi, Emi.
- A o co? O czym nie wiem?
- Nie bądź taka ciekawska - zaśmiała się.
- Co?
- Wesołych Świąt kochanie! - powiedziała i się rozłączyła.
Wróciła do chłopaka i dziewczyny.
- Coś się stało? - zapytał skoczek.
- Nie, to tylko Emi,
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się. Do domu weszło małżeństwo Schlierenzauer i babcia Gregora. Amanda przełknęła ślinę. Brunetka zdziwiła się, ponieważ kobieta wyglądała bardzo zjawiskowo. Siwe kręcone fale do ramion, wąska twarz i okulary. Ubrana była bardzo elegancko, jak na czerwony dywan. Gloria rzuciła się jej na szyję.
- Babcia!
- O moja wnusia!
Po chwili to samo zrobił Lucas. Gregor załapał dziewczynę za rękę i podprowadził do kobiety.
- Babciu to moja dziewczyna Amanda.
Kobieta uśmiechnęła się, a brunetka odwzajemniła uśmiech.
- Miło mi ciebie poznać - przytuliła dziewczynę do siebie.
- Mi panią również - uśmiechnęła się promiennie.
- Mamo jesteś głodna - zapytała pani Schlierenzauer.
- Nie, poczekam do wieczora. Ale za to możesz zrobić mi kawę.
- Zaniosę bagaże - wyrwał się Lucas i wziął walizki do rąk.
- Gregor musimy dokończyć rybę - zwróciła się Gloria.
- Pomogę wam! - zgłosiła się Amanda, jednak babcia skoczka ją uciszyła.
- Chodź do salonu, muszę tu z kimś porozmawiać - powiedziała i pociągnęła dziewczynę za sobą.
Usiadły na kanapie, po chwili dołączyła do nich mama skoczka.
- No więc... Jakie plany macie na przyszłość? - zapytała starsza kobieta. - Ty i Gregor oczywiście.
Brunetka nie wiedziała co powiedzieć, nie przygotowywała się na taką rozmowę.
- Emm...
- Macie zamiar wziąć ślub, mieć dzieci? - tym razem odezwała się młodsza.
- Na pewno najpierw ślub, a później dzieci - odpowiedziała zestresowana. - I wszystko w swoim czasie - dodała.
- Cieszę się, a czym się zajmujesz?
- Jestem dziennikarką.
- Pracujesz w telewizji czy w gazecie?
- Tu i tu - Amanda chciała jak najszybciej przerwać temat, aby kobiety nie dowiedziały się, że zrezygnowała z pracy. W tym momencie chciała zamordować Schlierenzauera, za to, że zostawił ją samą. Mama skoczka widząc stres dziewczyny, postanowiła nie zadawać więcej pytań.
- Cieszę się, że nie jest już z tą Sandrą, była okropna.
- Masz racje Angeliko.
- Wydajesz się być bardzo miłą dziewczyną.
- Zgadzam się z tobą. Cieszę się, że mój wnuk znalazł sobie właśnie odpowiednią dziewczynę.
- Dziękuję bardzo - Amanda zabrała głos.
Po chwili do pokoju wszedł Gregor. "W końcu" - pomyślała.
- Nie męczcie jej już tak - wiedział o czym rozmawiają.
- Jest ok - powiedziała szybko brunetka.
- Chodź zabieram cię na spacer - powiedział i złapał dziewczynę za rękę.
Zarzucił na siebie kurtkę i pomógł się ubrać Amandzie. Na zewnątrz padał śnieg, ale było w miarę ciepło, powoli już się ściemniało, a na ulicach nie było widać, ani żywej duszy, czasem tylko pojedynczy samochód przejechał.
- Gdzie idziemy? - zapytała po krótkiej ciszy.
- Pokażę ci coś fajnego.
- Fajnego?
Gregor tylko się zaśmiał.
Po chwili znaleźli się na małej górce. Obok niej stała mała skocznia, naprawdę mała.
- Tu zaczęła się moja przygoda ze skokami - powiedział powoli.
- A ja będę mogła tu kiedyś skoczyć? - zapytała.
- Co? O czym mówisz? - zdziwił się.
- No czy będę mogła skoczyć z tej górki?
- Na nartach?!
- No a na czym?!
- Przecież ty nawet na dwóch deskach nie potrafisz jeździć.
- Wielu rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, ze potrafisz jeździć na nartach.
Amanda tylko poruszyła brwiami.
- Nigdy nie pozwoliłbym ci skoczyć.
- Dlaczego? Nawet jakbym była super przygotowana?
- To jest niebezpieczne.
- Przecież wiem...
-Nie chciałbym, aby przytrafiło ci się to co mi...
- Ale przecież to moja sprawa co chcę w życiu robić.
- Teraz też moja. I sobie wymyśliłaś, że jak zrezygnujesz z dziennikarstwa to będziesz skakać?
- Twoja?
- Jesteśmy razem zapomniałaś? Muszę o ciebie dbać.
Po tych słowach zrobiło jej się ciepło na sercu, jednak zdawała sobie sprawę, że to tylko na chwilę.
- Przecież nie jesteśmy razem!
- Byśmy byli dobrymi aktorami - rozluźnił atmosferę Schlierenzauer.
- Możemy już iść, zimno się robi.
- Dopiero co przyszliśmy. Poczekaj chwilkę - powiedział i udał się w stronę małej drewnianej chatki, której Amanda wcześniej nie zauważyła.
- Gdzie... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ skoczek wyciągnął z niej sanki.
- Trzymaj.
Amanda złapała za sznurek.
- Będziemy na tym jeździć? - zapytała.
- Nie, stać i się patrzeć - powiedział z ironią.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Chodź na górę.
Weszli na niewielką górkę z sankami. Gregor usiadł na drewnianych deskach.
- Na co czekasz? - zapytał.
- Boje się.
- Przed chwilą chciałaś skakać na nartach, a boisz się zjechać z takiej małej górki?! Nigdy nie zrozumiem kobiet.... - pokręcił głową. - Wsiadaj, ścigamy się!
Brunetka usiadła na sanki, a one od razu zjechały w dół. Dziewczyna krzyczała wniebogłosy.
- FALSTART! - krzyknął skoczek. Zaraz po tym zwijał się ze śmiechu po tym jak dziewczyna straciła równowagę i spadła z sanek. Po chwili sam zjechał i znalazł się tuż obok niej.
- Nie rozumiem... - nie mógł dokończyć, ponieważ ciągle się śmiał. - Jak można spaść z sanek w tym wieku?!
- Ugh... chodź już - wstała i otrzepała się ze śniegu.
- Jak to? Był falstart!
- Rób jak chcesz ja idę - powiedziała obrażona.
Po chwili skoczek ją dogonił. Gregor co chwilę nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Nie musiał długo czekać, brunetka również zaczęła się śmiać, wyobrażając sobie swoją minę. Po piętnastu minutach byli już pod domem. Zauważyli samochód stojący obok auta Gregora, co oznaczało, że wujkowie już są.
- Jesteśmy! - krzyknęli, kiedy weszli do domu.
Z salonu wyłonił się wujek i ciocia skoczka. Gregor szybko ich uściskał i przedstawił Amandę.
- Idźcie się przebrać i siadamy do stołu - powiedziała pani Angelika.
Amanda z Gregorem szybko się uwinęli i usiedli do stołu, wszyscy byli już razem. Lucas wyglądał tak, jakby czekał tylko na jedzenie. Mama z ciocią zawzięcie gawędziły. Babcia przyglądała się Glorii, która była jakby nieobecna. Ojciec skoczka wstał.
- Zanim zjemy te wszystkie pyszności to najpierw się pomodlimy.
Wszyscy wstali, a mężczyzna przeczytał fragment z Biblii. Później podzielili się opłatkiem. Babcia skoczka oczywiście życzyła Amandzie cudownych dzieci i ślubu jak z bajki. Po zaśpiewaniu kolęd wszyscy wzięli się za jedzenie.
- Musisz spróbować - zwrócił się do Amandy i nałożył jej ciasto na talerz.
- Sam robiłeś?
- Pewnie, specjalnie dla ciebie - uśmiechnął się.
- Muszę wam coś powiedzieć - wstała Gloria.
- Ja też - powiedział Gregor. Amanda wyglądała na zbitą z tropu.
- Pozwolisz, że ja pierwsza? - zapytała.
- Jasne - szybko usiadł.
- Chcę mieć to już za sobą - powiedziała do siebie. - Jestem w ciąży!
Zdziwienie wymalowane na twarzach zgromadzonych było zabawne, ale Amanda powstrzymała się od śmiechu, w końcu to poważna sprawa.
- Ze Stefanem? - zapytał tata Glorii.
- Tak.
- O widzisz babciu, w końcu będziesz miała te swoje wymarzone wnuki - skoczek zwrócił się do babci.
- Pamiętaj, że ty będziesz wujkiem GREGOR! - powiedziała siostra skoczka.
- Gratulację! - krzyknął Lucas, do którego własnie dotarły te informację.
Stefan to Niemiec, który związał się z siostrą Gregora. Bardzo się kochali, niestety nie mógł z nimi spędzić świąt, ponieważ wyjechał do rodziny.
Wszyscy byli zdziwieni informacją Glorii, ale równie się ucieszyli.
- Teraz ty Gregor! Co chciałeś nam powiedzieć? - zapytał wujek.
- Chciałem powiedzieć... - zawahał się kiedy spojrzał na ciekawską twarz Amandy. - Chciałem powiedzieć, że po rehabilitacji chcę wrócić do skakania.
Teraz mina Amandy wyglądała przezabawnie. Skąd ta nagła zmiana u skoczka? Przecież jeszcze wczoraj zapewniał ją, że już nigdy nie wróci na skocznię. Wpatrywał się w oczy dziewczyny, która lekko się uśmiechnęła
- Chyba zwariowałeś?! - powiedziała mama. Teraz oczy zwrócone były tylko na nią. - Chcesz się zabić?!
- Mamoo...
- Dlaczego postanowiłeś, że wrócisz? - zapytał z zaciekawieniem Lucas, przecież już przed wypadkiem chciałeś zrezygnować.
- Mam motywację - spojrzał na Amandę, która spuściła wzrok i lekko się zarumieniła.
- Synu zawszę będę cię wspierał - poklepał go po ramieniu ojciec. Ale mama była nadal w szoku.
- Wiesz, że będzie ci trudno wrócić do formy? - zapytał wujek.
- Wiem, ale będę ciężko pracował.
- Oj dzieci drogie... - powiedziała babcia.
Pani Schlierenzauer do końca wieczoru nie odzywała się do nikogo, była w złym humorze.
- Jak się czujesz? - zapytał Gregor i usiadł obok Amandy na łóżku.
- Zastanawiam się.
- Nad czym?
- Dlaczego zmieniłeś zdanie?
- Sam nie wiem... To chyba przez ciebie, wróciło to uczucie, które towarzyszyło mi kiedyś. Mogę nie wygrywać, ale latanie będzie mi sprawiało przyjemność.
Dziewczyna wtuliła się w skoczka, on pocałował ją w czoło.
- Dziękuje ci.
- Za co?
- Za te święta!
- Dzieci, Mikołaj już jest!!! - zawołała z dołu ciocia.
- Chodź.
Zeszli na dół, pod choinką zobaczyli paczki prezentów.
- Lucas rozdaj! - krzyknął wujek.
Brat skoczka wziął się za rozdawanie paczek.
- To dla Amandy - powiedział i podał dziewczynie paczkę.
Brunetka była zdziwiona.
- Gregor nie musiałeś - zwróciła się do skoczka.
- To nie ja! Święty Mikołaj! - upierał się. - Otworzysz?
Dziewczyna powoli otworzyła wieczko. Jej oczom ukazała się złota bransoletka z grawerem. Data tych świąt.
- Dziękuję! Rzuciła mu się na szyję. Ej ale ja nie mam nic dla ciebie - posmutniała.
- Ty jesteś moim prezentem - uśmiechnął się do niej i objął.
Dziewczyna spuściła głowę. Chciała co roku spędzać tak święta.
_____________________
Przepraszam, że tak dziwnie zakończyłam i, że ogólnie wyszedł taki długi i dziwny. Wiem, że miał się pojawić we wtorek. No więc zastanawiam się czy od nowego rozdziału nie pisać w pierwszej osobie (jako Gregor/Amanda) Co o tym myślicie? No więc to chyba na tyle, nowy pojawi się jakoś po nowym roku. Dziękuję Bardzo.
Życzę Wam Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku! Oby był lepszy od poprzedniego! Ściskam mocno <3
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 11

"Jedno drzewo może być początkiem lasu. 
Jeden uśmiech może rozpocząć przyjaźń. 
Jeden dotyk może pokazać, że ci zależy" 

Minęły dwa dni, a Amanda nadal miała w głowie ten jeden pocałunek. Był taki idealny. Wciąż czuje jego zapach i smak ust.
- Amanda! - krzyknęła przyjaciółka. 
- Co?
- Co się z tobą dzieje, jakaś ostatnio nie obecna jesteś.
- E tam wydaje ci się - powiedziała szybko i wróciła do sprzątania. 
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć o czym rozmawialiście z Gregorem?
- Mówiłam ci, że o niczym. Wyjaśniliśmy sobie parę spraw i koniec. 
- To się pogodziliście? Bo w końcu nie wiem.
- Też nie wiem - uśmiechnęła się na wspomnienie o pocałunku skoczka.
- Nigdy chyba cię nie zrozumiem. 
Brunetka tylko się zaśmiała. Czuła się cudownie, w takim stanie mogła by nawet latać.
Blondynka przyglądała się przyjaciółce z zaciekawieniem i śmiała się pod nosem. Była ciekawa, dlaczego jej przyjaciółka jest taka szczęśliwa. Czy tyle szczęścia dała jej ta rozmowa ze skoczkiem? Z rozmyśleń wyrwał ją głos telefonu.
- Hej Michael! - powiedziała uradowana.
- Cześć Emili. Nie macie nic przeciwko, abyśmy wpadli z Gregorem na chwilkę.
- Jasne, że nie. A ty nie masz treningu?
- Mam, ale później, a Gregora do lekarza wiozę.
- A no to wpadajcie.
- To do zobaczenia.
- Cześć - powiedziała i odłożyła telefon.
- Co tam? - podeszła do niej przyjaciółka.
- Gregor i Michael przyjadą za chwilę.
Kiedy Amanda usłyszała imię "Gregor", jej serce zaczęło szybciej bić. Ale bała się, spojrzeć mu w oczy. Jak miała się zachować po tym pocałunku?
Szybko poszła się przebrać, przecież nie mógł zobaczyć jej nie umalowanej w dresie. Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi od razu podbiegła do lustra, sama nie wiedziała dlaczego dwoi się i troi dla niego. Jej przyjaciółka szybko otworzyła drzwi. W drzwiach stał Michael i za nim Gregor. Blondyn przytulił się do Emili, a Gregor tylko skinął głową.
- Wejdźcie - zaprosiła skoczków gestem ręki.
- A Amanda jest? - zapytał blondyn.
- Jest, zaraz powinna zejść. Napijecie się czegoś?
- Wody
- Ja też.
Blondynka podała im napoje.
- Gwiazdo zejdziesz? Mamy gości! - krzyknęła, aby brunetka usłyszała.
               
                                                        ***
Siedział na krześle i zastanawiał się co ma powiedzieć Amandzie. Zastanawiał się co go skłoniło do tak odważnego kroku. Z rozmyśleń wyrwał go ten melodyjny głos.
- Cześć chłopaki - odezwała się brunetka.
Spojrzał na nią, była taka piękna, zdał sobie właśnie sprawę ile by dał, aby potrzymać choć przez sekundę jej dłoń. Nie żałował tego co zrobił.
- Szukałaś jakiejś pracy? - zapytał jego przyjaciel.
- Rozglądam się - uśmiechnęła się lekko.
- Ja! - krzyknąłem. Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na mnie. - Ja potrzebuję modelki.
- Modelki?! - dziewczyna prawie się opluła słysząc te słowa.
- Już nie skaczę, ale dalej mam swoją firmę z ubraniami. Ktoś musi pozować nie?
- Ale ja się nie nadaje - zaśmiała się. Tak pięknie.
- Nadajesz się! - krzyknął Michael. - To łatwa praca. Nie musisz być jakąś światową modelką.
- Też mi się wydaje, że to dobry pomysł - powiedziała przyjaciółka.
- Czyli jak? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Pozwól, że się zastanowię - odpowiedziała.
On tylko się uśmiechną... Ale inaczej, tak jakby chciał jej przypomnieć o poprzednim spotkaniu. Ona tylko się zarumieniła i spuściła wzrok. Nie uszło to uwadze jej przyjaciółki. Tym razem to ona wpatrywała się w brunetkę. Michael niczego nie świadomy nadal opowiadał jak mama kazała mu przygotowywać pierogi na święta.
- [...] Koniec tej historii, bo musimy już lecieć Gregor - zwrócił się do przyjaciela.
Nagle wszyscy oprzytomnieli.
- Tak, tak - powiedział szybko. - Miło było - powiedział i machnął do dziewczyn.
Po pięciu minutach skoczków już nie było.

                                                      ***
- Mów prawdę - powiedziała.
- Co? - nie rozumiała o co chodzi przyjaciółce.
- Co się wydarzyło między tobą, a Gregorem?
- Mówiłam ci, że nic - uśmiechnęła się.
- Jestem twoją przyjaciółką i wiem kiedy kłamiesz.
- No dobra... Pocałowaliśmy się... Znaczy on mnie pocałował.
- Przepraszam, ale co?
- Chyba nie muszę powtarzać?!
- Jak to?
- Po prostu podszedł do mnie i mnie pocałował. Chyba wiesz jak ludzie się całują?
- Tak, po prostu tego nie pojmuję.
- No widzisz...
Cały dzień przyjaciółką zleciał bardzo szybko. Po długich prośbach Emilii, Amanda udekorowała swój dom świątecznymi ozdobami. Ubrały nawet choinkę.
- Może zrobimy prezenty chłopką? - zapytał blondynka.
- Coo?
- Niespodziankę taką - uśmiechnęła się. - Jak już jest między tobą, a Gregorem coś większego, to czemu nie?
- Między mną, a Gregorem nic nie ma, zrozum.
- Jak tam chcesz... Nie wiem jak ty, ale ja padam.
- Ja jeszcze przejdę się na spacer - uśmiechnęła się brunetka.
- No dobrze, tylko uważaj na siebie.
- Jasne, dobranoc.
Ulice Innsbrucka były zupełnie puste, czasami tylko przejechał samochód. Skierowała się w stronę parku. Usiadła na zimnej ławce i patrzyła się w dal. Wyobraziła sobie jak jego ciepłe usta wędrują po jej ciele. Odgoniła szybko te myśli kiedy usłyszała dźwięk telefonu.
NIEZNANY 
"Obserwuję cię" 
"Co?" - pomyślała, długo patrząc się w ekran telefonu, czytając sms'a. Nagle poczuła na swojej twarzy zimne dłonie. Zasłonił jej oczy.
- Zgadnij kto to? - usłyszała ciepły głos, który ciągle miała w głowie.
Usiadł obok niej na ławce i się promiennie uśmiechnął.
- Tęskniłaś, skarbie? - zapytał.
- Gregor co ty tu robisz?
- Mógłbym cię o to samo spytać.
- Próbuję pomyśleć - odwzajemniła uśmiech.
- O mnie?
'Brawo Panie Schlierenzauer!" - pomyślała.
- Chciałbyś co? - szturchnęła go lekko w ramię. On zignorował jej pytanie wstał i złapał dziewczynę za rękę.
- Chodź pokażę ci coś.
Dziewczyna wstała, a skoczek nadal trzymał ją za rękę, oczywiście brunetka nie miała nic przeciwko. Było cudownie, naprawdę.
- Czemu tu jesteśmy? - zapytała z  niepokojem kiedy ujrzała oświetloną skocznię.
Była naprawdę piękna, nikogo nie było w pobliżu. Weszli na teren obiektu.
- Powiesz mi w końcu co tu robimy?
- Czy nie możesz na chwilę zamknąć tej swojej ślicznej buźki?
- Ślicznej?
- Czasami - zaśmiał się.
- Co? O Nie! - dziewczyna szybko ulepiła kulkę ze śniegu i rzuciła nią w bruneta.
- Tak chcesz się bawić? Uwierz, nie masz szans! - zrobił to samo co Amanda przed chwilą.
I tak się zaczęła wojna...
- Koniec! Proszę! - powiedziała  zdyszana.
- Widzę, że brak pani kondycji.
- Nie przesadzaj SKOCZKU.
Gregor zamilkł. "O nie" 
- Gregor... Ja...
- Nie - podszedł do niej.
Patrzyli sobie w oczy. Amanda myślała, że utopi się w czekoladowych tęczówkach szatyna, które tak bardzo kochała. Ich twarze dzieliły centymetry. Gregor wykorzystał sytuację...Amanda dostała kulką śniegu w czubek głowy.
- Zabije cię Gregor! - krzyknęła zdenerwowana.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz - brunetka zaczęła gonić szatyna. Zabawnie było popatrzeć na tą dwójkę. Po chwili dziewczyna nie miała już siły.
- Coś słabą masz tą kondycję - zaśmiał się skoczek.
- Kiedyś grałam w piłkę nożną, wtedy byś mnie nie pokonał.
- Hahahah ty i piłka nożna? Nie wierze!
- Kiedyś ci pokaże! A widzę, że ty już całkiem zdrowy.
- Oczywiście.
- To kiedy powrót na skocznie? - wskazała palcem obiekt, pod którym właśnie się znajdowali.
- Nigdy - spuścił wzrok.
- Jak to? Przecież jesteś najlepszy - podeszła do skoczka.
- Byłem, chciałaś powiedzieć.
- Będziesz - uśmiechnęła się  i uniosła w górę jego podbródek, aby spojrzał jej w oczy.
- Chodź - załapał ją za rękę. Westchnęła. I skierowała się w stronę windy, która wjeżdżała na górę skoczni.
- Możemy tu wchodzić? - zapytała kiedy jechali w windzie.
- Nie.
- A jak nas ktoś zobaczy?
- Pójdziemy do więzienia - zaśmiał się skoczek.
- Poważnie pytam.
- Cicho już i chodź za mną - znajdowali się właśnie w niewielkim pomieszczeniu. Wszędzie rozstawione były krzesła. To tu właśnie skoczkowie wyczekiwali na oddanie skoku. Szybko przeszli przez pokój i znaleźli się na zewnątrz. Amanda była w szoku. Pierwszy raz widziała coś tak pięknego. Z góry skoczni było widać cały Innsbruck, znaczy jego światła, bo było już, ale i tak robiło to ogromne wrażenie.
- Chodź do mnie - powiedział skoczek i usiadł na środku belki.
- Zwariowałeś?! - zrobiła wielkie oczy.
- Boisz się?
- Nie.
- To chodź - powiedział.
Dziewczyna tylko przewróciła oczyma. I powoli usiadła na belce. Przysunęła się do skoczka i zaczęła się trząść.
- Zimno ci? - zapytał z troską.
- Nie.
- To co się dzieje?
- Boję się - spojrzała w dół najpierw na rozbieg, a później na próg skoczni. Gregor tylko się zaśmiał.
- Może kiedyś docenisz mój zawód - powiedział.
- Przecież nigdy nie powiedziałam, że nie doceniam twojego zawodu.
- A ten artykuł? Powiesz mi w końcu co się stało?
- Szef kazał napisać mi o tobie artykuł. Zebrałam wiele informacji o tobie. Opinii skoczków, przyjaciół, kibiców - spuściła głowę w dół.
- I wszyscy mówili o mnie tak źle?
- Nie - broniła się. - Wręcz przeciwnie. Oddałam dumna artykuł szefowi. Pamiętasz jak wtedy cię tak strasznie oceniłam? Jeszcze przed artykułem?
Skoczek chwilę się zastanowił.
- Tak.
- Robiąc ten artykuł przekonałam się, że właśnie tak nie jest jak sobie ciebie wyobrażałam, lecz mój szef tego nie rozumiał. Zmienił całą treść. Mówił, że to dla mojego dobra, zdobędę więcej czytelników itp... - przerwał jej.
- Nie przejmuj się takim gnojem - powiedział. - Przepraszam - słychać było, że z trudem przeszły mu te słowa przez usta. - Za to, że nie chciałem cię wysłuchać.
Amanda tylko się uśmiechnęła. Cieszyła się, że w końcu między nią, a skoczkiem się układa. Naprawdę zależało jej na tej znajomości, zresztą nie tylko jej.
- Napisałaś już list? - zapytał z uśmiechem.
- List? Jaki list? - nie rozumiała.
- Do Świętego Mikołaja.
- Co? Gregor ile ty masz lat?
- Chcesz mi powiedzieć, że Mikołaj nie istnieje?
- Bo nie istnieje.
- Nawet tak nie mów! - oburzył się skoczek, na co Amanda wybuchła głośnym śmiechem.
- A ty?
- Co ja?
- Napisałeś już list do Świętego Mikołaja? - podkreśliła ostatnie słowa.
- Jestem w trakcie i dobrze mi idzie.
- Musisz się streszczać, bo to już nie długo.
- Spokojnie, zdążę - uśmiechnął się. - A jakie masz plany na święta?
- Pierniki, gorąca czekolada, moja cudowna kanapa i Kevin.
- Jak to? Nie wybierasz się nigdzie? Do rodziny?
- Nie - dziewczyna posmutniała i spuściła głowę.
- Może chodźmy już, bo robi się zimno i późno - zmienił szybko temat.
- Tak - odpowiedziała cicho.
Całą podróż do domu dziewczyny przemilczeli.
- To do zobaczenia - powiedział skoczek i chciał już odejść, lecz zatrzymał go głos dziewczyny.
- Gregor czekaj! - podbiegła do niego i mocno przytuliła. - Dziękuję ci.
Ta chwila dla chłopaka jaki i dla brunetki mogła trwać wiecznie. Zdał sobie właśnie sprawę jak wiele dla niego znaczyła, mimo całego zamieszania między nimi.
- Do zobaczenia Amando - powiedział i odszedł. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i patrzyła na znikającą postać skoczka. W głowie miała jej imię wypowiadane przez ... No właśnie. Kim Gregor był dla niej? Tylko przyjacielem?
__________________________________
Witajcie moi kochani :) Dziękuję wam za te wszystkie komentarze pod rozdziałami, które cholernie motywują. Mamy 11! Spokojnie jeszcze przez chwilę nacieszycie się szczęściem, miłością i tak dalej... Następny rozdział ukaże się we wtorek, będzie to świąteczny odcinek. Nie wiem czy potrafię opisywać takie sytuację i przywołać tę świąteczny klimat. Ale postaram się.... Nie zanudzam was dalej. No więc zapraszam do dalszego śledzenia losów Amandy i Gregora.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MoTYWUJESZ 
PS: Przypominam o ankiecie po lewej :)

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 10

"To ciekawe, że tracimy tak dużo ludzi, ale gdy umyka nam ta jedna wali nam się świat"


 Amanda właśnie obmyślała plan "Jak przekonać Gregora, że to nie jej artykuł". Piątek, skoczkowie pojechali na konkurs do Niemiec, więc mogła chwilę odpocząć od sportowców. Nagle przyszło jej coś do głowy. Od razu chwyciła za telefon i wykonała telefon do przyjaciółki. 
- Słuchaj! Już wiem!
- Co?
- Odejdę z pracy.
- Chyba oszalałaś?! - oburzyła się Emilia.
- Może wtedy Gregor mnie wysłucha.
- Aż tyle chcesz dla niego poświęcić? Wiem, że ci na nim zależy, ale jak ty to sobie później wyobrażasz jak będziemy żyć?
- Nie wiem. Znajdę coś.
- Jeju ty go serio kochasz!
- Przestań, proszę.
- Kocham cię i  uszanuję każdą twoją decyzję, ale zastanów się jeszcze.
- Dziękuję, też cię kocham. Do zobaczenia w domu.
- No pa.
Wiedziała już co zrobi. Udała się do gabinetu szefa. Nienawidziła go, za to, że odsunął od niej osobę, na której jej naprawdę zależało.
- W czym mogę pomóc Amando? - zapytał.
- Rezygnuje z pracy...
- Co takiego?!
- Nie chcę dla pana pracować. Coś nie tak?
- Dlaczego?! Chodzi o ten artykuł? Zdobyliśmy dzięki niemu wielu czytelników.
- Nie obchodzi mnie to!
- Uwierz, wrócisz tu tak szybko jak odchodzisz.
- Żegnam - powiedziała i wyszła.
Spakowała swoje rzeczy, pożegnała ze znajomymi i opuściła budynek. Wróciła do domu i od razu udała się do przyjaciółki.
- Zrezygnowałam z pracy - powiedziała uśmiechnięta.
Ta bez słowa podeszła do niej i ją przytuliła. Amanda posprzątała po obiedzie i poszła poszukać jakiś ogłoszeń o pracę. Emilia w tym samym czasie chwyciła za telefon i wybrała numer do Michaela. Mimo, że znali się zaledwie kilka dni dobrze się dogadywali.
- Halo?
- Cześć Emilia, co tam?
- Amanda zrezygnowała z pracy.
- Co?
- Mówię poważnie.
- Ale dlaczego?
- A jak myślisz? Dla Gregora.
- Zwariowała!
- Nie wiem co teraz zrobimy.
- Jak coś to pomogę. Mogę popytać tu i tam.
- Mógłbyś?
- Jasne! Przyjaźnimy się.
- Dziękuję - powiedziała uradowana.
- Nie ma za co. Może powinienem powiedzieć Gregorowi co?
- Mhm.
- Dobra, to dam znać jak coś.
- No papa - powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Miała nadzieję, że skoczek znajdzie coś dla jej przyjaciółki.
                                                    ***
- Gregor musimy porozmawiać - zwrócił się do przyjaciela Michael.
- O co chodzi? Chciałeś mi powiedzieć jaki to beznadziejny jestem?
- Nie, ale chciałem ci uświadomić, że tej dziewczynie na tobie zależy!
- Co? - czuł jakby serce mu się zatrzymało "tej dziewczynie na tobie zależy" - te słowa chodziły mu po głowie. - Skąd wiesz?
- Zrezygnowała dla ciebie z pracy.
- Co?!
- Zastanów się - powiedział i odszedł.
Siedział w autobusie i rozmyślał nad tym co powiedział mu  przyjaciel. Czuł, że chyba jednak mylił się co do dziewczyny.
- Michael - usiadł obok przyjaciela. - Chyba spierdoliłem sprawę - powiedział cicho.
- Jeszcze nie. Idź ją przeproś i wysłuchaj.
- Masz racje. Po kwalifikacjach wrócę do Innsbrucka i pójdę do niej. Tylko adres mi zapisz.
- Masz - podał koledze kartkę.
- Dzięki, a między nami? Ok?
- Jasne - uśmiechnął się blondyn.
Za godzinę miały odbyć się kwalifikacje do konkursu w niemieckim Willingen, Gregor czekał tylko na samolot do Austrii, chciał jak najszybciej zobaczyć brunetkę.
   
                                                                   ***
- Hej i jak wyspałaś się? - zapytała swoją przyjaciółkę.
- Nie spałam, szukałam jakiejś pracy.
- Michael powiedział, że ci pomoże.
-Co? Mówiłaś mu? Po co? Nie chcę jego pomocy - broniła się brunetka.
- Przestań, on ci coś załatwi.
- Nie chcę się nikomu narzucać.
- To twój przyjaciel.
- Dobra, nie rozmawiajmy teraz o tym.
- Jadę na święta do domu - oznajmiła Emilia.
Amanda tylko się uśmiechnęła.
- Ty też powinnaś.
- Po co ja tam?
- Masz rodzinę
- Rodzinę? Jaką?
- Wychowywali cię przez te osiemnaście lat.
- W kłamstwie.
- Daj spokój.
Ich kłótnie przerwał dzwonek do drzwi.
- Otworze - powiedziała blondynka i wstała z kanapy.
Otworzyła drzwi i zrobiła wielkie oczy.
-Jest Amanda? - zapytał cicho chłopak.
- Amadaaaa! - krzyknęła. - To chyba do ciebie! Gregor, a ty nie na konkursie?
- Michael mnie przekonał, żebym pogadał z nią. Złapałem pierwszy samolot do Austrii. To nie mogło czekać.
- Imponujące - uśmiechnęła się dziewczyna.
Po chwili obok Emilii stała już brunetka, równie zdziwiona jak jej przyjaciółka.
- Co tu robisz?! - zapytała.
- To ja was zostawię - powiedziała blondynka, założyła kurtkę i wyszła z domu.
- Ja... - nie wiedział co powiedzieć.
- No? Czekam...
- Chciałbym cię przeprosić, za moje zachowanie i chciałbym cię wysłuchać.
- Teraz? Czemu nie pomyślałeś o tym wcześniej.
- Byłem wściekły.
- Ja teraz jestem, więc żegnam.
- Proszę.
- Nie! - krzyknęła.
Nawet kiedy była zła była przepiękna. Skoczek nie mógł się opanować. Szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Nie protestowała, pragnęła tego. Marzyła o tym od czasu kiedy pierwszy raz zobaczyła skoczka. Lekko oderwał swoje usta od jej, a ona lekko otworzyła oczy. Schlierenzauer uśmiechnął się swoim chytrym uśmieszkiem.
- Zobaczysz, jeszcze dziś przejdę ci przez myśl - powiedział i wyszedł.
Dziewczyna stała ciągle w miejscu i nie wiedziała co powiedzieć.

_____________________________________
Koniec :) Jak się podoba? Pierwszy pocałunek. Następny rozdział pojawi się w czwartek. A i mam do was prośbę jakbyście mogli zagłosujcie po lewej stronie z jakim skoczkiem w roli głównej następne opowiadanie.
  CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 9

"Czasami budujemy mury nie po to, żeby się oddzielić, ale po to, żeby zobaczyć kto odważy się je przekroczyć".



Innsbruck zasypał śnieg, ludzie śpieszyli się do pracy, a Amanda jeszcze słodko spała. Nie wybierała się do biura. Jeszcze nie miała odwagi. Z krainy Morfeusza wyrwał ją odgłos budzika. Wstała niechętnie i spojrzała w lustro. Nie wyglądała dobrze. Rozmazany makijaż, rozczochrane włosy. Zeszła na dół, gdzie czekało na nią śniadanie. 
- O wstałaś wreszcie! - powiedziała Emily.
- Cześć.
- Jak się czujesz? - zapytała z troską.
- Tak jak wyglądam - odpowiedziała.
- Michael przyjedzie po treningu. 
- Po co? 
- Przecież to twój przyjaciel.
- Nie chcę mieć już nic wspólnego ze skoczkami. Idę się ogarnąć, a później zabieram cię na zakupy. 
Po godzinie przyjaciółki były już w centrum handlowym. Świetnie się bawiły. Amanda choć na chwilę zapomniała o Gregorze. 
- Chyba muszę go przeprosić - - powiedziała, kiedy siedziały w samochodzie. 
- Też tak myślę. 
- Ale on nie będzie chciał ze mną rozmawiać. 
- Spróbuj chociaż.
Kiedy dojechały do domu, pod drzwiami siedział Michael. 
- Co wy tam tak długo robiłyście? - zapytał.
- Długo? 
- Zdecydowanie. 
- Takie są kobiety... - powiedziała Emily. 
Amanda otworzyła drzwi i zaprosiła skoczka do środka. 
- Chcecie coś do picia? - zapytała.
- Ja kawę. 
- Ja wodę. 
- "Sportowiec" - zaśmiała się Emilia.
- Pełnej klasy. 
Amanda przyniosła napoje i podała kartkę i długopis skoczkowi. 
- Zapisz mi adres. 
Michael spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Gregora. 
- Co? 
- Pisz. 
Michael wykonał polecenie. 
- Dziękuje - powiedziała. Ubrała kurtkę i wyszła.
- Ale... - skoczek nie dokończył, bo przerwało mu trzaśnięcie drzwi.
- Poszła go przeprosić.
- Powodzenia.
Brunetka jechała zaśnieżonymi drogami i zastanawiała się co powie brunetowi. Bała się. Jak zareaguje Gregor? Czy da jej szanse i ją wysłucha? 
Zaparkowała samochód pod domem Schlierenzauera i wysiadła z auta. Podeszła do drzwi. Nagle strach zawładnął jej całym ciałem i chciała wracać do samochodu, gdy drzwi się otworzyły. 
- Czego tu do cholery chcesz? - zapytał. 
W jego oczach można było dostrzec gniew.
- Porozmawiaj ze mną - miała już łzy w oczach.
- I co? Opiszesz to w gazecie? Zmieszasz mnie z błotem.
- Nie to nie tak!
- A kto? Pewnie jakaś czarodziejka.
- Pozwól mi wyjaśnić! - nie wytrzymała, krzyknęła. 
- Nie masz co wyjaśniać. Dużo dziennikarzy pisało o mnie wiele rzeczy, nie przejmowałem się tym, ale jak zobaczyłem, że ty mogłaś coś takiego zrobić...- nie dokończył.
Zamknął jej drzwi pod nosem. Dziewczyna znowu zaczęła płakać. Czuła, że jej świat się własnie wali. Przez jeden głupi artykuł? Przecież to była jej praca. Zacisnęła dłonie w pięść i zaczęła walić w drzwi skoczka. 
- Nie odpuszczę!
- Słuchaj, nie obchodzi mnie co będziesz robiła, ale jak nie przestaniesz walić w drzwi i krzyczeć, to wezwę policję - powiedział i ponownie zamknął drzwi.
Amanda płakała jeszcze mocniej, ale wiedziała, że to na nic. Wsiadła do samochodu i odjechała. Weszła do domu i od razu udała się do swojego pokoju. 
- Ej mała. Ja było? 
- A jak myślisz? - zapytała przez łzy.
- To dupek. Zrobię ci zaraz naleśniki i od razu ci się humor poprawi - uśmiechnęła się lekko. 
Amanda momentalnie przestała płakać, ale tylko na chwilę.
- Ej! On chyba nie jest ważniejszy od naleśników! 
- Chyba jest - powiedziała cicho. 
- O nie! Mamy problem. Zakochałaś się.
- CO? W nim? Nigdy!
-Mów co chcesz. Ja wiem swoje. Ale pamiętaj, że czasem ludzie budują mury nie po to, żeby się oddzielić, ale po to, żeby zobaczyć kto odważy się je przekroczyć. Zawalcz o niego.
- Co?! Przed chwilą mówiłaś, że jest dupkiem, a teraz mówisz, żebym po niego walczyła? Nie rozumiem.
- Bo widzę jak ci na nim zależy. Zastanów się - powiedziała i wyszła z pokoju.
                    
                                                      ***
Siedział na kanapie i oglądał telewizję. Myślał o niej, jak zawsze. Chciał jej wybaczyć, ale nie potrafił. Wydawało się być zbyt trudne, chociaż to tylko głupi artykuł. Za każdym razem kiedy pisali o nim jakieś bzdury nie przejmował się tym, a teraz. Bolało go w środku. Wiedział, że cierpiała, ale chciał tego. 
Z transu wyrwał go dźwięk telefonu.
- Stary, kurwa! 
- Czego chcesz?
- Nie widzisz jak ją to boli? Musisz jej wybaczyć.
- Przestań! Mnie też boli! Musi cierpieć.
- Gregor to koniec. Koniec z naszą przyjaźnią. Stałeś się inny. Zupełnie. Wspierałem cię, ale widzę, że nic  z tego.
Wściekły Schlierenzauer rzucił telefon na ziemię. Stracił przyjaciela i dziewczynę, na której mu zależało. 
________________________________________
Z góry chciałam przeprosić za wulgaryzmy :)

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 8

"Kiedyś może zrozumiesz, jak trudno jest wstać i walczyć do końca." 

Środa, Innsbruck

Amanda czekała na lotnisku na swoją przyjaciółkę. Nie widziała jej pięć lat. To nie znaczy, że nie przestała jej kochać. Jej myśli zaprzątał artykuł, który był fałszywy, ale nie miała odwagi sprzeciwić się szefowi.
Spostrzegła swoją przyjaciółkę, w tłumie ludzi z walizkami. Zmieniła się. Jej falowane blond włosy opadały na ramiona. Oczy miała morskie, a makijaż idealnie dopasowany.
- Nie wierze - Amanda podbiegła do niej i mocno przytuliła.
- Brakowało mi tego - powiedziała blondynka.
- Kocham cię!
- A ja ciebie mocniej!
Kiedy wreszcie "odkleiły się od siebie" udały się do samochodu.
- Pokaże ci super kawiarnie.
- Okey - uśmiechnęła się.
Amanda postawiła samochód pod lokalem.
- No to, jaki masz problem? - zapytała Amanda, kiedy usiadły przy stoliku.
- To może zacznę od początku. Około dwa miesiące temu poszłam na imprezę z twoim byłym sąsiadem.
- Z Eddim? Tym wielkim?
- Tak.
- Przecież ty go nienawidziłaś!
- Żałuj, że go teraz nie widziałaś. No, ale przejdę do rzeczy. Po imprezie poszłam z nim do łóżka...
- CO?! ŻARTUJESZ! - krzyknęła Amanda.
- Ciszej... No i wiesz... Niby się zabezpieczaliśmy, ale coś nie wyszło.
- JESTEŚ W CIĄŻY?!
- Moi rodzice powiedzieli, że mogę się wynosić z domu i, że nie chcą mieć na razie wnuka, bo będzie problem.
- Co za....
- Twoi rodzice pozwolili mi u siebie zamieszkać.
- WOW, chyba sumienie im się ruszyło. Ale to nie ważne. Od dzisiaj mieszkasz u mnie. Pomogę ci.
- Nie mogę ci robić takiego kłopotu.
- Przestań!
- No, ale lepiej opowiadaj co u ciebie.
W tym samym momencie do kawiarni weszli skoczkowie. Schlierenzauer i Michael. "A oni po co tu?" - pomyślała. Michael od razu spostrzegł brunetkę i podszedł do niej. Gregor nawet nie zbliżył się do ich stolika.
- No Gregor! Nie przywitasz się? To Amanda - zwrócił się do przyjaciela.
- Wiem kto to jest Michael. Ale wole jej nie widzieć na oczy.
- Co?! - blondyn zrobił wielkie oczy.
- Po za tym, świetny artykuł. Gratuluje - zakpił z dziewczyny.
- Ja.... - brunetka nie wiedziała co powiedzieć.
- Nic nie mów. Wiesz co? Żałuje, że cię uratowałem - powiedział i wybiegł z kawiarni.
- Amanda o co chodzi z tym artykułem? - zapytał skoczek.
- Mój szef zmienił całkowicie "mój" artykuł o Schlierenzauerze.
- Jak to?
- Powiedział, że ludzi nie zainteresuje prawda. A o co chodzi z tym uratowaniem?
- Nie wiem - odpowiedział. - Ale czekaj.... Kilka miesięcy temu, w jakimś klubie znalazł naćpaną dziewczynę i zadzwonił po pogotowie. Później próbował ją odnaleźć, ale bez skutku. A od kiedy cię spotkał zachowywał się dziwnie.
- To byłam ja... - Amanda spuściła głowę.
- Znowu ćpasz?! - oburzyła się Emilia.
- Nie! - krzyknęła nie mogąc powstrzymać łez Amanda.
- Co to znaczy znowu? - zapytał skoczek.
- Nie ważne - powiedziała i wyszła z płaczem z budynku. Udała się do pobliskiego parku. Nie chciała z nikim rozmawiać. Usiadła na ławce i zaczęła płakać. Nie chciała, aby ktoś znał jej przeszłość, wstydziła się tego. Już zdążyła o niej zapomnieć, a to znowu powróciło. W sumie nie wiedziała z jakiego powodu płacze, czy z powodu przeszłości, czy przez Gregora. Nagle usłyszała jakiś hałas. Myślała, że jest sama. Ku jej zdziwieniu, obok niej usiadł Gregor.
- Dlaczego płaczesz? Chyba uwielbiasz krzywdzić ludzi... Brawo udało ci się.
- Ty nie rozumiesz...
- Doskonale rozumiem Amando - powiedział i odszedł.
Brunetka cała zapłakana wróciła do domu, gdzie czekała na nią Emilia i Michael.
- Amanda! - podbiegła do niej przyjaciółka. - Przepraszam...
- Nie... Jestem zmęczona...
- Idź się połóż - powiedział skoczek. - Musisz odpocząć.
- Dzięki - powiedziała i udała się do swojego pokoju.
Nie miała już na nic siły. Kiedy słyszała w głowie słowa Gregora jeszcze bardziej zaczęła płakać. Miała dość. Ułożyła się wygodnie na łóżku i zasnęła.
 _______________________________________________________
Krótki i bez Happy Endu, przepraszam :D Czujecie już tą magię świąt? Mogę was zapewnić, że będzie świąteczny rozdział :) Z tego powodu, że mam już dwa opowiadania do przodu dodam je wcześniej, żeby dodać przed świętami :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 7

Sobota
Dzień konkursu. Na skoczni gromadziły się tłumy. Kibice cierpliwie wyczekiwali, aż rozpocznie się konkurs. Amanda w tym samym czasie wypytywała skoczków i kibiców o Schlierenzauera. Musiała czekać na Michaela, bo on wiedział najwięcej. Niestety, nigdzie go nie złapała. 
Konkurs się rozpoczął, Amanda usiadła razem ze swoimi partnerami i z zaciekawieniem oglądała konkurs. Brakowało jej Gregora na skoczni. Zawody wygrał Michael, był bezkonkurencyjny. Na drugim stopniu stanął Stoch, a na trzecim Freund. 
Po konkursie dziewczyna poszła pogratulować Michaelowi. 
- Cześć! Gratulacje!
- Hej! Dziękuję - skoczek podszedł do Amandy i ucałował ją w policzek. 
Brunetka lekko się zarumieniła, czego na szczęście nie było widać. Rozmawiali jeszcze chwilę, ale skoczek musiał już iść. 
Amanda wróciła do domu i zaczęła pracować nad artykułem na temat Gregora. Kiedy skończyła wysłała swoją prace do szefa. 
                                                        
                                                       ***
Wstał dzisiaj szczęśliwy. Obejrzał konkurs i cieszył się, że jego przyjaciel zwyciężył. Kto by się spodziewał, że rozmowa z najlepszym przyjacielem da mu tyle radości. Zaczął wierzyć, że może jeszcze wrócić do skoków, niestety potrzebował jeszcze dużo czasu. Wziął do ręki aparat i zaczął robić zdjęcia. Uwielbiał fotografować. Ostatnio nie robił tego często, w końcu jego życie wywróciło się do góry nogami. Całymi dniami oglądał telewizję i czytał codzienne gazety. Ale dzisiaj było inaczej. Miał siłę. Rozumiał, że jego przyjaciele go nie odwiedzą. Mają sporo na głowie. Konkursy, treningi... Cieszył się, że już za dwa tygodnie będzie się mógł z nimi zobaczyć.
                                                         
                                                      ***

Następnego dnia Amanda, miała na 10:00 do pracy, więc mogła jeszcze posiedzieć na parapecie i wypić swoją ulubioną kawę. Przyglądała się ludziom śpieszącym do pracy i spadającym płatkom śniegu. Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk telefonu "EMILIA". Emilia była najlepszą przyjaciółką Amandy z czasów dzieciństwa. Znała ją od piaskownicy. Kiedy Amanda wyprowadziła się z rodzinnego miasta, kontakt się urwał. 
- Emilia?
- Amanda, cześć!
- Hej! Nie wierze, że dzwonisz.
- Nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie.
- Przepraszam, że się nie odzywałam.
- Rozumiem, to ja nie chciałam utrzymywać z wami kontaktu.
- Wiem, ale i tak powinnam od czasu do czasu zadzwonić.
- Opowiadaj lepiej co u ciebie.
- Nie za dobrze.
- Jak to?
- Chciałabym się z tobą spotkać, to nie jest rozmowa na telefon. 
- Brzmi groźnie.
- I jest. 
- To kiedy?
- Kiedy chcesz.
- To przyjedź do mnie na kilka dni. 
- Nie chcę robić kłopotu. 
- Jakiego kłopotu?!
- To w środę?
- Czekam. Adres wyślę ci sms'em.
- Okey, to cześć.
- Pa.
Zeszła z parapetu i zaczęła szykować się do pracy. Była ciekawa czy szef sprawdził jej artykuł. 
Usiadła przy swoim szklanym biurku, nawet nie zdążyła się rozpakować, a do jej gabinetu wszedł Victor - kolega z pracy.
- Szef cię wzywa - powiedział.
- Mam się bać?
- Raczej nie.
- Ok, dzięki.
Delikatnie zapukała do drzwi. Usłyszała w odpowiedzi: "Proszę". 
- Usiądź. 
Posłusznie wykonała polecenie.
- Przeczytałem twój artykuł. Był dobry, ale musiałem na nieść parę poprawek. 
"Poprawek?!" - pomyślała. "On był idealny."
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - spojrzał na dziewczynę.
- Nie - uśmiechnęła się.
- To dobrze, bo dzisiaj ukarze się w naszej gazecie. To wszystko możesz już iść. 
Brunetka wyszła z gabinetu szefa i udała się do swojego biura. Zastanawiała się, co było nie tak z jej artykułem.
Kiedy wracała do domu. Zajechała jeszcze po zakupy. Od razu zwróciła uwagę na gazetę i jej tytuł: "Jaki naprawdę jest Gregor Schlierenzauer?". Od razu wsadziła ją do koszyka. W domu usiadła na parapecie i zaczęła czytać swój artykuł. 
"Jaki jest naprawdę Gregor? Pytałam wielu fanów skoków, skoczków i jego przyjaciół. Większość z nich postrzega go jako egoistycznego, wrednego i zapatrzonego w siebie człowieka, dla którego ważna jest tylko kariera. Nie potrafi przegrywać - to wiadomo nie od dziś. Od wypadku nie wychodzi z domu, zamknął się i nie utrzymuje z nikim kontaktu. To właśnie jest prawdziwy mistrz." 
                                                                                                                      Amanda Hoffman 
- Co?! Przecież ja tego nie napisałam! - krzyknęła. 
Podarła gazetę i szybko złapała za telefon. Wybrała numer do szefa.
- Halo!
- Witaj Amando.
- Co to ma być?!
- Ale co masz na myśli?
- Ten artykuł.
- Oh... Musiałem mu dodać troszkę ciemnych barw.
- Przecież to wszystko kłamstwo! Nie to napisałam. 
- Ratuje ci życie, moja droga. Gdybym nie opublikował tych poprawek to ludzie by tego nie czytali, a wtedy musiałbym cię zwolnić.
- Więc mam być panu wdzięczna?
- Dokładnie tak. 
- Skandal! - rzuciła telefonem o podłogę. 
Miała nadzieję, że Gregor tego nie zobaczy.
_______________________________________________________________
Dzisiaj troszkę nudniejszy, mam nadzieję, że wybaczycie :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 6 Powrót


Miesiąc później 
Amanda już od miesiąca nie rozmawiała z Michaelem, ale nie zapomniała o nim. Z tego co słyszała, Gregor wyszedł ze szpitala, ale w dalszym ciągu jeździ na wózku. 
Siedziała właśnie w pracy, kiedy usłyszała  stukanie do drzwi. To był jej szef, który przyszedł z nowym zadaniem. 
- Następny konkurs w Innsbrucku jest twój - powiedział i dał jej papiery. 
Nie wiedziała czy ma się cieszyć. Spotka znowu Michaela, a tego chciała uniknąć. Niestety taka była jej praca. 
- A i jeszcze! - powiedział szef zanim wyszedł. - Skup się głownie na Gregorze.
"Szlak" - pomyślała. Mężczyzna wyszedł z gabinetu. Była zmuszona zadzwonić do Michaela. Złapała za telefon i wybrała numer do skoczka.
- Amanda? Cześć! 
- Hej. Co tam słychać? 
- W porządku, przepraszam, że nie dzwoniłem, ale byłem zajęty. 
- Nie przejmuj się! Zobaczymy się w sobotę. 
- O tak? Będziesz na konkursie? 
- Tak, a jak tam z Gregorem? 
- Słabo. Nie odzywa się do nikogo, w ogole nie wychodzi z domu. 
- Dlaczego? 
- Nie wiadomo, potrzebuje czasu po tym wypadku. 
- Eh... No dobra. Dzięki i dozobaczenia w sobotę - powiedziała i odłożyła słuchawkę. 
                              *** 
Siedział w swoim szarym i zimnym pokoju. Myślał o niej. Dlaczego nie mógł o niej zapomnieć? Od incydentu w klubie minęły juz 2 miesiące, a on ciagle miał przed oczami ją nieprzytomną. Ale teraz Michael się nią zainteresował i wiedział że powinien odpuścić, bo to jego przyjaciel, ale nie potrafił. 
Usłyszał pukanie do drzwi. To była jego mama, tylko z nią potrafił rozmawiać. 
- Cześć synu, zrobiłam kolacje. 
- Nie chce jeść. 
- Musisz. Jak wyzdrowiejesz musisz mieć siłę na treningi.
- Ja już be wyzdrowieje. 
- Jedz! - rozkazała. 
W tym samym momencie zadzwonił telefon Gregora. To był Michael. Zastanawiał się czy odebrać. Musiał zapomnieć o dziewczynie. 
- Cześć. 
- Gregor stary! - krzyknął z uratowaniem. - W końcu wiem, że żyjesz! 
- Ledwo. 
- Kiedy z tego wyjdziesz? 
- Za dwa tygodnie będę chodzić normalnie, ale skoki mogę sobie odpuścić. 
- No nie! Ej, ale pamiętaj zawsze masz mnie i chłopaków, jesteśmy z tobą. 
- Dzięki. A jak tam twoja dziewczyna? - nie mógł się powstrzymać. 
- Nowa dziewczyna? 
- No Amanda. 
- Nie jestem z nią. 
- Jeszcze? 
- Nie, nigdy. 
- Dlaczego? 
- Wyraźnie nie jest mną zainteresowana. 
- Szkoda, ale pamiętaj, zawsze masz mnie. 
- Dziękuje, ale nie jestem tobą zainteresowany w tym sensie... Haha 
- Jak możesz?! Uszczęśliwił bym cię! 
- Dobra, dobra haha, ale będziesz na konkursie w sobotę? 
- Oczywiście, nawet skoczę sobie. 
- Taa... Powodzenia. Haha 
- Za dwa tygodnie z wami polecę. 
- Okey, to dozobaczenia. 
- No cześć - rozłączył się. 
Gregor był zmieszany. Czy Michael naprawdę odpuścił sobie Amandę?!  
_______________________________
Ufff po roku nareszcie wróciłam 😊 
Co tydzień w piątki/soboty będaą pojawiały się nowe rozdziały. Więc zapraszam 💪🏽 Marysiaa


środa, 4 marca 2015

Rozdział 5

Amanda siedziała w samochodzie przed szpitalem i zastanawiała się czy powinna tam wejść. Nie lubiła szpitali. Na samą myśl o tym miejscu zbierało jej się na mdłości. Wyszła z auta i spojrzała jeszcze raz na budynek. "Teraz Amando! Teraz!" 
Ręce zacisnęła w pięść i powoli weszła do szpitala. Od razu ogarnęła ją duszność. Słyszała tylko szum. Nagle zobaczyła Gregora. Leżał na łóżku nieprzytomny. Podbiegła szybko do lekarza.
- Przepraszam. Co z nim? - zapytała. 

- Jest nieprzytomny, ma liczne siniaki. Na szczęście nie ma urazu kręgosłupa.
- Dobrze. Dziękuję - powiedziała i usiadła na białym fotelu obok sali. Zadzwoniła do Michaela, aby powiadomić go o stanie zdrowia Gregora. Po chwili zauważyła mężczyznę, który należał do sztabu szkoleniowego. Usiadł obok niej i czekał na lekarza. Nagle drzwi sali się otworzyły i wyszedł z nich doktor.
- Ma połamaną rękę, wstrząs mózgu, ale powoli dochodzi do siebie.
- Kiedy będzie mógł wrócić do skoków? - zapytał mężczyzna.
- Myślę, że fizycznie będzie szybciej gotowy. Jest w ogromnym szoku. W tym sezonie może się pożegnać ze skocznią. 

- Dobrze dziękuję, a można z nim porozmawiać?
- Teraz nie, musi odpoczywać.
- Jasne. Dziękuję.
Mężczyzna pożegnał się z Amandą i wyszedł ze szpitala. Amanda również nie chciała siedzieć w szarym budynku. Wróciła do hotelu i rozmyślała o Schlierenzauerze. Może nie słusznie go osądziła? Może powinna go lepiej poznać? 

Z zamysłu wyrwał ją dzwonek telefonu: 1 nieodebrana wiadomość od: Michael H. 
-"Jutro wyjeżdżamy. Chciałabyś może się zobaczyć?" 
Nie miała ochoty. Wolała odpocząć.
- "Michael, przepraszam, ale nie mam siły. Zobaczymy się w Innsbrucku?" 

- "Jasne. To do usłyszenia." 
Po przeczytaniu wiadomości wyłączyła telefon. Nie chciała, aby ktoś zakłócał jej spokój. Przebrała się i zanurzyła w hotelowym łóżku.
 

                                                       ***

Leżał na łóżku bez ruchu i wpatrywał się w sufit. Na krześle obok niego siedziała jego mama, a nad nią stał ojciec. Kobieta ze łzami w oczach patrzyła na syna. Mężczyzna próbował z nim porozmawiać, jednak ten nie potrafił mu odpowiedzieć. Po chwili przyszedł lekarz i wyprosił z sali rodziców skoczka.
- Jak się Pan czuje? - zapytał, jednak nie uzyskał odpowiedzi. - Jutro przeniesiemy pana na oddział do Innsbrucka - dodał. - To tyle - westchnął i wyszedł. Gregor został sam, chciał pomyśleć, jednak nic nie pamiętał z momentu, w momencie kiedy upadał na ziemię. Ale pamiętał o tym, że przed skokiem myślał o niej. 

                                            ____________________
Mamy taki króciutki, ale jest! Jeszcze raz przepraszam, za tą przerwę. :)

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 4

Obudziły go promienie słońca, wpadające do pokoju hotelowego. Jego przyjaciela już nie było. Zwlekł się z łóżka i szybko ubrał. Spojrzał jeszcze na zegarek. Pospiesznie udał się na śniadanie. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach. Usiadł obok Michaela i reszty kolegów z kadry. 
- Hayboeck! Jak tam twoja dziewczyna? - zapytał Kraft. 
- Idę dzisiaj, po konkursie na randkę - uśmiechnął się triumfalnie. 
- A ona o tym wie? - zapytał Diethart, a reszta się roześmiała, nawet Gregor.
- Wyobraź sobie Thomas, że wie.
- To gratulacje! - poklepał po ramieniu przyjaciela Kraft.
W stronę skoczków, szedł właśnie ich trener.
- A co wy tu urządzacie jakieś śmiechy? Za skoki się brać - powiedział wyraźnie rozbawiony.
- Mitch się umówił na randkę. 
- Aaaa...-zamyślił się. - To powodzenia! Pamiętam jak ja byłem w waszym wieku i umawiałem się z dziewczynami...To były czasy. Hayboeck, ale na twoim miejscu zająłbym się dzisiejszym konkursem.
- Tak jest trenerze! - odpowiedział Mitch.
Chłopaki po raz kolejny zareagowali śmiechem. 
- Za godzinę widzę was pod skocznią! - powiedział Heinz, tym razem poważnym tonem. 
- Tak jest trenerze! - odparli zgodnym chórem.
Po zjedzeniu śniadania, wszyscy zaczęli się szykować do konkursu. Skoczkowie punktualnie zjawili się pod skocznią, no może oprócz Dietharta, za co musiał zapłacić piętnastoma kółkami więcej na następnym treningu. Ale wracając do Schlierenzauera, który właśnie snuł się wśród kibiców, szukając brunetki. Jego uczucia były niepojęte, nie wiedział co czuł. Nagle spostrzegł brunetkę, która właśnie przeprowadzała wywiad z jednym ze skoczków Norweskich. 
- Hej możemy pogadać? - zapytał, kiedy skończyła rozmowę.
- Jasne - oddała kamerzyście swój sprzęt, po czym odeszła z Gregorem. - A więc o czym chcesz rozmawiać? - zapytała.
Gregor myślał nad tym całą noc, co miał jej  powiedzieć, ale nie potrafił zapytać ją wprost o to co wie co zdarzyło się w klubie. Okazało się zbyt trudne. 
- Chciałem cię przeprosić, za moje wczorajsze zachowanie.
- Spoko, niby nic się nie stało - powiedziała z obojętnością, co nie uszło uwadze skoczka.
- Naprawdę przepraszam. 
- Ej mam takie pytanie. Po co tu przyszedłeś? 
- No żeby cię przeprosić. 
- Na pewno? - zapytała z niedowierzaniem.
- Eeee... - chwilę się zastanawiał. - Tak.
- Po co?
- Czemu zadajesz tak dużo pytań? - zapytał, a dziennikarka się uśmiechnęła, co wywołało uśmiech również na twarzy skoczka. 
- Po prostu chciałabym wiedzieć dlaczego mnie przepraszasz. Nasłuchałam się od ludzi trochę na twój temat. A tak się nie zachowuje człowiek z taką opinią.
Gregor po tych słowach zbladł i lekko się zdenerwował, ale nie dawał tego po sobie poznać. Wiedział już na pewno, że Amanda nie wie kto ją "uratował" w klubie. 
- Widzisz mam, jednak jeszcze trochę godności - prychnął. 
Myślał, że jest inna, że nie słucha co opowiadają inni, a okazało się, że jest taka sama jak wszystkie inne. 
- Dobra Gregor, my chyba już skończyliśmy. Mam sporo pracy. Cześć i powodzenia - powiedziała. 
Schlierenzauer tylko stał i patrzył jak odchodzi. W momencie kiedy zniknęła mu z pola widzenia, wrócił do rzeczywistości. Wiedział, że ma przed sobą konkurs i musi dać z siebie wszystko. Dlaczego to nie mogło być takie proste? Powiedzenie jej prawdy. Dręczył go fakt, że ona nie wie. Wrócił do kolegów, którzy po kolei udawali się na skocznie. Życzył im wszystkim powodzenia, ze sztucznym uśmiechem na twarzy, jednak w końcu ktoś musiał to zauważyć, że coś jest nie tak. 
- Hej Gregor. Co się znowu stało? - klepnął w ramię swojego przyjaciela.
- Nic Hayboeck, chyba mam jakąś depresje - odpowiedział, a Mitch lekko się uśmiechnął.
- Przejdzie ci! Dasz radę! Jak zawszę służę pomocą bracie - powiedział.
- Dzięki stary! - przybił żółwika z młodym Austriakiem.
- Idę! Powodzenia Gregor! - uśmiechnął się i wyszedł z domku dla skoczków. 
- Nie dziękuję - powiedział cicho, Gregor i udał się po swoje narty.
W windzie, w której jechał z kilkoma kolegami z innych reprezentacji był skupiony wyłącznie na swoich myślach. Nie prowadził rozmowy ze skoczkami, co było do niego nie podobne. O czym myślał? O niej. To było takie beznadziejne... Kim ona właściwie dla niego była? Znajomą, zwykłą dziennikarką, którą uratował, a najlepsze było to, że ona o tym nie wiedziała. 
W końcu! Była jego kolej, miał okazję wygrać po raz kolejny. Zasiadł na belce, poprawił swoje gogle i naciągnął kombinezon. Odliczał sekundy. Raz, dwa, trzy, pojawiło się zielone światło. Ruszył z belki raz, dwa, trzy, energicznie wybił się z progu. Raz, dwa ... Publiczność zamarła, na skoczni zapanowała cisza. Ona to widziała... Uderzył o zeskok i turlał się jeszcze przez chwilę, po sekundzie jego ciało było bezwładne. Już nic nie czuł pustkę. Znieśli go na noszach i włożyli do karetki. Nie dawał żadnych znaków życia. Amanda cała zdenerwowana, z bólem w oczach podbiegł do jego najlepszego przyjaciela, który przetarł właśnie rękoma łzy. 
- Muszę tam jechać! - powiedział.
- Czekaj, jadę z tobą - powiedziała.
- A twoja praca? - zapytał. 

- Mam zastępce.
Całej rozmowie przysłuchiwał się członek sztabu.
- Mitch nie możesz opuścić konkursu.
- Ale to mój przyjaciel! - krzyknął.
- Hej Michael, pojadę do niego sama. 

- Na pewno?
- Tak - uśmiechnęła się lekko.
- To nici z naszej randki... - powiedział smutny.
- Randki? Spotkania, kochany, spotkania. Dobra będę już lecieć. Cześć - pożegnała się i udała się w stronę parkingu. Wsiadła do samochodu i szybko pojechała do szpitala. Rozmyślała jeszcze w drodze nad dzisiejszą rozmową z Gregorem. Nie wiedziała jeszcze, że przewróciła jego życie do góry nogami, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. 

                      ___________________________________
Aaaa...!!! Miał być dłuższy, ale postanowiłam, że resztę zostawię na następną część. :)
                                             Miło, że ktoś to czyta :) 




A teraz poczęstuje was kilkoma zdjęciami z mojej podróży:
(ulubiona skocznia <3 Harrachov) :)