piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 7

Sobota
Dzień konkursu. Na skoczni gromadziły się tłumy. Kibice cierpliwie wyczekiwali, aż rozpocznie się konkurs. Amanda w tym samym czasie wypytywała skoczków i kibiców o Schlierenzauera. Musiała czekać na Michaela, bo on wiedział najwięcej. Niestety, nigdzie go nie złapała. 
Konkurs się rozpoczął, Amanda usiadła razem ze swoimi partnerami i z zaciekawieniem oglądała konkurs. Brakowało jej Gregora na skoczni. Zawody wygrał Michael, był bezkonkurencyjny. Na drugim stopniu stanął Stoch, a na trzecim Freund. 
Po konkursie dziewczyna poszła pogratulować Michaelowi. 
- Cześć! Gratulacje!
- Hej! Dziękuję - skoczek podszedł do Amandy i ucałował ją w policzek. 
Brunetka lekko się zarumieniła, czego na szczęście nie było widać. Rozmawiali jeszcze chwilę, ale skoczek musiał już iść. 
Amanda wróciła do domu i zaczęła pracować nad artykułem na temat Gregora. Kiedy skończyła wysłała swoją prace do szefa. 
                                                        
                                                       ***
Wstał dzisiaj szczęśliwy. Obejrzał konkurs i cieszył się, że jego przyjaciel zwyciężył. Kto by się spodziewał, że rozmowa z najlepszym przyjacielem da mu tyle radości. Zaczął wierzyć, że może jeszcze wrócić do skoków, niestety potrzebował jeszcze dużo czasu. Wziął do ręki aparat i zaczął robić zdjęcia. Uwielbiał fotografować. Ostatnio nie robił tego często, w końcu jego życie wywróciło się do góry nogami. Całymi dniami oglądał telewizję i czytał codzienne gazety. Ale dzisiaj było inaczej. Miał siłę. Rozumiał, że jego przyjaciele go nie odwiedzą. Mają sporo na głowie. Konkursy, treningi... Cieszył się, że już za dwa tygodnie będzie się mógł z nimi zobaczyć.
                                                         
                                                      ***

Następnego dnia Amanda, miała na 10:00 do pracy, więc mogła jeszcze posiedzieć na parapecie i wypić swoją ulubioną kawę. Przyglądała się ludziom śpieszącym do pracy i spadającym płatkom śniegu. Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk telefonu "EMILIA". Emilia była najlepszą przyjaciółką Amandy z czasów dzieciństwa. Znała ją od piaskownicy. Kiedy Amanda wyprowadziła się z rodzinnego miasta, kontakt się urwał. 
- Emilia?
- Amanda, cześć!
- Hej! Nie wierze, że dzwonisz.
- Nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie.
- Przepraszam, że się nie odzywałam.
- Rozumiem, to ja nie chciałam utrzymywać z wami kontaktu.
- Wiem, ale i tak powinnam od czasu do czasu zadzwonić.
- Opowiadaj lepiej co u ciebie.
- Nie za dobrze.
- Jak to?
- Chciałabym się z tobą spotkać, to nie jest rozmowa na telefon. 
- Brzmi groźnie.
- I jest. 
- To kiedy?
- Kiedy chcesz.
- To przyjedź do mnie na kilka dni. 
- Nie chcę robić kłopotu. 
- Jakiego kłopotu?!
- To w środę?
- Czekam. Adres wyślę ci sms'em.
- Okey, to cześć.
- Pa.
Zeszła z parapetu i zaczęła szykować się do pracy. Była ciekawa czy szef sprawdził jej artykuł. 
Usiadła przy swoim szklanym biurku, nawet nie zdążyła się rozpakować, a do jej gabinetu wszedł Victor - kolega z pracy.
- Szef cię wzywa - powiedział.
- Mam się bać?
- Raczej nie.
- Ok, dzięki.
Delikatnie zapukała do drzwi. Usłyszała w odpowiedzi: "Proszę". 
- Usiądź. 
Posłusznie wykonała polecenie.
- Przeczytałem twój artykuł. Był dobry, ale musiałem na nieść parę poprawek. 
"Poprawek?!" - pomyślała. "On był idealny."
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - spojrzał na dziewczynę.
- Nie - uśmiechnęła się.
- To dobrze, bo dzisiaj ukarze się w naszej gazecie. To wszystko możesz już iść. 
Brunetka wyszła z gabinetu szefa i udała się do swojego biura. Zastanawiała się, co było nie tak z jej artykułem.
Kiedy wracała do domu. Zajechała jeszcze po zakupy. Od razu zwróciła uwagę na gazetę i jej tytuł: "Jaki naprawdę jest Gregor Schlierenzauer?". Od razu wsadziła ją do koszyka. W domu usiadła na parapecie i zaczęła czytać swój artykuł. 
"Jaki jest naprawdę Gregor? Pytałam wielu fanów skoków, skoczków i jego przyjaciół. Większość z nich postrzega go jako egoistycznego, wrednego i zapatrzonego w siebie człowieka, dla którego ważna jest tylko kariera. Nie potrafi przegrywać - to wiadomo nie od dziś. Od wypadku nie wychodzi z domu, zamknął się i nie utrzymuje z nikim kontaktu. To właśnie jest prawdziwy mistrz." 
                                                                                                                      Amanda Hoffman 
- Co?! Przecież ja tego nie napisałam! - krzyknęła. 
Podarła gazetę i szybko złapała za telefon. Wybrała numer do szefa.
- Halo!
- Witaj Amando.
- Co to ma być?!
- Ale co masz na myśli?
- Ten artykuł.
- Oh... Musiałem mu dodać troszkę ciemnych barw.
- Przecież to wszystko kłamstwo! Nie to napisałam. 
- Ratuje ci życie, moja droga. Gdybym nie opublikował tych poprawek to ludzie by tego nie czytali, a wtedy musiałbym cię zwolnić.
- Więc mam być panu wdzięczna?
- Dokładnie tak. 
- Skandal! - rzuciła telefonem o podłogę. 
Miała nadzieję, że Gregor tego nie zobaczy.
_______________________________________________________________
Dzisiaj troszkę nudniejszy, mam nadzieję, że wybaczycie :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

5 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Dziękuję za zaproszenie ;) no i powiem jedno, że zostaje :) nadrobiłam wszystko i jestem już na bieżąco, więc czekam na kolejne rozdziały :)
    Wszystko mi się podoba, cała historia... Wszystko ;) no i ślicznie tu :*
    Jakbyś mogła mnie informować o rozdziałach - będę wdzięczna ;)
    Pozdrawiam!
    Buziaki :*
    PS.: zapraszam również do siebie :) mam nadzieję, że wpadniesz ;)
    http://kocham-je-aime-ich-liebe-dich.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Skomentuję to tak...
    TO BYŁO NIESPORTOWE ZACHOWANIE!
    Jak ten mężczyzna może nazywać się szefem? Jakim prawem zmienia treść o 180 stopni? On jest albo głupi albo niepoważny. Jeżeli Gregor to przeczyta, może wnieść sprawę do sądu o zniesławienie!
    Gdyby ten pan, był dobrym i odpowiedzialnym szefem (czyli odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu) rozważyłby wszystkie okoliczności.
    Co do Gregora... Żal mi go, bo w końcu zaczął dostrzegać barwy dookoła siebie. Sięgnął nawet po aparat... Jeżeli przeczyta ten artykuł... znowu się załamie. :(
    Jestem ciekawa kolejny rozdziałów! ❤
    Buziaki! :*

    PS. Gorąco zapraszam na pierwsze wspomnienie Michaela:
    http://atak-wspomnien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprosiłaś mnie więc jestem... z opóźnieniem, ale jestem ;)
    Bardzo fajne opowiadanie. Największą jego zaletą jest to, że nigdy nie można być niczego pewnym. Rozdziały się czyta lekko, ale ten akurat wprawia w osłupienie...
    Jak ten pseudoszef mógł w taki sposób ingerować w tekst naszej bohaterki?!
    Chociaż z drugiej strony Amanda mogła sprawdzić te poprawki jakichyba dokonał.
    Mam nadzieję, że to nie odbije się zbyt mocno na Gregorze.

    Zostanę na dłużej tylko prosiłabym Cię o informowanie o nowościach ^^
    Zapraszam również do siebie (myślę, że coś dla siebie znajdziesz) ;*

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaprosiłaś, więc jestem :)
    Bardzo fajnie piszesz, tak lekko. Naprawdę, dobrze się wszystko czyta, nie można się absolutnie do niczego przyczepić. Jeszcze doborowa obsada, czego chcieć więcej? :D
    Kurczę, żal mi trochę Gregora. Oby to wszystko nie odbiło się na nic zbyt mocno...
    Dużo weny i buziaki :**
    PS. Zapraszam również do siebie
    blue-flares.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybyłam, nadrobione wszyściutko ;)
    ten jej szef to jakiś kompletny palant!!! Oby Gregor tego nie zobaczył..
    Co do bohaterów, no no kochana cudeńko :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń