piątek, 25 marca 2016

Rozdział 19

Zasada jest prosta.
Nigdy nie okłamuj kogoś, kto ci ufa.
Nigdy nie ufaj komuś, kto cię okłamał.
AMANDA
Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy zobaczyłam śpiącego Gregora obok siebie. Nie chciałam go budzić, dlatego po cichu wstałam z łóżka. Zeszłam na dół. Zaczęłam przygotowywać śniadanie. Przerwał mi dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran. 
EMILIA 
Zadzwonisz? 
Wykręciłam numer do blondynki. Tak dawno z nią nie rozmawiałam, Po wypadku zamknęła się w sobie i rzadko dzwoniła. 
- Cześć - uśmiechnęłam się ciepło. 
- Hej, co słychać? 
- To ty mi powiedz. Jak się czujesz? - zapytałam, nadal z uśmiechem na twarzy. 
- Dzwonię do ciebie w konkretnej sprawie, mam prośbę. 
- Mów. 
- Wiesz, że cię kocham. Dlatego, też się martwię i myślę, że dobrze by było gdybyś przyjechała do mnie... 
- Chwila, chwila, co? - przerwałam jej. Nie rozumiałam o czym ona mówi. 
- Wiem doskonale, że nie masz jak najlepszych kontaktów z rodzicami, ale myślę, że powinnaś przyjechać i z nimi szczerze porozmawiać. 
- Ostatnio mówiłaś, żebym z nimi porozmawiała, kiedy będę gotowa - przypomniałam. 
- Tak, ale wolę, żebyś zrobiła to teraz. Myślę, że kobieta, która to zrobiła... - wiedziałam co miała na myśli. Dalej nie mogła się po tym pozbierać. A ja musiałam jej pomóc. - Chciała zrobić to tobie, po prostu się pomyliła... Ty miałaś być na moim miejscu, rozumiesz? 
Przełknęłam z trudem ślinę, nie odezwałam się ani słowem. Nie miałam wrogów, ale Emilia tym bardziej nie. Może kiedyś popadłam w jakiś nałóg, i to właśnie przez moich rodziców, ale trwało to  krótki okres mojego życia, skończyłam z tym. 
- Proszę, przemyśl to... 
- Jasne - powiedziałam szeptem i nacisnęłam czerwony przycisk. 
Wyjrzałam przez okno, padał deszcz. Pogoda doskonale odzwierciedlała mój obecny nastrój. Tak właśnie się czułam od kilku minut. Aby zapomnieć o rozmowie z blondynką zajęłam się śniadaniem, którego nie skończyłam. Po chwili usłyszałam hałas dochodzący z góry. Gregor własnie wstał. Pojawił się w kuchni w samych bokserkach, przeciągnął się ziewając i podrapał się po niedbale ułożonych włosach. Niestety nie udało mi się ukryć mojego nastroju. 
- Co jest? - pojawił się przy moim boku i mocno przytulił. 
- Emilia dzwoniła, chce żebym pojechała do rodziców. 
- To chyba dobrze nie? 
- Nic nie rozumiesz... 
- A jak mam coś zrozumieć, jak nigdy mi o nich nie opowiadałaś?! 
- Oh... Usiądź - wskazałam na miejsce przy stole. 
Podałam mu talerz z jajecznicą i ponownie wyjrzałam przez okno. Deszcz rozmazywał sylwetki ludzi za szkłem. Wyprostowałam się i wzięłam głęboki oddech. 
- Kilka miesięcy temu przed osiemnastymi urodzinami, dowiedziałam się, że zostałam adoptowana, a moja matka mnie porzuciła. Całe osiemnaście lat żyłam w kłamstwie. A dobrze wiesz, że ja nie lubię kłamstwa. 
- Kiedyś Emilia mi o tym mówiła... - spuścił głowę w dół. 
- I tak zaczęło się branie, to trwało do czasu kiedy znalazłeś mnie w klubie... 
- Nie wiedziałem, że tak bardzo to odczułaś, ale mimo to myślę, że powinnaś z nimi porozmawiać. 
- Ja też tak myślę - powiedziałam zdecydowanie. 
Pobiegłam na górę do pokoju, potykając się o własne nogi, a Gregor tylko się śmiał. Zaczęłam pakować swoje rzeczy. Napisałam, jeszcze Emilii, że jednak ją odwiedzę. Oczywiście nie powiedziałam Gregorowi o jej podejrzeniach. Nawet nie wiadomo czy były prawdziwe. Chociaż kto normalny przychodzi do obcego domu i zaczyna bić ciężarną kobitę?! Odstawiłam złe myśli gdzieś na bok i zakończyłam pakowanie. Zniosłam jeszcze walizkę na dół i udałam się do salonu gdzie siedział skoczek. 
- Pożegnasz się ze mną? - zapytałam. 
- O już jedziesz? - wstał energicznie z kanapy i podszedł do mnie. - Myślałem, że spędzimy dzisiaj ze sobą jeszcze trochę czasu - uniósł brwi do góry. 
- Widzisz jaka jest pogoda... Zaraz się z ciemni, a ja nie lubię jeździć po ciemku.
- No dobrze - skoczek złożył gorący pocałunek na moich ustach. 
A ja głupia chciałam więcej. Odwzajemniłam pocałunek, a moje ręce powędrowały na jego nagi tors. Zamruczał teatralnie i ułożył dłonie na moich biodrach. Musiałam przerwać tą chwilę, spojrzał na mnie z grymasem na twarzy. Uśmiechnęłam się i chciałam już odejść kiedy złapał mnie za rękę i pocałował w czoło. 
- Uważaj na siebie i jedz ostrożnie - powiedział z troską. 
Wtuliłam się w niego, jak mała dziewczynka i chwyciłam za walizkę. Wyszłam z domu zakładając puchowy kaptur. Włożyłam walizkę do bagażnika i usiadłam wygodnie na swoim miejscu. Spojrzałam jeszcze w lusterko i poprawiłam usta czerwoną pomadką. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam z miejsca. Trasę z Innsbrucka do Wiednia opanowała mgła. Deszcz coraz bardziej dawał się we znaki. Powoli zaczęło się ściemniać, a przede mną jeszcze dwieście kilometrów. 
Nagle usłyszałam jakiś hałas. Ściszyłam grające radio, a mój samochód zaczął zwalniać. Zatrzymałam się, musiałam sprawdzić co jest nie tak. Wyszłam z samochodu, było chyba z minus dziesięć stopni. Spojrzałam na oponę, gdzie właśnie leżał problem. Powietrze kompletnie uleciało. Złapałam się za głowę i kompletnie nie wiedziałam co robić. Weszłam do samochodu, do jakiejś stacji miałam z piętnaście kilometrów, a przed sobą same lasy. Dlaczego nie miałam ze sobą jakieś dodatkowej opony?! W sumie to i tak by mi nic nie dało skoro nie umiem jej zakładać. Siedziałam tak przez jakieś dziesięć minut zastanawiając się co robić, aż nagle zadzwonił mój telefon. 
- Halo? 
- Cześć, gdzie jesteś? 
- W jakimś lesie...Mam problem. 
- Co jaki? 
- Zeszło mi powietrze i teraz nie wiem co robić - powiedziałam, już całkiem załamana. 
- Może powiem twojemu tacie, żeby przyjechał? 
- Nie, nie - zaprotestowałam.
- To co zrobisz? 
- Nie wiem, może ktoś będzie jechał. 
- Przestań! Ile kilometrów przed Wiedniem jesteś? 
- Około dwustu.
- Powiem mu jednak. 
- Nie, naprawdę. 
- I całą noc tam spędzisz? Zaraz wyjedzie. Po prostu czekaj i się nie ruszaj, jasne? 
- No dobra - powiedziałam i się rozłączyłam. 
Teraz już naprawdę było ciemno. Zauważyłam za sobą światło, spojrzałam w boczne lusterko. Ktoś zatrzymał się zaraz za moim samochodem. Mam uciekać? Gdyby chociaż było jasno... Usłyszałam pukanie w szybę. Spojrzałam w tamtą stronę. Nawet nie wiecie jaką poczułam ulgę widząc uśmiechniętą twarz za szybą. Wyszłam szybko z samochodu. 
- Michael! Jesteś moją ostatnią nadzieją - uścisnęłam go tak mocno, że ledwo co zdołał złapać oddech. 
- Co ty tu robisz?! - zapytał zdziwiony. 
- Jadę do Wiednia. Znaczy jechałam - poprawiłam się. - A ty? 
- Jadę do Linz. Co się stało? 
- Nie wiem jakim cudem, zeszło powietrze z koła. 
Skoczek ukucnął przy samochodzie. Obejrzał dokładnie oponę.
- Wygląda na przebitą - stwierdził po chwili. 
- Przebitą?! Ja nic nie przebijałam. 
- Wiesz co, zadzwonię do kolegi, który ma warsztat w Salzburgu i zabierze stąd twój samochód, a ja zabiorę cię do Wiednia, co ty na to? 
- Nie będę cię tak obciążać - powiedziałam. 
- Przestań tylko wsiadaj. 
Posłusznie wykonałam polecenie. Wyciągnęłam telefon i napisałam Emilii, że sobie poradzę i już jadę. Michael natomiast zadzwonił do swojego kolegi.
- Naprawdę nie wiem jak ci się odwdzięczę - uśmiechnęłam się. 
- Nie musisz. Ciesz się, że się zatrzymałem. 
- Chyba bym tam umarła. 
Hayboeck tylko się zaśmiał. Resztę trasy przejechaliśmy w ciszy. Do Wiednia dojechaliśmy na jedenastą w nocy. Skoczek podwiózł mnie pod samo mieszkanie Emilii. Za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Pożegnałam się i weszłam do mieszkania, gdzie czekała na mnie blondynka. 
- Boże, nareszcie! - krzyknęła. - Martwiłam się. 
- Mówiłam ci żebyś się nie denerwowała, bo szkodzisz dziecku. 
- Z kim przyjechałaś? - zapytała. 
- Michael Hayboeck - uśmiechnęłam się. 
- Michi?! Dlaczego mnie nie odwiedził? 
- Powiedział, że jest późno i nie chciał robić kłopotu. 
- Eh.. No dobra, mam nadzieję, że go niedługo zobaczę. Siadaj i jedz. 
- Nie musiałaś... 
- Nie gadaj już tyle. 
Zjadałam swoją kolację i dałam znać Schlierenzauerowi, że dotarłam na miejsce. Nie napisałam mu wcześniej, że miałam kłopoty, nie chciałam go denerwować. Pewnie by od razu wyskoczył i pojechał po mnie.. 
- Rodzice przyjdą jutro na obiad - powiedziała. 
A ja tylko kiwnęłam głową. 
- To tam masz łazienkę, a obok twój pokój. Czuj się jak u siebie - uśmiechnęła się. - A ja już idę spać. Dobranoc - puściła mi oczko i skierowała się do swojego pokoju. 
Również byłam bardzo zmęczona, dlatego szybko się umyłam i weszłam pod ciepłą kołdrę. Szybko zasnęłam, myśląc o jutrzejszym spotkaniu. 
__________________________________________
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :') 
Życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT! :) 



CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 


piątek, 4 marca 2016

Rozdział 18

"Czasami krótkie chwile znaczą więcej niż połowa życia"

AMANDA 
Mijały dni, Emilia wyszła ze szpitala, jednak musiała wrócić do domu. Bałam się o nią. Śledztwo policji nie dawało skutków. Dalej nie znaleziono sprawcy. Przyjęłam pracę dla Austriackich skoczków, Gregor nie był zadowolony, ale musiał zaakceptować moją decyzję. Najgorsze było to, że mięliśmy coraz mniej czasu dla siebie. On rehabilitacja, ja praca. Czekałam tylko na moment kiedy będziemy mogli być ciągle razem. Kiedy Gregor wróci do skoków. Czekałam też na to kiedy w końcu będziemy mogli spędzić ze sobą cały dzień. Dziś miał taki nadejść.
Wstałam wcześnie rano i udałam się na śniadanie. W restauracji panował spokój, wszyscy byli zmęczeni wczorajszym "balowaniem", no w końcu Kraft stanął na podium. Nawet sam Kuttin narzekał na ból głowy. A ja? Ja byłam tak podekscytowana tym, że w końcu zobaczę się z ukochanym, że potrafiłam się bawić i bez alkoholu. Możesz być z siebie dumna Amando! Tak jestem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i powędrowałam w stronę stolika gdzie siedział sztab. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam jeść swoją porcję. Spojrzałam na zegarek, cztery godziny do odlotu. Już nie mogłam usiedzieć na miejscu. Ta świadomość, że ujrzę dzisiaj Gregora...
Po kilku minutowym śniadaniu i czasu na spakowanie się, ruszyliśmy w stronę lotniska. Musieliśmy czekać jeszcze dwie godziny na samolot, ciągle przebierałam nogami. A mój towarzysz nie umilał mi czasu.
- Hej, siku ci się chce? - zapytał. - Tam są toalety - wskazał palcem.
- Nie, Kraft - warknęłam.
- To co jest?
- Zimno mi i chcę być już w domu.
- Oj kochana, musisz się przyzwyczaić.
Przewróciłam oczami.
- Jak kocha to poczeka - powiedział Hayboeck i usiadł obok mnie.
Nie miałam zamiaru mu nawet odpowiadać. Między nami nie było ostatnio za dobrze.
- Ej słuchaj, Amanda. Nie chcę stawać pomiędzy tobą i Gregorem. Wiem, że to co się stało na imprezie nie powinno się zdarzyć. Ty jesteś moją przyjaciółką, a Gregor przyjacielem i uwierz mi nie chcę was stracić.
- Wiem, Michael. Ale ja potrzebuje czasu i Gregor tak samo - uśmiechnęłam się blado. - Ale cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Ej Hayboeck weź skocz mi po batona! - krzyknął Heinz.
- Widzisz? Znowu jestem chłopcem na posyłki - zwrócił się do mnie i wstał. Zaśmiałam się cicho i powróciłam do czytania czasopisma. Niestety nie na długo. Tym razem obok mnie znalazł się trener.
- I jak ci się u nas podoba? Wytrzymujesz jakoś? - zapytał.
- Tak, jest dobrze - zaśmiałam się.
- To dopiero początek. Na razie cię oszczędzają - uśmiechnął się chytrze.
- Czyli będzie jeszcze gorzej?
- Jak ze Schlierenzauerem wytrzymujesz, to i z nimi wytrzymasz - zaśmiał się. - A właśnie, co tam u niego?
- Rehabilitacja i od czerwca chce wznowić treningi.
- To słyszałem, a coś więcej?
- Nie wiem... - w tym właśnie momencie, zadałam sobie sprawę, że nic o nim nie wiem.

Dolecieliśmy do Innsbrucka. Od razu co zobaczyłam po otworzeniu oczu, to pasmo zaśnieżonych gór. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kraft pomógł mi z walizką i wszyscy udaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska. W oddali dostrzegłam mojego ukochanego. Gregor stał z bukietem czerwonych róż. Szczerze? Nie spodziewałam się tego po nim. Nigdy nie był taki romantyczny. Uśmiechnęłam się do niego i rzuciłam na szyję. Prawie przewróciłam tego chuderlaka. Nie moja wina. Mógł więcej jeść! Chłopaki zaczęli się z nas śmiać. Szatyn przywitał się z każdym po kolei i oboje udaliśmy się do samochodu. Zdałam mu relację z wyjazdu i odtworzyłam rozmowę z Michaelem. Widziałam w jego oczach, jak bardzo chce się z nim pogodzić. W końcu, każdy potrzebuje przyjaciela. Czułam się winna, że stanęłam między nimi, ale może tak musiało być...
Zaparkowaliśmy pod moim mieszkaniem. Gregor wziął moje walizki i udaliśmy się na górę. Otworzył mi drzwi, a ja od razu zobaczyłam nakryty stół i świeczki. No, no Schlierenzauer postarałeś się! Bez słowa podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Poczułam jego perfumy i nie chciałam się "odkleić".
- Stęskniłem się wiesz?
- Nawet nie wiesz jak ja - zaśmiałam się nie odrywając się od bruneta.
- To może coś zjemy?
- Może później?
- Co masz na myśli? - spojrzał mi w oczy, a ja zbliżyłam moje usta do jego warg i zaczęłam całować. Na początku delikatnie, ale z czasem coraz namiętniej. Oddawał pocałunki, a ja rozpływałam się w jego objęciach. Przejechałam rękoma po jego torsie, które po chwili zatrzymał. Spojrzał na mnie.
- Najpierw coś zjemy, nie możesz być głodna - powiedział spokojnie i zaprowadził mnie do stołu.
Oh Greg! 
Posłusznie usiadłam na krześle, a on na przeciwko mnie. Dalej nie rozumiałam przemiany, jaka w nim zaszła. Widział, że nad czymś się zastanawiam.
- Dawno się nie widzieliśmy, dlatego chciałem z tobą spędzić więcej czasu.
- Kocham cię wiesz? - uścisnęłam jego dłoń.
- Ja ciebie bardziej.
Już nic nie powiedziałam, tylko się uśmiechnęłam, a skoczek zaczął podawać danie. Gregor był naprawdę urodzonym kucharzem, talent po mamie. Od razu przypomniała mi się wigilia.
- Co jest? - zauważył, że śmieje się do siebie.
- Nic, coś mi się przypomniało.
- Co takiego?
- Nasze święta - zaśmiałam się.
- Było cudownie, powinnaś zostać aktorką. Jeszcze tak daleko do następnych...
- Spędzimy je razem? - zapytałam.
Gregor ujął moją dłoń i uśmiechnął się ciepło.
- Obiecuję.
Odwzajemniłam uśmiech i zajęłam się jedzeniem. Brakowało mi go i cieszyłam się, że mogę spędzić z nim choć dzisiejszą noc. Na szczęście w następnym sezonie będzie mógł startować i będziemy mięli siebie na co dzień.
Po skończonej kolacji Gregor posprzątał, a ja zajęłam się wybieraniem filmów. Padło na komedię romantyczną i oboje położyliśmy się w sypialni. Niestety była tak nudna, że zasnęłam wtulona w skoczka, który odpłynął już na początku filmu.
___________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale już jestem. Powiem wam, że to opowiadanie staje się już takie nudneeee.... Ale mam plany... Niestety musicie się troszkę pomęczyć z kilkoma słodkimi rozdziałami jeszcze przez chwilę.
KOMENTUJCIE MOTYWUJCIE!
Pozdrawiam Marysiaa :))

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 17

Wlecieliśmy do szpitala jak poparzeni. Nadal nie wiedziałam co się dzieje. Odnalazłam szybko panią z recepcji, która wskazała nam gdzie leży Emilia. Biegłam rozpychając się pomiędzy, pacjentami, a personelem. Gregora już dawno zostawiłam z tyłu. Teraz nie liczą się nasze kłótnie i to czy przyjmę posadę od Heinza. Musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Przy sali mojej przyjaciółki, siedziała moja sąsiadka. Brunetka, krótko po pięćdziesiątce. Wpatrywała się tępo w plastikowy kubek wody. Co nie oznaczało nic dobrego.
- Co się stało? - podbiegłam do niej.
Spojrzałam na nią. Oczy miała we łzach. Teraz to już na pewno nie było dobrze.
- To blondynka. Blondynka jej to zrobiła.
- Ale co? I jak blondynka?
Zaraz obok mnie pojawił się szatyn.
- Słyszałam tylko krzyki i widziałam blondynkę. Później znalazłam Emilię leżąca na ziemi. Nic więcej nie wiem - spuściła wzrok.
Widać, że była wyczerpana. Musiało to wyglądać okropnie. A mnie przy tym nie było... Usiadłam na krześle obok niej i zakryłam twarz dłońmi. Gregor położył mi rękę na ramieniu. Miałam ochotę się do niego przytulić i pragnęłam, aby te wszystkie problemy zniknęły, jednak w tym samym momencie z sali wyszedł lekarz. Wstałam gwałtownie z miejsca.
- Pani jest współlokatorką? - zapytał. 
Kiwnęłam głową. 
- Pani przyjaciółka miała sporo szczęścia.
- Ale jak to? Co się stało?
- Z zeznań sąsiadki była to niska blondynka. Zaczęły się kłócić, a ona rzuciła pani współlokatorkę na podłogę. Zaraz powinna się tu zjawić policja.  Z dzieckiem wszystko w porządku, a pani Emilia doznała tylko urazu głowy.
Ufff... odetchnęłam z ulgą. Usiadłam obok Gregora i spojrzałam na niego uważnie, dokładnie coś analizował.
- Nad czym myślisz? - zapytałam, a ten spojrzał na mnie wystraszony.
- Nad niczym - uśmiechnął się blado.
- Kto mógł jej zrobić takie coś? Przecież ona tu nikogo praktycznie nie zna. W sumie to tak jak ja. 

- Nie wiem. 
Po chwili zjawiło się dwóch policjantów. Najpierw chcieli rozmawiać ze świadkiem zdarzenia. Zaprowadzili panią Magdę do osobnego pokoju, a my nadal siedzieliśmy przy sali gdzie leżała Emilia. W tym momencie moje buty były o wiele ciekawsze od otaczającego mnie pomieszczenia. Dopiero głos pielęgniarki wyrwał mnie z zamysłu.
- Może pani wejść do pacjentki, ale pojedynczo.
- Idź - pchnął mnie Gregor w stronę sali. Uśmiechnęłam się lekko i niepewnie wkroczyłam do pomieszczenia.
Głowę miała owiniętą bandażem i siniaka pod okiem. Wyglądała strasznie. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. W moich oczach pojawiły się łzy. Wyciągnęła do mnie rękę, a ja usiadłam obok niej.
- Co się stało, przecież nie jet tak źle - uśmiechnęła się blado.
- Kto ci to zrobił? - musiałam zadać to pytanie. 

Spojrzała w okno, zastanawiając się głęboko.
- Nie znam jej, wydaję się być znajoma, ale jej nie znam - powiedziała przymykając oczy. 

- Znajdziemy ją, nie martw się, a teraz odpocznij - pogładziłam ją po policzku.
Wyszłam z sali, na zewnątrz czekała już na mnie policja. Sąsiadka prawdopodobnie wróciła do domu.
- Możemy panią przesłuchać? - zapytał jeden z funkcjonariuszy.
- Jasne - powiedziałam i ruszyłam za nimi.
Doszliśmy do jakiegoś małego pokoju, gdzie stało krzesło i stół. 

- Proszę usiąść.
Posłusznie wykonałam polecenie.
-Długo zna pani, panią Emilie?
- Praktycznie od urodzenia - uśmiechnęłam się lekko.
- Czy zna pani ojca dziecka?
- Tak, ale on tu nie mieszka i nawet nie wie, że Emilia nosi jego dziecko. 

- A czy pani, albo pani przyjaciółka macie wrogów? 
- Nie. Emilia mieszka tu nie cały miesiąc, a ja często pracuję i ograniczam się tylko do znajomości ze skoczkami.
- Więc nie wie pani kto mógł zaatakować pani przyjaciółkę.
- Nie mam pojęcia - spuściłam wzrok.

GREGOR
Czekałem w korytarzu na Amandę. Czemu to tak długo trwało? Zastanawiałem się kto mógł zrobić takie świństwo Emilii. Przecież ona muchy by nawet nie skrzywdziła. Spojrzałem na zegarek. Już po dziewiętnastej. Szybko ten czas minął. 
- Gregor! - na dźwięk swojego imienia gwałtownie wstałem.
O nie! Jeszcze tego tu brakowało... Naprawdę, to ostatnia osoba jaką chcę widzieć.
- Czego chcesz? - warknąłem.
Chyba mnie nie zrozumiał.
- Byłem u Amandy i nie zastałem jej tam, jej sąsiadka powiedziała, że tu jesteście.
Na wypowiadane prze niego słowa, zagotowało się we mnie. DOSŁOWNIE. Zacisnąłem już pięść, ale wiedziałem, że muszę się powstrzymać. Obiecałem to Amandzie.
- Słuchaj - zwróciłem się do przyjaciela. Byłego przyjaciela. - Naucz się, że trzyma się ręce z daleka od dziewczyny kumpla. Rozumiesz? Odpierdol się od nas raz na zawsze.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Jeszcze masz jakiś problem? - zapytałem.
- Gregor nie wiem o czym ty mówisz...
- Mam ci przypomnieć...
- Hayboeck!
Uff, dobrze, że w tym momencie przy nas pojawiła się Amanda, bo bym naprawdę nie wytrzymał. Moja pięść wylądowała by na jego twarzy.
- Cześć Amanda - chciał ją przytulić, ale ta gwałtownie się odsunęła. TAK HAYBOECK TO MOJA DZIEWCZYNA. MOJA.
- Hej wytłumaczycie mi co tu się dzieje? - zapytał. Chłopak zgłupiał.
- Ktoś napadł na Emilię i teraz leży w szpitalu.
- Ale jak to napadł?!
- Sama nie mogę w to uwierzyć... - powiedziała i usiadła na krześle, zaraz za nią Michael. Przytuliłem ją do siebie, żeby wiedziała, że jestem. A może, żeby on widział, że jesteś? Nie wiem.
Wtuliła się we mnie. Blondyn patrzył na nas zdezorientowaniem.
- Słyszałem, że będziesz z nami pracować - chyba prosił się o tą pięść na jego twarzy. Odsunąłem się od Amandy. Ta spojrzała na mnie wyczekująco. Chyba nie mogłem tego znieść.
- Jeszcze nie wiem - powiedziała cicho. Nie wytrzymałem, musiałem stąd wyjść. Skierowałem się w stronę głównych drzwi. Usiadłem na ławce obok szpitala. Dlaczego ja tak bardzo nie mogę znieść myśli, że ona będzie tam pracowała? Jesteś zazdrosny o Hayboecka? Nie. Tak, nie udawaj. To tylko kilka miesięcy bez ciebie... Nie wiem.
Po chwili obok mnie zjawiła się brunetka.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz, żebym tam pracowała?
- Rozmawialiśmy już o tym...
- Wyjaśniałam ci już Gregor, że bardzo cię kocham. Tylko ciebie. I nie chcę nikogo innego.
- Ale on zrobi wszystko, żeby cię zdobyć.
- Przesadzasz - uśmiechnęła się.
Ten jej uśmiech doprowadzał mnie do szału. To tylko kilka miesięcy... Przecież nic się nie stanie. A w nowym sezonie będziecie razem, bez żadnych przeszkód.
- No dobrze - uśmiechnąłem się blado i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Chodź do środka, bo zimno - pociągnęła mnie za sobą.
Michael nadal tam siedział i patrzył przed siebie. Nie mogłem mu przecież tego zabronić, też był przyjacielem Emilii. Starałem się na niego nie patrzeć, ale nie dało się, jak rozmawiał z Amandą. Gregor uspokój się...
_____________________________________
Dobra mamy koniec :) Nie mogę się doczekać konkursu w Zakopanem, mam nadzieję, że po tych wczorajszych kwalifikacjach Polacy coś pokażą :D
Zapraszam na nową stronę o skokach: http://zyjemyskokami.wix.com/sports-news-blog
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :) 

Pozdrawiam Marysiaa :) 

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 16

Gdzie skarb wasz, tam i serce wasze.

AMANDA

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające do mojego ciemnego pokoju. Zapowiadał się piękny dzień. Szybko ogarnęłam się w lustrze i wyjrzałam przez okno. Naprawdę ładnie! Słońce, śnieg i jest idealnie. Zeszłam na dół, gdzie śniadanie przygotowywała Emilia. 
- Ty już nie śpisz? - zapytałam. 
- Nie. A ty leniu pewnie byś cały dzień przespała. 
- Nie wiedziałam, że kobiety w ciąży mają tyle energii - zaśmiałam się. Emilia tylko spiorunowała mnie wzrokiem. 
- Dzwonił Kuttin, chciał się z tobą zobaczyć. Powiedziałam, że oddzwonisz. 
- Dzięki - uśmiechnęłam się i chwyciłam za telefon. 
- Gregor wie? 
- O nie! - przypomniało mi się. - Zapomniałam mu powiedzieć. 
- Wiesz, że będziesz widywała się z Michaelem - przypomniała mi. 
Wywróciłam teatralnie oczami. 
- I co z tego?! Przecież jestem z Gregorem. 
- Może mu się to nie spodobać. 
Chwile musiałam pomyśleć. 
- W sumie to masz racje. Może powinnam z nim pogadać najpierw? 
- Tak jest - powiedziała Emilia. 
Wybrałam numer do Schlierenzauera. 
"Hej Gregor, możemy się spotkać?" 
"Jasne! Gdzie i o której?" 
Błyskawicznie otrzymałam odpowiedź.
"Przyjedziesz do mnie? Za godzinę?" 
"Będę, dozobaczenia" 
Odłożyłam telefon i zaczęłam jeść płatki przygotowane przez blondynkę. Przypatrywałam się jej tali. Nie przytyła tak dużo, tylko brzuch jej urósł. Zaśmiałam się pod nosem. Spojrzała na mnie. 
- Kiedy będzie wiadomo czy chłopiec, czy dziewczynka? - zapytałam. Nie znałam się na tych sprawach. 
- Jeszcze tydzień - ucieszyła się dziewczyna. 
- Myślałaś już nad imieniem? - zapytałam. 
- Nie, ale dziewczynkę chyba nazwę Amanda - uśmiechnęła się promiennie. 
- Amanda serio? 
- Tak, po jej cioci. 
-Będzie nam się mylić. 
- Poradzimy sobie jakoś. 
- A chłopiec? - dopytywałam. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że Gregor - zaśmiałam się. 
- Nie. Myślałam nad Tomem, albo Peterem. 
Ja tylko pokiwałam głową. Dokończyłam swoje śniadanie i zabrałam za makijaż. Czemu ja zawsze jak zostaje w domu wyglądam jak gwiazda Hollywood? A jak mam gdzieś wyjsć to wyglądam jak 7 nieszczęść?! 
Po pięciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- Otworzę - krzyknęła Emilia. 
Zeszłam na dół. Czemu do cholery jak zawsze go widzę moje serce zaczyna mocniej bić i skakać tętno. 
Podszedł do mnie i mocno przytulił. Kochałam jak mnie obejmował. Uczucie niedoopisania. Polecam! 
- Cześć - skradłam mu całusa w policzek. 
- To co idziemy gdzieś? - zapytał. 
- Chodź na spacer, śliczna pogoda - uśmiechnęłam się. 
- To chodź - objął moją rękę. 
Pożegnaliśmy się z Emilią i wyszliśmy z domu. Cudownie być z osobą, która się naprawdę kocha. Szliśmy w ciszy, ale wcale nam to nie przeszkadzało, nie czuliśmy skrępowania, cieszyliśmy się wspólnie spędzoną chwilą. Zatrzymałam się, musiałam mu powiedzieć, no w końcu po to się spotkaliśmy. 
- Hm? 
- Gregor muszę ci coś powiedzieć. 
- Chyba nie chcesz ze mną zrywać? 
- Nie no co ty... 
- Uff - wypuścił powietrze, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. Usiadł na ławce i wziął mnie za rękę. Posłusznie usiadłam na jego kolanach. Kościstych kolanach. Ach i te perfumy... Daj mi się skupić ok? Spojrzałam na niego. 
-Więc? O czym chciałaś mi powiedzieć? 
- Dostałam propozycję od Kuttina. 
- O pracy?! 
- No tak, a do czego ty myślałeś? 
- Nie zgadzam się! - odparł krótko. 
Co?! Myślałam, że będzie się razem ze mną cieszył ... A tu taka niespodzianka. 
- Jak to?! Dlaczego?! - wstałam na równe nogi. 
- Sama doskonale wiesz...- spuścił wzrok. 
- Chodzi o Michaela?! - cisza... - Spójrz na mnie Gregor! 
Tak i też zrobił. Spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami, prawie uległam... Ale wiedziałam doskonale, że potrzebuję pieniędzy. I nie zależnie od tego czy szanowny pan Schlierenzauer się zgodzi, czy nie. 
- A ty wiesz doskonale, że tylko ciebie kocham, a zachowujesz się jak małe dziecko - odparłam. - Potrzebuję pieniędzy. 
- Możesz u mnie pracować. 
- Jako modelka? Proszę cie... 
- Nie mogę znieść tego, że będziesz się z nim widywała cześciej niż ze mną - odparł w końcu. 
- Gregor, przecież ty niedługo wrócisz... 
- Dopiero po sezonie... 
Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. 
Emilia. 
- Tak? Słuchaj Emi... - przerwał mi jej płacz. - Co jest?! Halo?! Emilia?! 
Na mój zdenerwowany głos Gregor od razu wstał z ławki i spojrzał na mnie wyczekująco. 
- W jakim szpitalu?! Emilia... 
Blondynka się rozłączyła, a ja stałam w osłupieniu. 
- Co jest? - zapytał Gregor, ale nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ciągle  stałam bez ruchu i patrzyłam na wyświetlacz telefonu. 
- Amanda - Gregor potrząsnął moimi ramionami. 
- Emilia jest w jakimś szpitalu... - powiedziałam zakrywając twarz dłońmi. 
- Chodź szybko - złapał mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę domu. 
_______________
Króciutki, ale to dlatego, że chcę dodać jak najszybciej kolejny : ) Mogę wam zdradzić, że będzie coraz więcej Hayboeka. Lecz w życiu Amandy nie zamiesza, o to możecie się nie martwić. 
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz
Pozdrawiam Marysiaa : )  

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 15

Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

GREGOR
Przed oczami miałem tylko, jej smutny wyraz twarzy po głowie chodziły mi słowa "KOCHAM CIĘ". Tak ona mnie kochała, a ja? A ja zachowałem się jak skończony dupek, idiota, debil. Tak właśnie skończyła się era Gregora Schlierenzauera. Popijałem wolno bursztynową whisky i zastanawiałem się nad sensem życia. Wiem jestem głupi, ale co ja na to poradzę? Ciągle coś staje mi na drodze. Wiem, że nie byłem dobrym człowiekiem, ale chyba na coś takiego nie zasłużyłem. No, ale kogo ja oszukuję? Właśnie, że zasłużyłem, ale było już za późno. Teraz to już jej nie odzyskam.
Spoglądałem tępo w szklankę i zastanawiałem się co może teraz robić. Nie, nie miałem prawa o niej myśleć, nie teraz. Zacisnąłem dłonie i obejrzałem się za jakąś  dziewczyną. Co ty robisz Gregor? Zwariowałeś?! Uwiodła mnie spojrzeniem. Nie, nie, nie! Nie możesz. Ale co mi szkodzi. Powędrowałem za nią. Po chwili znaleźliśmy się już w męskiej ubikacji. Uśmiechnęła się do mnie łobuzersko. Zacząłem ją namiętnie całować. Oplotła ręce wokół mojego karku. A ja ścisnąłem jej talię. Kurwa! Schlierenzauer! Zacząłem całować ją coraz mocniej. Widać, podobało jej się to, jęknęła cicho.  To powinna być Amanda. Zaraz, chwila, stop! Oderwałem się od blondynki. Spojrzałem na nią tępo. To właśnie tu! To w tym miejscu się wszystko zaczęło. Tu poznałem moją Amandę. MOJĄ. Uratowałem ją. Ja ją URATOWAŁEM. Wybiegłem z łazienki. Schlierenzauer, jesteś kretynem! A teraz idź i zawalcz o nią! Przecisnąłem się przez tłum bawiących się ludzi. Otworzyłem drzwi i BUM! W kogoś trafiłem. Cudownie! Dziewczyna zwijała się z bólu. W ręce trzymała dopalającego się papierosa. Stwierdzam, że była już po imprezie. Pierwszy raz spojrzałem na jej bladą twarz. O nie! To nie mogła być ona! 
- Boże, co ty tu robisz?! - uniosłem ją delikatnie.
Chyba już nie kontaktowała. Wezwałem szybkim ruchem taksówkę.  Zabrałem ją do siebie. Musiała wypocząć. Do czego ty Gregor doprowadziłeś?!

AMANDA 
- Zaraz umrę! - jęknęłam cicho. 
- Nie umrzesz. Wypij to - usłyszałam jego ciepły głos.
Co?! To niemożliwe? Rozchyliłam lekko oczy, jednak tego szybko pożałowałam.
- Co ty tu do cholery robisz?! Gdzie ja jestem?!
- Wszystko ci wyjaśnię, zejdź na dół, na śniadanie.
Usiadłam powoli na wygodnym i wielkim łóżku, w którym miałam ochotę spać całe życie. Wypiłam napój, który postawił mi szatyn i posłusznie zeszłam na dół. W kuchni pachniało babeczkami. Krzątał się po kuchni, zaśmiałam się pod nosem. Ale nie pokazałam mu tego. Usiadłam przy stoliku. Odwrócił się do mnie i nie pewnie spojrzał. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, jak zacząć. Było mi wstyd, że widział mnie wczoraj w takim stanie. 
- Posłuchaj mnie... - zaczął.
- Nie Gregor. Nie chcę ciebie słuchać. Pozwolisz, że zostawię ciebie i twoje popaprane życie w spokoju? Nie będziesz musiał znosić mojego widoku.
- Ale ja nie chcę! - krzyknął. Na co podskoczyłam na krześle. Zdziwiłam się, ponieważ jeszcze wczoraj mówił co innego.
- Gregor do cholery spójrz na mnie! - krzyknęłam, ale nic. - Kocham cię idioto! 
- A ja ciebie nie! Wynoś się!
Podszedł do mnie, zbyt blisko. Poczułam zapach jego perfum. Ciepły strumień jego oddechu otulał płatek mojego ucha. Zaraz się na ciebie rzucę! PRZYSIĘGAM! 
- Amando. Kocham cię.
Te trzy słowa, doprowadziły mnie do szału! Ale chwila. Co on sobie myślał?! Pocałuj go. Tak jak o tym marzyłaś. 
- Nie rozumiem ciebie Gregor? 
Odsunął się ode mnie na niewielką odległość.
- Brakuje mi ciebie Amando. Brakuje mi tego, jak z każdym dniem stawałaś mi się coraz bliższa. Rozumiesz? Kocham cię! Kocham cię jak nikogo innego. Kiedy jestem z tobą wszystko inne nie istnieje. Jesteś tylko ty i ja! My! 
Co teraz Amando? Odrzucisz go? Dawaj! Czekam na twój ruch. 
- Gregor ja... - nie pozwolił mi dokończyć.
Jego ciepłe usta wpiły się w moje. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Czy właśnie nie tego pragnęłaś?
- Też cię kocham - dokończyłam, po czym wtuliłam się w niego.
Ta chwila może trwać wiecznie! Nie mam nic przeciwko. 
- Gregor zawieziesz mnie do domu? Pewnie Emilia się martwi, nie chcę żeby się stresowała. 
- Może najpierw zjesz - powiedział i zaczął nakrywać do stołu.
Och, jego ruchy tak kusiły! Jeszcze nie wierzyłam co stało się kilka minut temu. Nie docierało to do mnie. A może to tylko piękny sen. No uszczypnij mnie. Nie to nie sen! Nie, to nie sen Amando! Zapiszczałam. O mój Boże nagłos. Jak szalona fanka, która właśnie przytuliła swojego idola. Gregor spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Od razu przybrałam poważną minę.
- No bo pewnie słyszałeś, że Ryan Gosling ma zagrać w nowym filmie z Leonardo Di Caprio - wymyśliłam coś szybko. On tylko zaprzeczył. Odetchnęłam z ulgą. Zjedliśmy śniadanie przygotowane przez skoczka. Naprawdę było bardzo dobre. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie skoczka. 
- To co teraz? - zapytał, zauważył moje zaciekawione spojrzenie. - Mówimy im?
- Myślę, że nie ma co ukrywać - uśmiechnęłam się.
- A mogę Hayboeckowi dać w mordę? - zapytał.
- Gregor, proszę cię nie - poprosiłam. 
Nie chciałam aby się kłócili.
- Dobra, ale to nie zmienia faktu, że... - nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Stop Gregor, było minęło. On był pijany. nie rozmawiajmy już o tym. 
- Jak sobie życzysz - uśmiechnął się. - Jesteśmy na miejscu - powiedział, kiedy dojechaliśmy do domu. 
- Wejdziesz?
- A mogę?
- Głupio się pytasz - zaśmiałam się. - Chodź. 
Na szczęście drzwi były otwarte, nawet nie wiem czy wzięłam klucze. Z salonu dochodził dźwięk telewizora.
- Hej - powiedziałam do dziewczyny siedzącej na kanapie.
- Boże, dziewczyno! Gdzieś ty była?! Wiesz jak się martwiłam. Przez ciebie nie mam już paznokci! - podeszła do mnie i się przytuliła. Spojrzała na Gregora.
- A ten idiota co tu robi?! 
Po raz kolejny spaliłam się ze wstydu.
- Ten idiota odwiózł twoją przyjaciółkę do domu. 
- Wyjaśnisz mi o co tutaj chodzi? - tym razem spojrzała na mnie.
- No bo tak wyszło, że...
- Widzisz, ja i Amanda jesteśmy razem - dokończył za mnie, za co dziękowałam mu w duszy.
- Tak, że razem? Razem?
- Razem - potwierdziłam.
- Słuchaj Schlierenzauer - podeszła do niego. - Jeśli ją skrzywdzisz dostaniesz ode mnie po tyłku tak, że polecisz na tych swoich nartach prosto do ... - położyłam dłoń na jej ustach, aby uniemożliwić jej mówienie.
- Nie skrzywdzę jej, bo ją kocham - spojrzał na mnie tymi czekoladowymi tęczówkami. O nie! Znowu te rumieńce. Schowałam głowę i puściłam moją przyjaciółkę, która już nic nie powiedziała, tylko wróciła na kanapę. Gregor podszedł do mnie i objął w tali. 
- Muszę już lecieć, jadę do rodziców. Ale mam nadzieję, że się zobaczymy wieczorem.
- Zobaczymy! - przytaknęłam.
Pocałował mnie namiętnie.
- O tylko nie tutaj gołąbeczki - powiedziała Emilia. 
Wyglądała zabawnie. W dresie z wielkim brzuchem i z pudełkiem lodów. Jak ja ją kocham!
- Zaraz do ciebie dołączę - powiedziałam.
- To do zobaczenia - powiedział i cmoknął mnie w policzek. 
Stałam jeszcze przez chwile przed tymi drzwiami, jak idiotka. 
Idiotka, która w końcu kochała. O tak. 
________________________
Chyba troszkę za romantycznie, co? Szybko się pogodzili :D No więc chciałam was przeprosić, na razie na nowym blogu nie pojawi się nic nowego, ponieważ nie wiem jakim cudem, ale mój komputer aktualnie znajduje się w śpiączce. Przepraszam jeszcze raz, a i chciałabym wam życzyć SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Pozdrawiam Marysiaa :)


wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 14

AMANDA
Zacisnęłam po raz kolejny dłoń na szklance wody. Moja przyjaciółka próbowała uśmierzyć ból mojej głowy spowodowany wczorajszą imprezą. No panowie i panie mamy NOWY ROK. Obyś okazał się być lepszy od poprzedniego - modliłam się w myślach. Od godziny próbowałam dodzwonić się do Gregora. Jego telefon milczał. Powoli zaczynał mnie denerwować. Mówię poważnie. Ja tu mu życzenia noworoczne chcę złożyć, a on nic. Nie tylko to zaprzątało moje myśli...
Przybliżył się lekko, nasze usta dzieliły milimetry. Zaczął mnie delikatnie całować. Tak jakby chciał sprawdzić czy go nie odtrącę. Ale nic takiego się nie stało. Później zaczął coraz mocniej pieścić moje usta. Podobało mi się. Cholernie mi się to podobało! Boże Amanda w co ty grasz? To musiało się skończyć! Odepchnęłam go szybko i odeszłam bez słowa, zostawiając go samego na balkonie. 
Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Niby nic takiego się nie stało. Ale...Ale czułam, że oszukuję Gregora. Coś mi nie pozwalało. Wiem, że nie byliśmy razem, ale nie potrafiłam tego opisać. Sunęłam palcem po krawędzi szklanki i wpatrywałam się w tafle wody.
- Co jest? - zapytała przyjaciółka, kiedy zauważyła, że nad czymś głęboko myślę.
- Próbuję dodzwonić się do Gregora, ale on nie odbiera. Boje się, że coś się stało. Zawsze odbierał już po pierwszym sygnale - nie żeby coś, ale naprawdę się o niego martwiłam, to było zupełnie do niego nie podobne.
- Rozmawiałaś z nim wczoraj? - zapytała niepewnie.
- Tak rano, zawsze rozmawiam z nim o tej porze, bo ma wtedy wolne.
- A wczoraj wieczorem jak przyszedł?
Spojrzałam na nią, moje usta zadrżały.
- Gdzie przyszedł? - nie odrywałam od niej wzroku.
- Do do Michaela. Szukał ciebie, powiedziałam, że jesteś na balkonie.
O nie! To nie może być prawda! Złapałam się za głowę. Ale... Ale chyba to nie było powodem do nieodbierania ode mnie telefonu. No halo?! Byliśmy tylko pieprzonymi przyjaciółmi, którzy przez chwilę udawali, że są w związku. Wstałam z krzesła i wypiłam do końca wodę. Ubrałam szybko kurtę i rzuciłam Emilii krótkie: "cześć". Wiedziałam gdzie muszę się udać.

GREGOR 
Przespałem się z tym, ale dalej to nie rozwiązało mojego problemu. Ciągle przed oczami miałem ten obrazek. Ją i mojego przyjaciela. Czyli, jednak woli jego - ta myśl mnie najbardziej pogrążała. Ale to on, ON doskonale wiedział, że kocham Amandę! Chyba to koniec. Co ja mogłem zrobić? Walczyć o nią? Ona już raczej wybrała...
Usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
"Mama <3" 
Nie to nie czas na to. Zignorowałem i zablokowałem telefon. Chyba pora, aby wyjść z tego domu. Ubrałem kurtkę, buty i wsiadłem do samochodu. Czułem gniew, żal, a nawet strach. Zacisnąłem palce na kierownicy i ruszyłem w stronę dobrze znanego mi obiektu. Przywitałem się z ochroniarzem i ruszyłem w stronę windy. Kiedy w końcu dojechałem na samą górę mogłem podziwiać Innsbruck. Nie miałem zamiaru się na nikim mścić.  Powinienem puścić to w niepamięć , nikim dla mnie nie była przecież. Na co ja liczyłem? Byłem taki naiwny... Usiadłem na belce i przypominałem sobie każdą chwilę z dziewczyną...

AMANDA 
Dojechałam do domu, skoczka. Miałam nadzieję, że go tam zastanę. Jednak na nic moje walenie w drzwi i zamarzanie. Wsadziłam ręce do kieszeni i wsiadłam do samochodu. Miałam nadzieję, że pan piękny się zaraz pojawi. Ale po pół godzinie nic. Zastanawiałam się gdzie może być. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
"Nieznany"
Niepewnie nacisnęłam zielony przycisk.
- Dzień dobry, z tej strony Heinz Kuttin.
Co?
- Tak?
- Michael mi wspominał, że poszukuje pani pracy.
- Tak, to prawda - mówiłam z chrypą w głosie.
- Chciałem pani zaproponować pracę u nas w sztabie, media, strony internetowe, zdjęcia, artykuły i te sprawy.
Dobra facet, jasne, ale teraz nie mam czasu na pogaduchy.
- Mhm jasne!
- Własnie zaczęliśmy Turniej Czterech Skoczni, za kilka dni będę w Innsbucku, byśmy mogli omówić szczegóły?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- To do zobaczenia.
- Do widzenia - powiedziałam i kliknęłam czerwony przycisk.
Już wiem! Tylko tam mógł być! Dodałam gazu i ruszyłam z pod domu skoczka. Jechałam coraz szybciej modląc się, żeby tam był.
Brawo Amanda! Twój instynkt coraz mniej zawodzi! Zobaczyłam jego samochód pod skocznią. Kurcze, tylko teraz jak prześlizgnąć się przez ochroniarza?! Idź facet na kawkę czy papieroska.
Po raz kolejny punkt dla Amandy!  Wysiadłam z samochodu i szybko pobiegłam w stronę bramki. Naturalnie weszłam na teren obiektu. Spojrzałam w górę na rozbieg. Nie miałam już tak dobrego wzroku. Bergisel naprawdę była ogromna. Pamiętałam drogę do windy. Weszłam po schodkach. Siedział tam. Widziałam go, ale on mnie nie. Wyraźnie nad czymś myślał.
- Gregor, coś się stało?
Ups! Wystraszyłam go o mało co nie zleciał z belki. Wyglądało to przekomicznie, jednak mu nie było do śmiechu.
- Kto cię tu wpuścił? - zapytał z pogardą.
- Powiesz mi o co ci chodzi, bo dalej nie rozumiem?! - powiedziałam już bardziej zdenerwowana.
Mamy bawić się w kotka i myszkę? No sorry panie Schlierenzauer, ale ja z tego wyrosłam.
- Gdzie masz Michaela? - zapytał.
- No tak! A więc o to chodzi? Jesteś zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny, przestań. Żyjcie sobie jak chcecie, ale mnie zostawcie w spokoju.
- Gregor, proszę nie mów tak.
Cisza! Głupia, głucha cisza. No i co miałam zrobić? Popatrzyłam w dół. Nie, Amanda nie myśl o tym! Usiadłam na belce obok niego. Mając nadzieję, że mnie nie zrzuci.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny i ty wiesz o tym doskonale - powiedziałam cicho.
On tylko spojrzał na mnie, w jego oczach była pustka.
- Gregor, proszę cię - z moich oczu poleciały ciepłe łzy. - To ten alkohol- zaczęłam się usprawiedliwiać, jak po jakiejś zdradzie. A tak naprawdę przecież pomiędzy nami nie było nic. Tylko przyjaźń (?), ale naprawdę zależało mi na skoczku.
Nadal cisza. Już nie patrzył na mnie, tylko w dół.
- Gregor do cholery spójrz na mnie! - krzyknęłam, ale nic. - Kocham cię idioto!
- A ja ciebie nie! Wynoś się!
Ałć. Zabolało, naprawdę. Po tym już nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie byłam silna. Nie miałam siły już na niego patrzeć. Wróciłam zapłakana do samochodu, zostawiając ochroniarza ze zdziwioną miną.
Czyli to koniec Gregor? ... 
_______________________________
Ta dam! Mamy czternastkę! Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie zanudziłam! :)
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
PS. Zapraszam nowe opowiadanie ROZDZIAŁ 1 





niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 13

Niebo to miejsce na ziemi z tobą. 

Amanda
Święta, święta i po świętach. Wszystko mijało tak szybko, a ja nadal nie miałam pracy. Praca u Gregora odpada. Nie nadawałam się na modelkę, chciałam pisać. Siedziałam właśnie w poczekalni na lotnisku i czekałam na moją ukochaną przyjaciółkę. Naprawdę się za nią stęskniłam. Gregor po świętach wyjechał na tygodniową rehabilitację. Zdania nie zmienił, nadal chciał skakać co mnie bardzo cieszyło. Na razie będzie wracał tylko na weekendy do Innsbrucka, co mnie bardzo martwiło, bo chciałam z nim spędzać jak najwięcej czasu. Po wizycie w jego rodzinnym miasteczku, zbliżyliśmy się do siebie. Codziennie pisaliśmy, rozmawialiśmy, skype i te sprawy... Oczywiście ani Michael, ani Emilia nic nie wiedzieli. Jak na razie nie było potrzeby o tym mówić. 
- Jesteś w reszcie! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam moją przyjaciółkę. - Prawie tu zamarzłam.
- Oj nie przesadzaj - uścisnęła mnie.
Udałyśmy się do samochodu zawzięcie rozmawiając, Emilia opowiadała mi co słychać u moich "rodziców". Szczerze to nie chciałam słuchać, ale nie dawała za wygraną. Może to przez tą ciążę?
- Dzwonił do ciebie Mitch? - zapytała.
- Nie, dawno nie rozmawialiśmy - odpowiedziałam. 
- Spędza z nami sylwestra - uradowała się. 
- Tak? Ale ty chyba powinnaś być ostrożna, co? - spojrzałam na jej już zaokrąglony brzuch.
- Dlatego urządzamy go u niego. Przyjdą chłopaki z kadry. 
- No, no zapowiada się niezła impreza - powiedziałam.
Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy, podziwiając zaśnieżone drogi Innsbrucka. 
Kiedy dojechałyśmy w końcu mogłyśmy na spokojnie porozmawiać przy filiżance dobrej kawy. I oczywiście pierniczkach. Nagle poczułam, że w mojej kieszeni coś wibruje.
"Schlierenzauer"
O nie! Nie mogłam teraz odebrać, nie przy Emi. Ale musiałam usłyszeć jego głos...
- Kochana, przepraszam cię na chwilę - powiedziałam i udałam się na górę
Przycisnęłam zielony przycisk.
- Halo - usłyszałam jego ciepły głos.
- Cześć - powiedziałam uśmiechnięta.
- Hej, jak tam? Emilia już przyjechała? - zapytał.
- Tak, nareszcie. A ty przypadkiem nie powinieneś się rehabilitować?
- Powinienem, ale wolałem zadzwonić do ciebie.
- Nie mam ci tego za złe.
- Przyjedziesz na Nowy Rok?
- Mam nadzieję, że uda mi się stąd wyrwać - zaśmiał się.
- Ja też.
- Jak nie to ucieknę im, ok?
- Ok.
- A jak będą mnie ścigać, powiem, że to twoja wina. I ty mnie do tego namówiłaś, ok?
- Nie ok!
- Ok, ok. Ej dobra muszę już kończyć, bo ta pani Jasia się strasznie niecierpliwi. Do tego robi nie dobre obiady, ale cicho.
- Gregor. Leć już. - powiedziałam.
- Pa - rozłączył się.
Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Nawet nie zauważyłam mojej przyjaciółki stojącej w futrynie drzwi.
- Z kim tak aktywnie konwersowałaś? - zapytała z rozbawieniem.
- Z nikim. Nie ładnie tak podsłuchiwać.
- Nie podsłuchiwałam! - zaprzeczyła.
- Jasne - powiedziałam. - Idę coś zjeść, chcesz coś?
- A naleśniki?
- No zrobię.... - przewróciłam oczami.
Zanim zdążyłam zejść na dół do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Sprawnym ruchem nacisnęłam na klamkę.
- OOO Kogo moje oczy widzą! - krzyknęłam.
- Cześć - podszedł i uścisnął mnie.
- Siadaj, zaraz zawołam Emilie. Słyszałam, ze urządzasz imprezę.
- Tak i mam zamiar was oficjalnie zaprosić.
- Przyjmuję zaproszenie! - krzyknęła z góry Emilia.
- A ty? - zwrócił się do mnie.
- Chyba tak, nie puszczę jej samej.
- No i cudownie - klasnął w dłonie jak niemowlak, co mnie rozbawiło, jednak on nie zrozumiał.
- Nie ważne - powiedziałam. - Napijesz się czegoś?
- Nie, nie, nie. Zaraz lecę na trening! Trzeba zrzucić kilogramy po daniach mamusi - uśmiechnął się.
- To cześć - powiedziałam.
- Do zobaczenia - powiedział i wyszedł.
Usłyszałam głośne kroki schodzącej ze schodów Emilii.
- Hej! A gdzie Michael?!
- Poszedł zrzucić kilogramy! Ej po za tym chodzisz jak słoń - zaśmiałam się.
- Amando - powiedziała poważnie. - Pragnę ci przypomnieć, ze to nie ty jesteś w ciąży!
- Dobra, dobra. Siadaj i nie gadaj!
Przyłożyłam się do gotowania.
[...]

31 stycznia 
Odstawiłam pusty kieliszek na drewniany barek Michaela. Jego dom był naprawdę ogromny i urządzony w nowoczesnym stylu. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy świetnie się bawili. Chyba tylko oprócz mnie. Kraft na wszelkie sposoby próbował mnie rozruszać, ale bez skutku. Próbował nawet tańczyć na stole, jednak skończyło się w ramionach Dietharta. Brakowało mi go. Bardzo, ale wiedziałam, że przygotowuje się, aby powrócić na skocznie, więc czym mam się przejmować? Po chwili podszedł do mnie Michael. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Tylko wpatrywał się we mnie. Był już naprawdę pijany, mimo to wyciągnął do mnie rękę.Chciał tańczyć?! W tym stanie?! Oj Hayboeck... Pokręciłam głową. No, ale co miałam do stracenia? Pociągnęłam skoczka za sobą. Własnie leciała wolna piosenka. Przybliżyliśmy się do siebie. I powoli kołysaliśmy się w rytm muzyki. Nagle poczułam głowę chłopaka na swoim ramieniu. On już nie miał siły. Postanowiłam, że wyprowadzę go na balkon, w takim stanie nie mógł tam wrócić. Oparł się o poręcz, ciągle go przytrzymywałam. Nagle się ocknął. Spojrzał mi prosto w oczy i chwilę się wpatrywał. Przybliżył się lekko, że nasze usta dzieliły milimetry. I...

GREGOR 
Wszedłem do zatłoczonego pomieszczenia. Wszędzie waliło alkoholem. Oj zabalowali! Szybko odnalazłem Krafta i Dietharta pijących różowy napój.
- OOO nasz Gregorek! - krzyknął.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Brakowało mi ich.
- Cześć, wiedzieliście Michaela? - zapytałem.
- Nie, ale Morgi siedzi i rozmawia z tą uroczą panią - wskazał Didl.
Mój wzrok poszedł za palcem skoczka. Morgi siedział na kanapie z Emilią. Raczej tylko oni byli trzeźwi.
- Cześć - powiedziałem.
Blondynka posłała mi promienny uśmiech, a Thomas wstał.
- Gregor, brachu! Tęskniłem za tobą - uścisnął mnie.
- Po mojej rehabilitacji umówimy się na piwo. A teraz muszę kogoś znaleźć - rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Widziałaś może Amandę? - zwróciłem się do Emilki.
- Chyba jest na balkonie z Michaelem, nieźle zabalował! - powiedziała roześmiana.
- Dzięki - powiedziałem i pomachałem do nich ręką.
Próbowałem przebić się przez tłum tańczących ludzi. Na szczęście udało mi się dobić do szklanych drzwi. Przystanąłem na chwilę. Musiałem wziąć głęboki oddech. Podniosłem lekko głowę. Spostrzegłem blondyna i ... I moją Amandę. Całowali się. Co? Całowali się. Tak namiętnie. Jego ręce błądziły po jej tali, a jej trzymały jego klatkę piersiową. O nie! Nie mogłem znieść tego widoku. Wyszedłem powoli, tak aby nikt mnie nie zauważył. W mojej głowie był tylko szum. Jak on mógł mi to zrobić?! 
________________________
Koniec. Dzisiaj taki troszkę krótki. Napisany na szybko. Miał się pojawić po nowym roku, ale postanowiłam, że napiszę coś wcześniej. No więc jak mówiłam zaczęłam pisać w pierwszej osobie, nie wiem jak wam się podoba.
Chciałam was SERDECZNIE ZAPROSIĆ na nowego bloga również o Schlierenzauerze (http://spotkanie-polatach.blogspot.com/), pojawili się już bohaterowie. Jutro zaczynamy TCS! Gregor wraca do gry! :) Pozdrawiam Marysiaa :)
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 



środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 12 Wesołych Świąt!

"You are my present, 
All I want for christmas is you"

- Trzymaj się - powiedziała brunetka przytulając swoją przyjaciółkę, która chwyciła za walizki.
- A ty uważaj na siebie - uśmiechnęła się.
- Na co mam uważać? - zapytała.
- Widziałam. 
- Ale co?
- Muszę już iść. Kocham cię pa - posłała przyjaciółce buziaka w powietrzu i ruszyła w stronę odprawy.
Amanda przez całą drogę do domu zastanawiała się o co chodziło blondynce. 
EMILIA <3 
- Widziałam was. :)
Gdy Amanda zobaczyła tego sms'a mimowolnie uśmiechnęła się na samo wspomnienie czasu spędzonego ze skoczkiem.
Wstawiła pierniki do piekarnika i modliła się, żeby nie przypaliła. Kiedyś kiedy spędzała święta w domu, ze swoją "rodziną", zawsze przed świętami robiła pierniki z babcią, czasami im wychodziły, jednak większość z nich była przypalona. W powietrzu unosił się zapach pieczonych pierniczków. Dzisiaj była samotna i mogła odetchnąć. Emilia u jej "rodziców", Michael pojechał do Linz, a Gregor nie wiadomo gdzie. Z namysłu wyrwał ją dźwięk kończącego pracę piekarnika. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że pierniki się nie spiekły. Wyjęła szybko tacę z piekarnika i położyła na blacie. Prace w kuchni przerwał jej dzwonek do drzwi. Zdziwiła się. Nikogo nie spodziewała się dzisiaj. Wytarła ręce o sweter z reniferami i otworzyła drzwi. Jej zdziwienie podwoiło się kiedy ujrzała w drzwiach Gregora.
- Witaj, co tu robisz? - zapytała.
- Mam, wielką i ogromną prośbę.
- Wejdź - zaprosiła go do środka. - W sumie to dobrze, że jesteś, pomoże mi ktoś zjeść te pierniki - uśmiechnęła się.
- A dużo ich zrobiłaś?
- Bardzo!
- To dobrze, pakuj je i jedziemy do moich rodziców.
- Co? Dlaczego? Po co?
- No właśnie... Dzisiaj jesteś moją dziewczyną i zostaniesz nią przez trzy dni.
- Co proszę? - Amanda zakrztusiła się własną śliną.
- Narozrabiałaś ostatnio i musisz to naprawić.
- Gregor rozmawialiśmy już o tym.
- Wiem, ale jutro wigilia i zjedzie się cała rodzina...
- Nie możesz im powiedzieć, że nie masz dziewczyny?
- Uwierz mi, nie chcę słuchać później lamentowania babci, że chce już mieć prawnuki, a mama, przygotowywać salę na weselę i załatwiać termin w kościele.
Amanda nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
- Gregor, ale to nie mój problem. Może mam jeszcze powiedzieć, że spodziewamy się małego skoczka, co?
- A chciałbyś mieć takiego małego Schlierenzauera Juniora? - poruszył znacząco brwiami. - Ale ok, nie chcesz mi pomóc to nie. Idę sobie - udał obrażonego i udał się do wyjścia, a dziewczyna ruszyła za nim. W pewnym momencie się zatrzymał. - No proszę... Wiem, że to dziecinne, no ale...
- Dobra, dzieciaku, zgadzam się... - powiedziała. Gregor zamknął ją w mocnym uścisku i uniósł w górę.
- Dziękuję! - krzyknął.
- Teraz mi pomóż. Ty spakujesz te pierniki do tego słoika, a ja idę się ogarnąć i spakować.
Udała się do łazienki i spojrzała w lustro, nie była zachwycona pomysłem Gregora. Tak w skrycie wolała zostać jego oficjalną partnerką, ale  czas pokaże... Nie wiedziała jak ma się zachować, co powiedzieć tej rodzinie, oczywiście bała się także, spotkania z babcią skoczka. Zeszła na dół z torbą ubrań, którą od razu zabrał Schlieri. Udali się do samochodu, na początku jechali w ciszy, jednak kiedy Gregor wyczuł, że dziewczyna jest zdenerwowana przerwał milczenie.
- Czym się tak denerwujesz, będzie super - uśmiechnął się sztucznie co nie umknęło uwadze brunetki.
- Taaa... - powiedziała cicho.
- Damy radę - uśmiechnął się, tym razem już szczerze. I załapał dziewczynę za rękę. - Nie masz się czego bać - delikatnie ucałował jej dłoń. Zarumieniła się. Nie mogła opisać jak na nią działał.
- Trzeba ustalić jakąś wspólną wersję wydarzeń, co nie?
- Tak. no więc... Jesteśmy razem od miesiąca - zaczął.
- Wow, rzeczywiście długo - powiedziała z ironią.
- Poznaliśmy się wiadomo, że po wypadku. Na konkursie.
- To wszystko?
- Chyba tak, resztę ja będę mówił.
- A jak twoja babcia lub mama zapyta kiedy ślub i dzieci? - zapytała.
Gregor się uśmiechnął.
- Wiadomo, bez pośpiechu.
Westchnęła i spojrzała na płatki śniegu opadające na szybę. Święta ze śniegiem, to własnie były prawdziwe święta, dziewczyna nie spodziewała się, że spędzi je w gronie rodzinnym. Co prawda nie była to jej rodzina, ale nigdy nie spędzała świąt ze swoją prawdziwą rodziną.
Po godzinie byli już przed domem rodzinnym skoczka. Był mały, ale elegancki. Drewniany, z dużymi szklanymi oknami, ogromny balkon i dach w stylu góralskim.
- Ale śliczny - powiedziała kiedy wysiedli z samochodu.
- Podoba ci się? - zapytał i objął ją w tali.
"O Boże" - pomyślała. Czuła jego ciepło, chciała aby robił tak codziennie.
- Jest cudowny - powiedziała cicho, delektując się uściskiem szatyna.
- Chodź, rzeczy weźmiemy później - powiedział i złapał brunetkę za rękę.
Kiedy zapukał do drzwi, Amanda chciała uciec. Denerwowała się. Kiedy usłyszała po drugiej stronie głos wiedziała, że już nie ma ucieczki. Drzwi otworzyła młoda kobieta, zapewne siostra Gregora.
- Bracie! - krzyknęła i przytuliła się do skoczka.
- Cześć Gloria. Poznaj moją dziewczynę. Gloria to Amanda - zwrócił się do siostry. - Amanda to Gloria, moja siostra.
- Cześć miło mi cię poznać - powiedziała. - Wejdźcie, mama przygotowała już obiad - zaprosiła ich gestem ręki.
- Gregor, nareszcie - powiedziała rodzicielka kiedy para pojawiła się w korytarzu.
- Cześć mamo - uścisnął ją. - Poznaj, to jest Amanda moja dziewczyna.
- Witaj, miło mi ciebie poznać - uśmiechnęła się promiennie.
- Mi panią również - odwzajemniła uśmiech, czuła nieco skrępowanie.
- Lucas z tatą pojechali po choinkę, za godzinę powinni być - zwróciła się Gloria.
- Siadajcie do stołu, bo obiad wystygnie - powiedziała Pani Angelika i zaprosiła do salonu.
Pomieszczenie było ogromne, ale przytulne. Na środku ściany znajdował się kominek. Wszystkie meble były w odcieniu brązu. Na wielkim stole leżało już jedzenie przygotowane przez mamę skoczka. Obiad był naprawdę przepyszny, trzeba było przyznać, że pani Schlierenzauer naprawdę potrafiła gotować.
- Jutro przyjedzie babcia z dziadkiem i ciocia z wujkiem - powiedziała kobieta.
Amanda odetchnęła z ulgą, co nie uszło uwadze domowników.
- Aha! Czyli Gregor opowiadał ci już o naszej kochanej babci - zaśmiała się Gloria.
- Tak, wspominał.
- Spokojnie, nie masz się czego bać - uspokoiła ją pani Schlierenzauer. - A jak ci smakowało?
- Pyszne - odparła brunetka.
- Cieszę się, że ci smakuje, a Gregor już chwalił się swoimi umiejętnościami w kuchni? - zapytała.
- Nie, niestety jeszcze nie - Amanda spojrzała na skoczka.
- To jutro synu będziesz mógł się wykazać.
- Mamoo....
- No co? Niech dziewczyna wie, że takiego jak ty to ze świecą szukać!
Amanda i Gloria nie potrafiły powstrzymać śmiechu.
- Kochanie widzę, że cię nie doceniałam - brunetka posłała zabójczy uśmiech Schlierenzauerowi.
- Lepiej, chodźmy po walizki - powiedział i wstał z krzesła.
Amanda ruszyła za nim. Na dworze zrobiło się zimno, dlatego szybko okryła się swetrem.
- Tato! - rzucił w stronę mężczyzny idącego z choinką. - Lucas ! - zwrócił się do brata.
" O nie, znowu to samo uczucie. Strach? Ale przecież pani Schlierenzauer była taka miła." - pomyślała.
- Cześć, jestem Lucas - podał rękę dziewczynie.
- Amanda - uśmiechnęła się promiennie.
- Miło cię poznać Amando - tym razem odezwał się ojciec skoczka.
- Mi również - odpowiedziała.
- Idziemy po walizki, spotkamy się w domu - powiedział Gregor  i oboje z dziewczyną udali się do samochodu.
- Powiem ci, że naprawdę polubiłam twoją rodzinę - wypaliła. - Chociaż jeszcze nie poznałam twojej babci.
- Z mamą nawiązałaś kontakt to z babcią pójdzie ci łatwo - zaśmiał się.
- Oby.
Wrócili do domu i zaczęli się rozpakowywać.
- Mamy wspólny pokój?! - zdziwiła się Amanda.
- Jesteśmy parą. Zapomniałaś?
- Ugh... Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam - powiedziała.
- Oj nie przesadzaj - uśmiechnął się Gregor. - Chodź coś ci pokaże - załapał ją za rękę i udali się do ciemnego pomieszczenia (piwnicy(?)). Kiedy zapalił światło, Amanda ujrzała blask świecących się pucharów i medali. Widok był nie do opisania, nie spodziewała się, że skoczek mógł tyle osiągnąć. W pewnej chwili łzy napłynęły jej do oczu. Pomyślała, że chłopak może już nigdy nie skoczyć. Momentalnie wpadła w jego ramiona i wtuliła się najmocniej jak mogła. Gregor nie rozumiał, ale poczuł mokrą koszulkę. Odsunął się od dziewczyny. Wziął w dłonie jej zimną twarz.
- Ej, mała co jest? - zapytał z troską.
- Jesteś najlepszy Gregor - wydukała. Skoczek nadal nie rozumiał. - Obiecasz mi coś?
- Zależy co - powiedział.
- Nie rezygnuj ze skoków.
Szatyn spuścił ręce, odszedł i się zaśmiał.
- Wiesz doskonale, że nie mogę ci tego obiecać. Nie mogę już skakać.
- Ale przecież, po sezonie możesz zacząć rehabilitacje.
- I myślisz, że będzie tak jak dawniej? Będę tyle wygrywał?
- Może nie, ale...
- Nie rozumiesz, wygrywanie sprawia mi przyjemność. Jeśli nie wygrywam, to niepotrzebne mi to wszystko - przerwał.
- Myślałam, że skaczesz dla przyjemności...
- Już od dawna tak nie jest - powiedział i zamilkł. Amanda również nie wiedziała co powiedzieć dlatego, szybko udała się na górę. Usiadła na łóżku i analizowała wszystkie słowa Gregora. Po chwili wszedł do pokoju i usiadł obok niej. Siedzieli tak w ciszy i w sumie sprawiało im to radość, on też mógł pomyśleć.
- Słuchaj, Gregor ja...
- Nie... Przepraszam, możemy o tym teraz nie myśleć? Są święta...
- Masz racje - uśmiechnęła się do niego.
- Chodź na dół - powiedział i wyszedł z pokoju. Brunetka zrobiła to samo. W kuchni krzątał się Lucas wraz z Glorią. Amanda i Gregor usiedli na kanapie.
- To w co gramy? - zapytał skoczek i sięgnął po konsolę.
- Co?
- Fifa?
- Ale ja nie umiem! - krzyknęła brunetka.
- Dasz radę - zapewnił ją Gregor i podał jej sprzęt.
Oczywiście już po chwili prowadził pięć do zera.
- Kiedyś cię podszkolę - powiedział, kiedy skończyli grać.
- Mam nadzieję - odparła dziewczyna.
- Nie było tak źle - uśmiechnął się.
- Nie wmawiaj mi.
- Oj tam!
- Dobra, chyba już pójdę się wykąpać, bo padam - powiedziała brunetka i wstała z kanapy. |
W tej samej chwili do salonu weszła Gloria.
- Tak szybko? Myślałam, że sobie jeszcze poplotkujemy.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona.
- No dobra, dobra idź.
- Zaraz do ciebie dołączę - powiedział skoczek.
Gloria usiadła obok Gregora i przyglądała mu się uważnie, co nie umknęło uwadze skoczka.
- Co? - zapytał.
- Ale ty ją kochasz - stwierdziła.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział cicho.
- Co takiego? Bo chyba na razie nie masz zamiaru się jej oświadczać?!
- Nie, to zupełnie o coś innego chodzi. Tak naprawdę ja z nią nie jestem.
- Co?! - Gloria prawię krzyknęła jednak skoczek ją uciszył. - Jak to?
- To wszystko jest wymyślone, żeby babcia i jej spółka, myślały, że w końcu znalazłem sobie kogoś.
- Przecież one wiedzą, że po ostatnich wydarzeniach, potrzebujesz czasu... Myślę, że tu chodzi o coś innego. Zakochałeś się w niej!
- Co? Niee...
- Nie kłam mnie Gregor, przecież jestem twoją siostrą.
- Dobra idę spać. Dobranoc - powiedział i ucałował ją w czoło.
Wszedł po schodach i udał się do swojego pokoju, który dzielił z brunetką. Nie było jej, poszła do łazienki. Opadł zmęczony na kanapę, jednak po chwili ożywił go krzyk.
- Gregor! - uniosła głos Amanda, która była tylko owinięta ręcznikiem.
- Ups... - to tylko to co zdążył wydukać.
Była taka piękna, taka seksowna. Próbował się powstrzymać.
- Chodź tu do mnie kochanie - wymamrotał i wskazał miejsce na łóżku.
- Czy ty się czasem nie zapominasz? - zapytała Amanda.
- Przecież jesteśmy razem - przypomniał.
- Tak? Ale w tym układzie nie było napisane, że mam iść z tobą do łóżka - zwróciła.
- Wiem, ze tego chcesz.
- Idź już stąd i daj mi się ubrać.
Skoczek posłusznie wykonał polecenie i udał się do łazienki. Po chwili wyszedł. Oczywiście musiał zaprezentować się w samych spodenkach. " Cudownie!" - pomyślała. Amanda starała się nie patrzeć na szatyna, już wystarczająco była czerwona. Na szczęście tego nie zauważył. Bez słowa położył się na łóżku i zgasił światło. Dziewczyna wiedziała, że ta noc nie będzie należeć do spokojnych.
                                                 ***
Promienie słońca wpadały do pokoju Amandy i Gregora. Dziewczyna otworzyła oczy i zobaczyła, że skoczka już nie ma. Z kuchni dochodziły dźwięki tłuczących się naczyń. Brunetka szybko się ubrała i zeszła na dół. W kuchni zastała rodzeństwo, próbujące coś ugotować.
- Gregor mogłeś mnie obudzić, bym coś pomogła - powiedziała.
- Oj przestań! Spałaś tak słodko.
- Dobrze nam idzie - tym razem zwrócił się Lucas.
- Nie wątpię, jednak wolałabym coś pomóc.
- Jesteś naszym gościem - powiedziała Gloria.
- Mama z tatą pojechali po babcię, powinni być tak za pół godziny.
- A ciocia z wujkiem przyjadą pod wieczór.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk telefonu brunetki.
- Przepraszam - powiedziała i wyszła z kuchni.
- Cześć moja najukochańsza przyjaciółko! - powiedziała Emilia.
- Witaj - powiedziałam szczęśliwa.
- Co tam u ciebie? Co robisz?
- Em... - rozejrzała się po salonie rodziców skoczka. - Nic w sumie, leżę sobie i oglądam coś w telewizji.
- Telenowele Argentyńską? I myślisz o panu Schlierenzauerze, zapomniałaś dodać -przypomniała.
"Gdybyś tylko wiedziała..." - pomyślała Amanda.
- Taa.... A jak tam u ciebie?
- Dobrze robię właśnie z twoją mamą krokiety,
- O jaką mam ochotę na krokiety. Mmmm.... - rozmarzyła się brunetka.
- To dawaj do nas - zaśmiała się.
- Niestety nie mogę.
- Wyjaśniłabyś sobie z rodzicami sprawę.
- Nie oto chodzi, Emi.
- A o co? O czym nie wiem?
- Nie bądź taka ciekawska - zaśmiała się.
- Co?
- Wesołych Świąt kochanie! - powiedziała i się rozłączyła.
Wróciła do chłopaka i dziewczyny.
- Coś się stało? - zapytał skoczek.
- Nie, to tylko Emi,
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się. Do domu weszło małżeństwo Schlierenzauer i babcia Gregora. Amanda przełknęła ślinę. Brunetka zdziwiła się, ponieważ kobieta wyglądała bardzo zjawiskowo. Siwe kręcone fale do ramion, wąska twarz i okulary. Ubrana była bardzo elegancko, jak na czerwony dywan. Gloria rzuciła się jej na szyję.
- Babcia!
- O moja wnusia!
Po chwili to samo zrobił Lucas. Gregor załapał dziewczynę za rękę i podprowadził do kobiety.
- Babciu to moja dziewczyna Amanda.
Kobieta uśmiechnęła się, a brunetka odwzajemniła uśmiech.
- Miło mi ciebie poznać - przytuliła dziewczynę do siebie.
- Mi panią również - uśmiechnęła się promiennie.
- Mamo jesteś głodna - zapytała pani Schlierenzauer.
- Nie, poczekam do wieczora. Ale za to możesz zrobić mi kawę.
- Zaniosę bagaże - wyrwał się Lucas i wziął walizki do rąk.
- Gregor musimy dokończyć rybę - zwróciła się Gloria.
- Pomogę wam! - zgłosiła się Amanda, jednak babcia skoczka ją uciszyła.
- Chodź do salonu, muszę tu z kimś porozmawiać - powiedziała i pociągnęła dziewczynę za sobą.
Usiadły na kanapie, po chwili dołączyła do nich mama skoczka.
- No więc... Jakie plany macie na przyszłość? - zapytała starsza kobieta. - Ty i Gregor oczywiście.
Brunetka nie wiedziała co powiedzieć, nie przygotowywała się na taką rozmowę.
- Emm...
- Macie zamiar wziąć ślub, mieć dzieci? - tym razem odezwała się młodsza.
- Na pewno najpierw ślub, a później dzieci - odpowiedziała zestresowana. - I wszystko w swoim czasie - dodała.
- Cieszę się, a czym się zajmujesz?
- Jestem dziennikarką.
- Pracujesz w telewizji czy w gazecie?
- Tu i tu - Amanda chciała jak najszybciej przerwać temat, aby kobiety nie dowiedziały się, że zrezygnowała z pracy. W tym momencie chciała zamordować Schlierenzauera, za to, że zostawił ją samą. Mama skoczka widząc stres dziewczyny, postanowiła nie zadawać więcej pytań.
- Cieszę się, że nie jest już z tą Sandrą, była okropna.
- Masz racje Angeliko.
- Wydajesz się być bardzo miłą dziewczyną.
- Zgadzam się z tobą. Cieszę się, że mój wnuk znalazł sobie właśnie odpowiednią dziewczynę.
- Dziękuję bardzo - Amanda zabrała głos.
Po chwili do pokoju wszedł Gregor. "W końcu" - pomyślała.
- Nie męczcie jej już tak - wiedział o czym rozmawiają.
- Jest ok - powiedziała szybko brunetka.
- Chodź zabieram cię na spacer - powiedział i złapał dziewczynę za rękę.
Zarzucił na siebie kurtkę i pomógł się ubrać Amandzie. Na zewnątrz padał śnieg, ale było w miarę ciepło, powoli już się ściemniało, a na ulicach nie było widać, ani żywej duszy, czasem tylko pojedynczy samochód przejechał.
- Gdzie idziemy? - zapytała po krótkiej ciszy.
- Pokażę ci coś fajnego.
- Fajnego?
Gregor tylko się zaśmiał.
Po chwili znaleźli się na małej górce. Obok niej stała mała skocznia, naprawdę mała.
- Tu zaczęła się moja przygoda ze skokami - powiedział powoli.
- A ja będę mogła tu kiedyś skoczyć? - zapytała.
- Co? O czym mówisz? - zdziwił się.
- No czy będę mogła skoczyć z tej górki?
- Na nartach?!
- No a na czym?!
- Przecież ty nawet na dwóch deskach nie potrafisz jeździć.
- Wielu rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, ze potrafisz jeździć na nartach.
Amanda tylko poruszyła brwiami.
- Nigdy nie pozwoliłbym ci skoczyć.
- Dlaczego? Nawet jakbym była super przygotowana?
- To jest niebezpieczne.
- Przecież wiem...
-Nie chciałbym, aby przytrafiło ci się to co mi...
- Ale przecież to moja sprawa co chcę w życiu robić.
- Teraz też moja. I sobie wymyśliłaś, że jak zrezygnujesz z dziennikarstwa to będziesz skakać?
- Twoja?
- Jesteśmy razem zapomniałaś? Muszę o ciebie dbać.
Po tych słowach zrobiło jej się ciepło na sercu, jednak zdawała sobie sprawę, że to tylko na chwilę.
- Przecież nie jesteśmy razem!
- Byśmy byli dobrymi aktorami - rozluźnił atmosferę Schlierenzauer.
- Możemy już iść, zimno się robi.
- Dopiero co przyszliśmy. Poczekaj chwilkę - powiedział i udał się w stronę małej drewnianej chatki, której Amanda wcześniej nie zauważyła.
- Gdzie... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ skoczek wyciągnął z niej sanki.
- Trzymaj.
Amanda złapała za sznurek.
- Będziemy na tym jeździć? - zapytała.
- Nie, stać i się patrzeć - powiedział z ironią.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Chodź na górę.
Weszli na niewielką górkę z sankami. Gregor usiadł na drewnianych deskach.
- Na co czekasz? - zapytał.
- Boje się.
- Przed chwilą chciałaś skakać na nartach, a boisz się zjechać z takiej małej górki?! Nigdy nie zrozumiem kobiet.... - pokręcił głową. - Wsiadaj, ścigamy się!
Brunetka usiadła na sanki, a one od razu zjechały w dół. Dziewczyna krzyczała wniebogłosy.
- FALSTART! - krzyknął skoczek. Zaraz po tym zwijał się ze śmiechu po tym jak dziewczyna straciła równowagę i spadła z sanek. Po chwili sam zjechał i znalazł się tuż obok niej.
- Nie rozumiem... - nie mógł dokończyć, ponieważ ciągle się śmiał. - Jak można spaść z sanek w tym wieku?!
- Ugh... chodź już - wstała i otrzepała się ze śniegu.
- Jak to? Był falstart!
- Rób jak chcesz ja idę - powiedziała obrażona.
Po chwili skoczek ją dogonił. Gregor co chwilę nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Nie musiał długo czekać, brunetka również zaczęła się śmiać, wyobrażając sobie swoją minę. Po piętnastu minutach byli już pod domem. Zauważyli samochód stojący obok auta Gregora, co oznaczało, że wujkowie już są.
- Jesteśmy! - krzyknęli, kiedy weszli do domu.
Z salonu wyłonił się wujek i ciocia skoczka. Gregor szybko ich uściskał i przedstawił Amandę.
- Idźcie się przebrać i siadamy do stołu - powiedziała pani Angelika.
Amanda z Gregorem szybko się uwinęli i usiedli do stołu, wszyscy byli już razem. Lucas wyglądał tak, jakby czekał tylko na jedzenie. Mama z ciocią zawzięcie gawędziły. Babcia przyglądała się Glorii, która była jakby nieobecna. Ojciec skoczka wstał.
- Zanim zjemy te wszystkie pyszności to najpierw się pomodlimy.
Wszyscy wstali, a mężczyzna przeczytał fragment z Biblii. Później podzielili się opłatkiem. Babcia skoczka oczywiście życzyła Amandzie cudownych dzieci i ślubu jak z bajki. Po zaśpiewaniu kolęd wszyscy wzięli się za jedzenie.
- Musisz spróbować - zwrócił się do Amandy i nałożył jej ciasto na talerz.
- Sam robiłeś?
- Pewnie, specjalnie dla ciebie - uśmiechnął się.
- Muszę wam coś powiedzieć - wstała Gloria.
- Ja też - powiedział Gregor. Amanda wyglądała na zbitą z tropu.
- Pozwolisz, że ja pierwsza? - zapytała.
- Jasne - szybko usiadł.
- Chcę mieć to już za sobą - powiedziała do siebie. - Jestem w ciąży!
Zdziwienie wymalowane na twarzach zgromadzonych było zabawne, ale Amanda powstrzymała się od śmiechu, w końcu to poważna sprawa.
- Ze Stefanem? - zapytał tata Glorii.
- Tak.
- O widzisz babciu, w końcu będziesz miała te swoje wymarzone wnuki - skoczek zwrócił się do babci.
- Pamiętaj, że ty będziesz wujkiem GREGOR! - powiedziała siostra skoczka.
- Gratulację! - krzyknął Lucas, do którego własnie dotarły te informację.
Stefan to Niemiec, który związał się z siostrą Gregora. Bardzo się kochali, niestety nie mógł z nimi spędzić świąt, ponieważ wyjechał do rodziny.
Wszyscy byli zdziwieni informacją Glorii, ale równie się ucieszyli.
- Teraz ty Gregor! Co chciałeś nam powiedzieć? - zapytał wujek.
- Chciałem powiedzieć... - zawahał się kiedy spojrzał na ciekawską twarz Amandy. - Chciałem powiedzieć, że po rehabilitacji chcę wrócić do skakania.
Teraz mina Amandy wyglądała przezabawnie. Skąd ta nagła zmiana u skoczka? Przecież jeszcze wczoraj zapewniał ją, że już nigdy nie wróci na skocznię. Wpatrywał się w oczy dziewczyny, która lekko się uśmiechnęła
- Chyba zwariowałeś?! - powiedziała mama. Teraz oczy zwrócone były tylko na nią. - Chcesz się zabić?!
- Mamoo...
- Dlaczego postanowiłeś, że wrócisz? - zapytał z zaciekawieniem Lucas, przecież już przed wypadkiem chciałeś zrezygnować.
- Mam motywację - spojrzał na Amandę, która spuściła wzrok i lekko się zarumieniła.
- Synu zawszę będę cię wspierał - poklepał go po ramieniu ojciec. Ale mama była nadal w szoku.
- Wiesz, że będzie ci trudno wrócić do formy? - zapytał wujek.
- Wiem, ale będę ciężko pracował.
- Oj dzieci drogie... - powiedziała babcia.
Pani Schlierenzauer do końca wieczoru nie odzywała się do nikogo, była w złym humorze.
- Jak się czujesz? - zapytał Gregor i usiadł obok Amandy na łóżku.
- Zastanawiam się.
- Nad czym?
- Dlaczego zmieniłeś zdanie?
- Sam nie wiem... To chyba przez ciebie, wróciło to uczucie, które towarzyszyło mi kiedyś. Mogę nie wygrywać, ale latanie będzie mi sprawiało przyjemność.
Dziewczyna wtuliła się w skoczka, on pocałował ją w czoło.
- Dziękuje ci.
- Za co?
- Za te święta!
- Dzieci, Mikołaj już jest!!! - zawołała z dołu ciocia.
- Chodź.
Zeszli na dół, pod choinką zobaczyli paczki prezentów.
- Lucas rozdaj! - krzyknął wujek.
Brat skoczka wziął się za rozdawanie paczek.
- To dla Amandy - powiedział i podał dziewczynie paczkę.
Brunetka była zdziwiona.
- Gregor nie musiałeś - zwróciła się do skoczka.
- To nie ja! Święty Mikołaj! - upierał się. - Otworzysz?
Dziewczyna powoli otworzyła wieczko. Jej oczom ukazała się złota bransoletka z grawerem. Data tych świąt.
- Dziękuję! Rzuciła mu się na szyję. Ej ale ja nie mam nic dla ciebie - posmutniała.
- Ty jesteś moim prezentem - uśmiechnął się do niej i objął.
Dziewczyna spuściła głowę. Chciała co roku spędzać tak święta.
_____________________
Przepraszam, że tak dziwnie zakończyłam i, że ogólnie wyszedł taki długi i dziwny. Wiem, że miał się pojawić we wtorek. No więc zastanawiam się czy od nowego rozdziału nie pisać w pierwszej osobie (jako Gregor/Amanda) Co o tym myślicie? No więc to chyba na tyle, nowy pojawi się jakoś po nowym roku. Dziękuję Bardzo.
Życzę Wam Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku! Oby był lepszy od poprzedniego! Ściskam mocno <3
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 11

"Jedno drzewo może być początkiem lasu. 
Jeden uśmiech może rozpocząć przyjaźń. 
Jeden dotyk może pokazać, że ci zależy" 

Minęły dwa dni, a Amanda nadal miała w głowie ten jeden pocałunek. Był taki idealny. Wciąż czuje jego zapach i smak ust.
- Amanda! - krzyknęła przyjaciółka. 
- Co?
- Co się z tobą dzieje, jakaś ostatnio nie obecna jesteś.
- E tam wydaje ci się - powiedziała szybko i wróciła do sprzątania. 
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć o czym rozmawialiście z Gregorem?
- Mówiłam ci, że o niczym. Wyjaśniliśmy sobie parę spraw i koniec. 
- To się pogodziliście? Bo w końcu nie wiem.
- Też nie wiem - uśmiechnęła się na wspomnienie o pocałunku skoczka.
- Nigdy chyba cię nie zrozumiem. 
Brunetka tylko się zaśmiała. Czuła się cudownie, w takim stanie mogła by nawet latać.
Blondynka przyglądała się przyjaciółce z zaciekawieniem i śmiała się pod nosem. Była ciekawa, dlaczego jej przyjaciółka jest taka szczęśliwa. Czy tyle szczęścia dała jej ta rozmowa ze skoczkiem? Z rozmyśleń wyrwał ją głos telefonu.
- Hej Michael! - powiedziała uradowana.
- Cześć Emili. Nie macie nic przeciwko, abyśmy wpadli z Gregorem na chwilkę.
- Jasne, że nie. A ty nie masz treningu?
- Mam, ale później, a Gregora do lekarza wiozę.
- A no to wpadajcie.
- To do zobaczenia.
- Cześć - powiedziała i odłożyła telefon.
- Co tam? - podeszła do niej przyjaciółka.
- Gregor i Michael przyjadą za chwilę.
Kiedy Amanda usłyszała imię "Gregor", jej serce zaczęło szybciej bić. Ale bała się, spojrzeć mu w oczy. Jak miała się zachować po tym pocałunku?
Szybko poszła się przebrać, przecież nie mógł zobaczyć jej nie umalowanej w dresie. Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi od razu podbiegła do lustra, sama nie wiedziała dlaczego dwoi się i troi dla niego. Jej przyjaciółka szybko otworzyła drzwi. W drzwiach stał Michael i za nim Gregor. Blondyn przytulił się do Emili, a Gregor tylko skinął głową.
- Wejdźcie - zaprosiła skoczków gestem ręki.
- A Amanda jest? - zapytał blondyn.
- Jest, zaraz powinna zejść. Napijecie się czegoś?
- Wody
- Ja też.
Blondynka podała im napoje.
- Gwiazdo zejdziesz? Mamy gości! - krzyknęła, aby brunetka usłyszała.
               
                                                        ***
Siedział na krześle i zastanawiał się co ma powiedzieć Amandzie. Zastanawiał się co go skłoniło do tak odważnego kroku. Z rozmyśleń wyrwał go ten melodyjny głos.
- Cześć chłopaki - odezwała się brunetka.
Spojrzał na nią, była taka piękna, zdał sobie właśnie sprawę ile by dał, aby potrzymać choć przez sekundę jej dłoń. Nie żałował tego co zrobił.
- Szukałaś jakiejś pracy? - zapytał jego przyjaciel.
- Rozglądam się - uśmiechnęła się lekko.
- Ja! - krzyknąłem. Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na mnie. - Ja potrzebuję modelki.
- Modelki?! - dziewczyna prawie się opluła słysząc te słowa.
- Już nie skaczę, ale dalej mam swoją firmę z ubraniami. Ktoś musi pozować nie?
- Ale ja się nie nadaje - zaśmiała się. Tak pięknie.
- Nadajesz się! - krzyknął Michael. - To łatwa praca. Nie musisz być jakąś światową modelką.
- Też mi się wydaje, że to dobry pomysł - powiedziała przyjaciółka.
- Czyli jak? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Pozwól, że się zastanowię - odpowiedziała.
On tylko się uśmiechną... Ale inaczej, tak jakby chciał jej przypomnieć o poprzednim spotkaniu. Ona tylko się zarumieniła i spuściła wzrok. Nie uszło to uwadze jej przyjaciółki. Tym razem to ona wpatrywała się w brunetkę. Michael niczego nie świadomy nadal opowiadał jak mama kazała mu przygotowywać pierogi na święta.
- [...] Koniec tej historii, bo musimy już lecieć Gregor - zwrócił się do przyjaciela.
Nagle wszyscy oprzytomnieli.
- Tak, tak - powiedział szybko. - Miło było - powiedział i machnął do dziewczyn.
Po pięciu minutach skoczków już nie było.

                                                      ***
- Mów prawdę - powiedziała.
- Co? - nie rozumiała o co chodzi przyjaciółce.
- Co się wydarzyło między tobą, a Gregorem?
- Mówiłam ci, że nic - uśmiechnęła się.
- Jestem twoją przyjaciółką i wiem kiedy kłamiesz.
- No dobra... Pocałowaliśmy się... Znaczy on mnie pocałował.
- Przepraszam, ale co?
- Chyba nie muszę powtarzać?!
- Jak to?
- Po prostu podszedł do mnie i mnie pocałował. Chyba wiesz jak ludzie się całują?
- Tak, po prostu tego nie pojmuję.
- No widzisz...
Cały dzień przyjaciółką zleciał bardzo szybko. Po długich prośbach Emilii, Amanda udekorowała swój dom świątecznymi ozdobami. Ubrały nawet choinkę.
- Może zrobimy prezenty chłopką? - zapytał blondynka.
- Coo?
- Niespodziankę taką - uśmiechnęła się. - Jak już jest między tobą, a Gregorem coś większego, to czemu nie?
- Między mną, a Gregorem nic nie ma, zrozum.
- Jak tam chcesz... Nie wiem jak ty, ale ja padam.
- Ja jeszcze przejdę się na spacer - uśmiechnęła się brunetka.
- No dobrze, tylko uważaj na siebie.
- Jasne, dobranoc.
Ulice Innsbrucka były zupełnie puste, czasami tylko przejechał samochód. Skierowała się w stronę parku. Usiadła na zimnej ławce i patrzyła się w dal. Wyobraziła sobie jak jego ciepłe usta wędrują po jej ciele. Odgoniła szybko te myśli kiedy usłyszała dźwięk telefonu.
NIEZNANY 
"Obserwuję cię" 
"Co?" - pomyślała, długo patrząc się w ekran telefonu, czytając sms'a. Nagle poczuła na swojej twarzy zimne dłonie. Zasłonił jej oczy.
- Zgadnij kto to? - usłyszała ciepły głos, który ciągle miała w głowie.
Usiadł obok niej na ławce i się promiennie uśmiechnął.
- Tęskniłaś, skarbie? - zapytał.
- Gregor co ty tu robisz?
- Mógłbym cię o to samo spytać.
- Próbuję pomyśleć - odwzajemniła uśmiech.
- O mnie?
'Brawo Panie Schlierenzauer!" - pomyślała.
- Chciałbyś co? - szturchnęła go lekko w ramię. On zignorował jej pytanie wstał i złapał dziewczynę za rękę.
- Chodź pokażę ci coś.
Dziewczyna wstała, a skoczek nadal trzymał ją za rękę, oczywiście brunetka nie miała nic przeciwko. Było cudownie, naprawdę.
- Czemu tu jesteśmy? - zapytała z  niepokojem kiedy ujrzała oświetloną skocznię.
Była naprawdę piękna, nikogo nie było w pobliżu. Weszli na teren obiektu.
- Powiesz mi w końcu co tu robimy?
- Czy nie możesz na chwilę zamknąć tej swojej ślicznej buźki?
- Ślicznej?
- Czasami - zaśmiał się.
- Co? O Nie! - dziewczyna szybko ulepiła kulkę ze śniegu i rzuciła nią w bruneta.
- Tak chcesz się bawić? Uwierz, nie masz szans! - zrobił to samo co Amanda przed chwilą.
I tak się zaczęła wojna...
- Koniec! Proszę! - powiedziała  zdyszana.
- Widzę, że brak pani kondycji.
- Nie przesadzaj SKOCZKU.
Gregor zamilkł. "O nie" 
- Gregor... Ja...
- Nie - podszedł do niej.
Patrzyli sobie w oczy. Amanda myślała, że utopi się w czekoladowych tęczówkach szatyna, które tak bardzo kochała. Ich twarze dzieliły centymetry. Gregor wykorzystał sytuację...Amanda dostała kulką śniegu w czubek głowy.
- Zabije cię Gregor! - krzyknęła zdenerwowana.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz - brunetka zaczęła gonić szatyna. Zabawnie było popatrzeć na tą dwójkę. Po chwili dziewczyna nie miała już siły.
- Coś słabą masz tą kondycję - zaśmiał się skoczek.
- Kiedyś grałam w piłkę nożną, wtedy byś mnie nie pokonał.
- Hahahah ty i piłka nożna? Nie wierze!
- Kiedyś ci pokaże! A widzę, że ty już całkiem zdrowy.
- Oczywiście.
- To kiedy powrót na skocznie? - wskazała palcem obiekt, pod którym właśnie się znajdowali.
- Nigdy - spuścił wzrok.
- Jak to? Przecież jesteś najlepszy - podeszła do skoczka.
- Byłem, chciałaś powiedzieć.
- Będziesz - uśmiechnęła się  i uniosła w górę jego podbródek, aby spojrzał jej w oczy.
- Chodź - załapał ją za rękę. Westchnęła. I skierowała się w stronę windy, która wjeżdżała na górę skoczni.
- Możemy tu wchodzić? - zapytała kiedy jechali w windzie.
- Nie.
- A jak nas ktoś zobaczy?
- Pójdziemy do więzienia - zaśmiał się skoczek.
- Poważnie pytam.
- Cicho już i chodź za mną - znajdowali się właśnie w niewielkim pomieszczeniu. Wszędzie rozstawione były krzesła. To tu właśnie skoczkowie wyczekiwali na oddanie skoku. Szybko przeszli przez pokój i znaleźli się na zewnątrz. Amanda była w szoku. Pierwszy raz widziała coś tak pięknego. Z góry skoczni było widać cały Innsbruck, znaczy jego światła, bo było już, ale i tak robiło to ogromne wrażenie.
- Chodź do mnie - powiedział skoczek i usiadł na środku belki.
- Zwariowałeś?! - zrobiła wielkie oczy.
- Boisz się?
- Nie.
- To chodź - powiedział.
Dziewczyna tylko przewróciła oczyma. I powoli usiadła na belce. Przysunęła się do skoczka i zaczęła się trząść.
- Zimno ci? - zapytał z troską.
- Nie.
- To co się dzieje?
- Boję się - spojrzała w dół najpierw na rozbieg, a później na próg skoczni. Gregor tylko się zaśmiał.
- Może kiedyś docenisz mój zawód - powiedział.
- Przecież nigdy nie powiedziałam, że nie doceniam twojego zawodu.
- A ten artykuł? Powiesz mi w końcu co się stało?
- Szef kazał napisać mi o tobie artykuł. Zebrałam wiele informacji o tobie. Opinii skoczków, przyjaciół, kibiców - spuściła głowę w dół.
- I wszyscy mówili o mnie tak źle?
- Nie - broniła się. - Wręcz przeciwnie. Oddałam dumna artykuł szefowi. Pamiętasz jak wtedy cię tak strasznie oceniłam? Jeszcze przed artykułem?
Skoczek chwilę się zastanowił.
- Tak.
- Robiąc ten artykuł przekonałam się, że właśnie tak nie jest jak sobie ciebie wyobrażałam, lecz mój szef tego nie rozumiał. Zmienił całą treść. Mówił, że to dla mojego dobra, zdobędę więcej czytelników itp... - przerwał jej.
- Nie przejmuj się takim gnojem - powiedział. - Przepraszam - słychać było, że z trudem przeszły mu te słowa przez usta. - Za to, że nie chciałem cię wysłuchać.
Amanda tylko się uśmiechnęła. Cieszyła się, że w końcu między nią, a skoczkiem się układa. Naprawdę zależało jej na tej znajomości, zresztą nie tylko jej.
- Napisałaś już list? - zapytał z uśmiechem.
- List? Jaki list? - nie rozumiała.
- Do Świętego Mikołaja.
- Co? Gregor ile ty masz lat?
- Chcesz mi powiedzieć, że Mikołaj nie istnieje?
- Bo nie istnieje.
- Nawet tak nie mów! - oburzył się skoczek, na co Amanda wybuchła głośnym śmiechem.
- A ty?
- Co ja?
- Napisałeś już list do Świętego Mikołaja? - podkreśliła ostatnie słowa.
- Jestem w trakcie i dobrze mi idzie.
- Musisz się streszczać, bo to już nie długo.
- Spokojnie, zdążę - uśmiechnął się. - A jakie masz plany na święta?
- Pierniki, gorąca czekolada, moja cudowna kanapa i Kevin.
- Jak to? Nie wybierasz się nigdzie? Do rodziny?
- Nie - dziewczyna posmutniała i spuściła głowę.
- Może chodźmy już, bo robi się zimno i późno - zmienił szybko temat.
- Tak - odpowiedziała cicho.
Całą podróż do domu dziewczyny przemilczeli.
- To do zobaczenia - powiedział skoczek i chciał już odejść, lecz zatrzymał go głos dziewczyny.
- Gregor czekaj! - podbiegła do niego i mocno przytuliła. - Dziękuję ci.
Ta chwila dla chłopaka jaki i dla brunetki mogła trwać wiecznie. Zdał sobie właśnie sprawę jak wiele dla niego znaczyła, mimo całego zamieszania między nimi.
- Do zobaczenia Amando - powiedział i odszedł. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i patrzyła na znikającą postać skoczka. W głowie miała jej imię wypowiadane przez ... No właśnie. Kim Gregor był dla niej? Tylko przyjacielem?
__________________________________
Witajcie moi kochani :) Dziękuję wam za te wszystkie komentarze pod rozdziałami, które cholernie motywują. Mamy 11! Spokojnie jeszcze przez chwilę nacieszycie się szczęściem, miłością i tak dalej... Następny rozdział ukaże się we wtorek, będzie to świąteczny odcinek. Nie wiem czy potrafię opisywać takie sytuację i przywołać tę świąteczny klimat. Ale postaram się.... Nie zanudzam was dalej. No więc zapraszam do dalszego śledzenia losów Amandy i Gregora.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MoTYWUJESZ 
PS: Przypominam o ankiecie po lewej :)