niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 13

Niebo to miejsce na ziemi z tobą. 

Amanda
Święta, święta i po świętach. Wszystko mijało tak szybko, a ja nadal nie miałam pracy. Praca u Gregora odpada. Nie nadawałam się na modelkę, chciałam pisać. Siedziałam właśnie w poczekalni na lotnisku i czekałam na moją ukochaną przyjaciółkę. Naprawdę się za nią stęskniłam. Gregor po świętach wyjechał na tygodniową rehabilitację. Zdania nie zmienił, nadal chciał skakać co mnie bardzo cieszyło. Na razie będzie wracał tylko na weekendy do Innsbrucka, co mnie bardzo martwiło, bo chciałam z nim spędzać jak najwięcej czasu. Po wizycie w jego rodzinnym miasteczku, zbliżyliśmy się do siebie. Codziennie pisaliśmy, rozmawialiśmy, skype i te sprawy... Oczywiście ani Michael, ani Emilia nic nie wiedzieli. Jak na razie nie było potrzeby o tym mówić. 
- Jesteś w reszcie! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam moją przyjaciółkę. - Prawie tu zamarzłam.
- Oj nie przesadzaj - uścisnęła mnie.
Udałyśmy się do samochodu zawzięcie rozmawiając, Emilia opowiadała mi co słychać u moich "rodziców". Szczerze to nie chciałam słuchać, ale nie dawała za wygraną. Może to przez tą ciążę?
- Dzwonił do ciebie Mitch? - zapytała.
- Nie, dawno nie rozmawialiśmy - odpowiedziałam. 
- Spędza z nami sylwestra - uradowała się. 
- Tak? Ale ty chyba powinnaś być ostrożna, co? - spojrzałam na jej już zaokrąglony brzuch.
- Dlatego urządzamy go u niego. Przyjdą chłopaki z kadry. 
- No, no zapowiada się niezła impreza - powiedziałam.
Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy, podziwiając zaśnieżone drogi Innsbrucka. 
Kiedy dojechałyśmy w końcu mogłyśmy na spokojnie porozmawiać przy filiżance dobrej kawy. I oczywiście pierniczkach. Nagle poczułam, że w mojej kieszeni coś wibruje.
"Schlierenzauer"
O nie! Nie mogłam teraz odebrać, nie przy Emi. Ale musiałam usłyszeć jego głos...
- Kochana, przepraszam cię na chwilę - powiedziałam i udałam się na górę
Przycisnęłam zielony przycisk.
- Halo - usłyszałam jego ciepły głos.
- Cześć - powiedziałam uśmiechnięta.
- Hej, jak tam? Emilia już przyjechała? - zapytał.
- Tak, nareszcie. A ty przypadkiem nie powinieneś się rehabilitować?
- Powinienem, ale wolałem zadzwonić do ciebie.
- Nie mam ci tego za złe.
- Przyjedziesz na Nowy Rok?
- Mam nadzieję, że uda mi się stąd wyrwać - zaśmiał się.
- Ja też.
- Jak nie to ucieknę im, ok?
- Ok.
- A jak będą mnie ścigać, powiem, że to twoja wina. I ty mnie do tego namówiłaś, ok?
- Nie ok!
- Ok, ok. Ej dobra muszę już kończyć, bo ta pani Jasia się strasznie niecierpliwi. Do tego robi nie dobre obiady, ale cicho.
- Gregor. Leć już. - powiedziałam.
- Pa - rozłączył się.
Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Nawet nie zauważyłam mojej przyjaciółki stojącej w futrynie drzwi.
- Z kim tak aktywnie konwersowałaś? - zapytała z rozbawieniem.
- Z nikim. Nie ładnie tak podsłuchiwać.
- Nie podsłuchiwałam! - zaprzeczyła.
- Jasne - powiedziałam. - Idę coś zjeść, chcesz coś?
- A naleśniki?
- No zrobię.... - przewróciłam oczami.
Zanim zdążyłam zejść na dół do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Sprawnym ruchem nacisnęłam na klamkę.
- OOO Kogo moje oczy widzą! - krzyknęłam.
- Cześć - podszedł i uścisnął mnie.
- Siadaj, zaraz zawołam Emilie. Słyszałam, ze urządzasz imprezę.
- Tak i mam zamiar was oficjalnie zaprosić.
- Przyjmuję zaproszenie! - krzyknęła z góry Emilia.
- A ty? - zwrócił się do mnie.
- Chyba tak, nie puszczę jej samej.
- No i cudownie - klasnął w dłonie jak niemowlak, co mnie rozbawiło, jednak on nie zrozumiał.
- Nie ważne - powiedziałam. - Napijesz się czegoś?
- Nie, nie, nie. Zaraz lecę na trening! Trzeba zrzucić kilogramy po daniach mamusi - uśmiechnął się.
- To cześć - powiedziałam.
- Do zobaczenia - powiedział i wyszedł.
Usłyszałam głośne kroki schodzącej ze schodów Emilii.
- Hej! A gdzie Michael?!
- Poszedł zrzucić kilogramy! Ej po za tym chodzisz jak słoń - zaśmiałam się.
- Amando - powiedziała poważnie. - Pragnę ci przypomnieć, ze to nie ty jesteś w ciąży!
- Dobra, dobra. Siadaj i nie gadaj!
Przyłożyłam się do gotowania.
[...]

31 stycznia 
Odstawiłam pusty kieliszek na drewniany barek Michaela. Jego dom był naprawdę ogromny i urządzony w nowoczesnym stylu. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy świetnie się bawili. Chyba tylko oprócz mnie. Kraft na wszelkie sposoby próbował mnie rozruszać, ale bez skutku. Próbował nawet tańczyć na stole, jednak skończyło się w ramionach Dietharta. Brakowało mi go. Bardzo, ale wiedziałam, że przygotowuje się, aby powrócić na skocznie, więc czym mam się przejmować? Po chwili podszedł do mnie Michael. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Tylko wpatrywał się we mnie. Był już naprawdę pijany, mimo to wyciągnął do mnie rękę.Chciał tańczyć?! W tym stanie?! Oj Hayboeck... Pokręciłam głową. No, ale co miałam do stracenia? Pociągnęłam skoczka za sobą. Własnie leciała wolna piosenka. Przybliżyliśmy się do siebie. I powoli kołysaliśmy się w rytm muzyki. Nagle poczułam głowę chłopaka na swoim ramieniu. On już nie miał siły. Postanowiłam, że wyprowadzę go na balkon, w takim stanie nie mógł tam wrócić. Oparł się o poręcz, ciągle go przytrzymywałam. Nagle się ocknął. Spojrzał mi prosto w oczy i chwilę się wpatrywał. Przybliżył się lekko, że nasze usta dzieliły milimetry. I...

GREGOR 
Wszedłem do zatłoczonego pomieszczenia. Wszędzie waliło alkoholem. Oj zabalowali! Szybko odnalazłem Krafta i Dietharta pijących różowy napój.
- OOO nasz Gregorek! - krzyknął.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Brakowało mi ich.
- Cześć, wiedzieliście Michaela? - zapytałem.
- Nie, ale Morgi siedzi i rozmawia z tą uroczą panią - wskazał Didl.
Mój wzrok poszedł za palcem skoczka. Morgi siedział na kanapie z Emilią. Raczej tylko oni byli trzeźwi.
- Cześć - powiedziałem.
Blondynka posłała mi promienny uśmiech, a Thomas wstał.
- Gregor, brachu! Tęskniłem za tobą - uścisnął mnie.
- Po mojej rehabilitacji umówimy się na piwo. A teraz muszę kogoś znaleźć - rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Widziałaś może Amandę? - zwróciłem się do Emilki.
- Chyba jest na balkonie z Michaelem, nieźle zabalował! - powiedziała roześmiana.
- Dzięki - powiedziałem i pomachałem do nich ręką.
Próbowałem przebić się przez tłum tańczących ludzi. Na szczęście udało mi się dobić do szklanych drzwi. Przystanąłem na chwilę. Musiałem wziąć głęboki oddech. Podniosłem lekko głowę. Spostrzegłem blondyna i ... I moją Amandę. Całowali się. Co? Całowali się. Tak namiętnie. Jego ręce błądziły po jej tali, a jej trzymały jego klatkę piersiową. O nie! Nie mogłem znieść tego widoku. Wyszedłem powoli, tak aby nikt mnie nie zauważył. W mojej głowie był tylko szum. Jak on mógł mi to zrobić?! 
________________________
Koniec. Dzisiaj taki troszkę krótki. Napisany na szybko. Miał się pojawić po nowym roku, ale postanowiłam, że napiszę coś wcześniej. No więc jak mówiłam zaczęłam pisać w pierwszej osobie, nie wiem jak wam się podoba.
Chciałam was SERDECZNIE ZAPROSIĆ na nowego bloga również o Schlierenzauerze (http://spotkanie-polatach.blogspot.com/), pojawili się już bohaterowie. Jutro zaczynamy TCS! Gregor wraca do gry! :) Pozdrawiam Marysiaa :)
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 



7 komentarzy:

  1. No co ta być?! Jak Amanda mogła pozwolić Michiemu na takie zachowanie? I w dodatku wszystko to na nieszczęście stało się na oczach Gregora! Naprawdę się porobiło.
    Mam nadzieję, że to jest tylko głupie nieporozumienie i nic z tego nie bedzie. Szkoda mi Grega, bo tak stęsknił się za dziewczyną a ona doprowadziła do takiej sytuacji. No ale zobaczymy co czas pokaże.
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!

    Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale wszystko czytałam.
    Rozdział mimo, że krótki to ciekawy. Jeju, szkoda mi Gregora. Ciekawa jestem co później zrobi, bo na pewno coś zrobi, prawda?
    Mam nadzieję, że Amanda i Michi wyjaśnią to sobie i będzie dobrze. Wydaje mi się, że to przez alkohol.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Buziaki :*

    PS No i oczywiście, strasznie mi się podoba, że piszesz w pierwszej os. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem
    Kobieto cos ty zrobilas! Jak Amanda mogła pozwolić na to... Ahh Michi ma chyba przerąbane. Gregor chyba da mu popalić. Ale jak mi go szkoda :( Gregora oczywiście. Wraca z nadzieją że Amanda rzuci mu sie na szyję (hoho jakie wyobrażenia ) a tu taki klops.
    Czekam na więcej :/
    Buźka:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokomplikowałaś! :O
    Jak mogłaś? A zaczynało być tak pięknie. :(
    Ostatni rozdział, który czytałam dziś rano xd, bardzo mnie ucieszył. Byłam dosłownie wniebowzięta! A teraz? Jestem smutna.
    OK. Michi był nawalony w 3 dupy (za przeproszeniem ;*) ale skoro Amanda była choć trochę ogarniająca rzeczywistość, to dlaczego nie zareagowała? Mogła nie odwzajemniać pocałunku. Spoliczkować go. Odejść bez niczego. A ona co? Poddała się mu...
    Schlieri ma na pewno serce złamane... Zaufał jej... Te święta pewnie sprawiły, że narobił sobie nadziei na coś więcej niż tylko przyjaźń, a tutaj widzi, jak dziewczyna całuje się z jego kumplem... Szkoda mi go. Już wystarczająco dużo się nacierpiał.
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego!
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Spozniona ale jestrm, mam nadzieje ze juz wiecej to sie nie powtorzy. Wszytko nadrobione! Jeene, te swieta *.*
    Szkoda mi Gregora. Micharl i Amanda zle postapili, ptzeciez Gregor teraz cierpi..
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale jak to?
    Michi... co ty do cholery robisz?
    Gregor... nie, nie, nie! Nie wierz w to! Pomyśl, że to fatamorgana. Zwidy. Przedawkowałeś może coś i ci się to po prostu wydawało...
    Rozdział genialny.
    Przepraszam za moją nieobecność, którą pozostawię bez dłuższego komentarza.
    Czekam na ciąg dalszy.

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Świetny rozdział, więc ja nie widzę żadnego powodu do narzekań. Jest naprawdę fajnie :)
    Hmm... ale mam teraz huragan myśli. Sama nie wiem, która ważniejsza... Michi po prostu zawiódł mnie na całej linii. Co on wyprawia?! A Amanda też nie lepsza... Aż się boję, co będzie dalej.
    Szkoda mi Gregora w tym momencie, naprawdę. Tyle już się nacierpiał, a teraz przychodzi kolejna "porcja".
    Mam nadzieję, że wszystko powoli jakoś się wyjaśni :)
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń